Roślinka

3K 244 180
                                    

*nie miałam pomysłu na tytuł*

Dzień wyjazdu do Warszawy.

Jadwiga Jabłońska

Siedzieliśmy w pociągu, byliśmy już  w drodzę do Warszawy. Zatrzymaliśmy się właśnie na jednym z peronów. Franz siedział od okna, ja przy nim, a Hugo zaraz obok nas, siedzenia przed nami było wolne.

Do przedziału weszła spora rodzina. Schludnie i elegancko ubrana.

- Dobry. - przywitała się kobieta. Miała niemiecki akcent.

- Dzień Dobry. - przywitaliśmy się z rodziną, dosyć sporą rodziną.

Wpierw usiadła kobieta, pewnie matka trójki dzieci, które z nią były. Dwie dziewczynki i chłopiec.
Kobieta siedziała akurat przed Franzem. Zaczynałam się bać, że ten mały zaraz zacznie coś gadać.

- To twoi rodzice? - spytała Franza z uśmiechem.

Zerknął na nas, uśmiechając się parszywie. Hugon spojrzał na mnie "spode łba", zaraz potem na młodego.

- Tak - odparł z satysfakcją.

W ułamku sekundy zrobiłam się czerwona i spojrzałam nieśmiało w stronę Huga. Trochę niezręcznie. Widać było, że Niemiec również się zawstydził, ponieważ uciekł wzrokiem.

- I gdzie państwo jadą? - spytała, uśmiechając się.

- Do Warszawy - odparł Hugo z powagą.

- My również! - uśmiechnęła się do nas szeroko.

Krause zmierzył ściskającą się na siedzeniu rodzinkę.

- Proszę, niech ktoś usiądzie tu, będzie trochę wygodniej... - zaproponował, przysuwając się do mnie i wskazując na miejsce obok.

- Mm... - pokiwała głową - zaraz przyjedzie starsza córka i syn. Dziękujemy - uśmiech nie schodził jej z twarzy.

- Nie pomieścimy się. - stwierdził synek Niemki.

- Ooo! - Franz pociągnął mnie za rękę - Może usiądziesz tacie na kolanach? Wtedy wszyscy się pomieścimy! - oznajmił rozweselony.

Pomrugałam parę razy oczami, krzywiąc się. Co? Hugon nie przechylając nawet głowy zerknął na mnie.  Kobieta przekrzywiła głowę, przyglądając nam się uważnie. Jakgdyby nie mogła wziąć któregoś że swoich dzieci na kolana... Chociaż, zaraz, jedna dziewczynka i tak siedziała już drugiej na kolanach.

Oficer widząc to poprawił się i odchrząknął.

- Tak, tak Franz. - posłał mi jak i swojemu "synowi" sztuczny uśmiech i poprawił się na siedzeniu.

Jak na zawołanie do przedziału weszła dwójka. Rozejrzeli się, przywitali i stali trochę zawstydzeni.

Hugon wstał i stanął przede mną, wskazując na miejsce na którym siedziałam. Ocknęłam się i poderwałam, ustępując Niemcowi miejsca. Krause usiadł spoglądając na mnie obojętnie, zaraz potem przeniósł wzrok na swoje kolana. Chcąc nie chcąc przycupnęłam na końcach kolan Niemca. Dwójka wcisnęła się jakoś, aby zająć miejsca siedzące.

Zawstydzona uciekałam wzrokiem to na widok za oknem, podłogę lub sufit. Minuty płynęły jakoś wolniej niż zawsze. Co chwila poprawialiśmy się z Hugonem, takie siedzenie przez pewnien czas nie było wygodne.

Nagle pociąg gwałtownie przyhamował i zakołysało nas wszystkich do przodu. Oficer w ostatniej chwili złapał mnie za biodra. Wstrzymała tylko oddech i spięłam się cała, kiedy poczułam uścisk dłoni Hugona.

Oficer Krause [Zakończone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz