Pani Wilhelmina

3.1K 230 147
                                    


Weszliśmy z Hugiem do małego mieszkanka. Na powitanie powoli wyszła do nas starsza kobieta, widząc oficera uśmiechnęła się i podeszła do niego, mocno go ściskając. Oczywiście Hugo musiał się schylić, aby odwzajemnić gest. Ja sama sięgałam mu zaledwie do brody.

- Synku! Nareszcie jesteś! - dalej trwała z nim w objęciach.

Po chwili oderwali się od siebie, Hugo wykonał zwrot w moją stronę.

- Tak jak pisałem, to jest Jadwiga. Moja - zaciął się na chwilę - gosposia... - wskazał na mnie dłonią. Posłałam kobiecie szczery uśmiech.

- Witaj dziecko! - odwzajemniła uśmiech - Ja jestem Wilhelmina. - podeszła i przytuliła mnie.

Było to dziwne, spodziewałam się z jej strony pogardy, ale... Miłe zaskoczenie.

- Hugon, ciotka Meike wyjechała, więc Kathrin będzie u nas gościć. Zaraz coś wymyślę, gdzie tu położyć Jadwigę... Ależ ona ma piękne imię! - zachwycała się Pani Wilhelmina. - Kathrin weźmie jeden pokój, ty prześpisz się w moim, a Jadwinie położymy w twoim. Ja będę spać w salonie.

- Matko, w twoim stanie spanie na kanapie nie jest wskazane. Nie ma potrzeby, aby aż tak nas rozkładać. Jadwiga będzie spała w moim pokoju, jakoś się pomieścimy. - oznajmił kobiecie.

- Mm - mruknęła - No dobrze. To pozanoście swoje rzeczy, ja przygotuję pierzyny. - zniknęła za drzwiamy jednego z pokoi.

Wzięłam swoje rzeczy i podążałam za oficerem. Weszliśmy do jednego z pokoi. Stało tam jedno dość spore łóżko, z jednej strony szafka, komoda, szafa, biurko. Zwykły pokój.

- Rozmawiacie po polsku... - przeciągnęłam.

- Uprzedziłem matkę, że jesteś Polką. Dla niej to nie problem, zna wiele języków. - oznajmił odstawiając walizkę.

- Jakie? - spytałam ciekawsko.

- Niemiecki, polski, rosyjski, angielski. - zaciął się na chwilę. - francuski.

- Imponujące...

Stanęłam na środku pokoju. W głowie odtwarzała mi się rozmowa z przed minuty i... Zaraz, czy ja tam słyszałam Kathrin?! Nie, proszę! Błagam, starczy już, że jestem w Berlinie. Tylko nie Kathrin! Na moją twarz napewno zawitał lekki strach, może zdenerwowanie. Ocknęłam się, gdy zobaczyłam jak Hugo mi się przygląda.

- Coś się stało? - spytał.

- Nie, nic... - Pokiwałam nerwowo głową.

- Napewno? - sprawiał wrażenie nie poruszonego ani przyjazdem, ani mym strachem.

- Napewno. - zapewniłam. - Twoja mama zdaje się być bardzo miła, sympatyczna. - stwierdziłam już weselej.

- Taka jest. - oznajmił.

No to chyba się w nią nie wdałeś...
Ciekawiło mnie jaki był ojciec Hugona, lecz nie mam zamiaru o to pytać.

- Macie - przez drzwi weszła mama Huga i położyła na łóżku kołdry. - Zaraz zrobię coś do jedzenia. - oznajmiła i wyszła.

Przycupnęłam na łóżku i spojrzałam na oficera przyglądającemu się rzeczom w pokoju. Świetnie... Czeka mnie pięć dni w stolicy III Rzeszy!

***

Zasiedliśmy przy stole. Pani Wilhelmina podała danie na stół.

- Zrobiłam knedle, proszę, jedzcie! - uśmiechnęła się i dosiadła do nas.

Zaraz po Hugonie wzięłam parę klusek.., knedli. Były naprawdę dobre.

- Ależ ty podobny do taty jesteś... - Wilhelmine uśmiechnęła się do syna.

Hugo zmierzył ją tylko i nie odezwał się.

- A jak życie, dobrze wszystko? - zagadała znowu.

- Normalnie. Lepiej opowiadaj jak u Ciebie - uniósł głowę i spojrzał na Panią Wilhelmine.

- Synku, co u mnie? Nic, siedzieć i sie nudzić pozostało, wnuków nie ma...

- Nie zaczynaj, proszę. - przerwał jej.

- Tylko o tym wojsku myślisz, a zaraz będziesz miał już dwadzieścia pięć lat... Pomyślałbyś o założeniu rodziny. - pokręciła zawiedziona głową. - Jadziu? Nie przychodzą tam do niego żadne Panie? - przeniosła wzrok na mnie.

Nie wiedziałam co powiedzieć, żeby nie zaszkodzić jakoś Hugonowi.

- Nie przychodzą, chyba, że znajome. - oficer odpowiedział za mnie. - Po wojnie zacznę myśleć o takich rzeczach. - stwierdził.

- Aj, nie wiadomo, kiedy ta wojna się skończy... Nie rozumiem o co to się tu znowu bić trzeba. - mówiła załamana.

Hugo westchnął i wrócił do jedzenia.

  ***

Pukanie do drzwi. Ja już wiedziałam kto to jest. Kathrin. Od razu zrobiło mi się gorąco.

- Witaj ciociu! - jej głos przyprawił mnie o ciarki.

Hugo nie ruszał się z kanapy, nawet nie podniósł głowy. Po sekundzie przyszła tu matka Huga wraz z Kathrin.

- Hugo... Czy ty przywlokłeś ze sobą tu tę Polkę?! - zmierzyła go zabójczym wzrokiem.

- Kathrin, przecież to taka urocza kobieta... - Pani Wilhelmina złapała ją za dłoń.

- Nie denerwuj się tak, w ciąży to nie wskazane... - uniósł brwi do góry.

- Was? (Co?) - Matka Hugona wytrzeszczyła oczy na zawstydzoną kobietę.

Coo? Ten potwór wyda na świat potomstwo?! Jezus, Maria! Więcej małych, szyderczych mord? Świetnie!

Kobieta fuknęła tylko i usiadła w jednym z foteli.

- Czemu nic nie mówiłaś! - dopytywała się starsza kobietka.

- Bo nie byłam pewna... - unikała kontaktu wzrokowego.

- O jejku... Zaraz do was przyjdę... - Pani Wilhelmina wyszła z pokoju.

- Rozmawialiście już? - Hugo nachylił się w stronę swojej siostry.

- Tak... - powiedziała zła.

- I kto jest ojcem? - spytał, patrząc na Kathrin z pogardą.

-  W takim razie... Dietmar.

- Wie?

- Jeszcze nie...

- Wiesz, że czeka Cię w takim razie szybki ślub?

- Nie! - zaprzeczyła.

- Myślisz, że twój ojciec pozwoli Ci samej wychowywać dziecko?

Westchnęła tylko i spuściła głowę w dół.
O co tu cholera jasna chodzi???

Oficer Krause [Zakończone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz