Plan | Kurt Heck |

3K 211 48
                                    

Kurt Heck

Siedzę już w tym Lublinie jakiś czas. Na razie Gestapo nie za bardzo interesuje się moja rodziną, ale w końcu się za nią wezmą. Wiem to. Póki jeszcze jest czas, muszę skombinować im jakiś wyjazd, gdzieś daleko... Bardzo daleko.

O dziewiętnastej miałem spotkać się z nimi w parku. Będę punktualnie.

Bardzo tęskniłem za znajomymi. Hugonem, Jadwigą, Hansem... Każdego dnia odczuwam ich brak. To cholerne uczucie chyba nigdy nie zniknie. W dodatku będę musiał żegnać się z kolejną dziewczyną jaką poznałem. Lucyna. Właśnie przed spotkaniem z rodzicami miałem do niej pójść.

***

Zapukałem w drewniane drzwi. Zaraz otworzyła mi piękna, blond włosa dziewczyna.

- Kurt... Zapraszam. - posłała mi uśmiech, stojąc w nocnej koszuli, przyozdobionej koronką.

Wiedziałem, że będzie czekać aż przyjdę, aby jej dogodzić. Chyba raczej nie będzie płakała po moim wyjeździe, a uwiedzie innego oficera, który zapewni jej słodkie i pełne wygód życie.

- Jakiś limit czasowy? - spytała siadając na fotelu i zakładając nogę na nogę.

- Dwie godziny... - przeciągnąłem, uśmiechając się.

- Czyli nie bawimy się w jakieś romantyczne obiadki i przechodzimy do rzeczy? - wstała zmierzając w moją stronę.

Kiedy nachyliła się nade mną, chcąc mnie pocałować przed oczami miałem większość dziewczyn : Kathrin, albo Jadwigę. Chryste Panie, co to miało być?

- Yh, zamknij drzwi! - wskazałem na przedpokój.

- Ah, no tak. Idź już do sypialni, zaraz do Ciebie dołączę - puściła mi oczko i zniknęła za rogiem.

O... Muszę jeszcze dać jakieś wytłumaczenie Grecie, przecież nie powiem jej, że jestem Polakiem. Coś się wymyśli, będę tęsknił tylko za dzieciakami, strasznie tęsknił.

Wstałem i odpinając guziki od munduru zmierzałem w stronę sypialni Lucyny.

***

Leżałem przyglądając się kobiecie w bieliźnie, która bawiła się kawałkiem materiału kołdry. Teraz to taka nieśmiała...

- Ilu tutaj już dzisiaj było, co? - podeśmiałem się, czekając na reakcję.

- Tylko ty... - zmierzyła mnie wzrokiem.

- Tak, tak. - pokiwałem głową sam do siebie. - Która godzina?

- Za pięć szósta. - poinformowała przekręcając się na drugi bok.

- Będę się zbierał. - rzuciłem i  zacząłem szukać swoich ubrań.

- Tak szybko? - spytała, zniesmaczona tym faktem.

- Mam sprawy. - poinformowałem, podnosząc odzież z krzesła i nakładając ją.

- Mhm... kiedy znów przyjdziesz?

- Kiedy będzie mi się chciało. - mrugnąłem i wychodząc dopiąłem ostatni guzik.

***

Para siedziała na ławce, tuż obok stawu.  Dalej nie mogę się przyzwyczaić, że to moi biologiczni rodzice. Kiedy matka zauważyła, że idę, wstała i chciała mnie wyściskać, w ostatniej chwili na szczęście się opanowała.

- Kurt... - wyciągnęła rękę w moją stronę, jakgdyby chciała przejechać dłonią po moim mundurze.

- Usiądźmy. - wskazałem na ławkę, po czym porozglądałem się na boki.

Oficer Krause [Zakończone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz