25. SZWY

802 46 14
                                    

Claire wytarła łzę z policzka i lekko pociągnęła nosem. Nieważne ile razy już wycierała policzki, łzy nie ustępowały. 

- Przestań ryczeć. - powiedziała sobie zgrzytając zębami. Zacisnęła dłonie na kierownicy. - Przestań. 

Zjechała na pobocze jezdni i wyłączyła samochód. Krzyknęła pełna frustracji, uderzając otwartą dłonią w kierownicę. 

Jak mogła być tak naiwna? Jak mogła uwierzyć, że Scott naprawdę się w niej zakochał? Nie wierzyła, że nie widział w niej Claire, tylko nową Allison. 

Dziewzyna wyciągnęła inhalator, który spadł jej po chwili na ziemię. Palący ból rozszedł się po jej głowie. 

"Chcę czuć wszechmoc"

Claire odpięła pasy, próbowała złapać oddech. 

" Kocham cię. Jestem dumny z ciebie, z nas"

Claire trzęsły się dłonie. 

"Nie jestem nieustraszony, jestem przerażony... zawsze."

Zamknęła oczy i po omacku poszukała metalowej puszeczki. 

"Nie ma czegoś takiego jak przeznaczenie."

Przystawiła ją do ust i nacisnęła spust. Wzięła głęboki oddech a następnie wypuściła powietrze. Była pełna niepokoju. 

Nie mogła pozbierać myśli. Czuła się jakby wspomnienia, które pojawiły się w jej pamięci zabierały za dużo miejsca próbując się wydostać. 

Czuła ciepło rozchodzące się po jej ciele. Spojrzała w dół i zauważyła rtęć na dżinsach. 

Claire wyjrzała przez okno. Przed nią był jedynie las. Wzięła głęboki oddech i rozpięła spodnie, jęczała próbując je ściągnąć. 

Ściągnęła przemoczony bandaż oraz prowizoryczny opatrunek zrobiony z chusteczki. Był już cały przemoczony. Otworzyła okno na wystarczającą wysokość aby go wyrzucić. 

Zamknęła oczy z bólu gdy dotknęła szwów. Zastanawiała się co ma zrobić. Jeżeli pojechałaby do szpitala, jej mama dowiedziałaby się o tym, jeśli pójdzie do Melissy, Scott się o tym dowie, a była to ostatnia rzecz którą chciała w tym momencie. 

Pomyślała o paczuszce, która jej mama wcisnęła na siłę do samochodu. Niechlujnie ponownie owinęła ranę bandażem i podciągnęła spodnie. 

Nawet jeżeli była to sprawa życia lub śmierci, Claire nie mogła znieść myśli, że ktoś przejeżdżając zauważyłby ją w samej bieliźnie. 

 Wyszła z auta. Powłóczyła na tył samochodu i otworzyła bagażnik. Rozgarnęła śmieci i niepotrzebne reklamówki. 

Miała nadzieję, że paczka nie będzie pełna kosmetyków. Jej mama powiedziała, że była wypełniona "niezbędnymi do przeżycia" rzeczami. Wyszła z bagażnika i zatrzasnęła go. 

Powłóczyła nogami na przód auta i wsiadła do niego. Odsunęła siedzenia najdalej jak była w stanie. Oparła się i ponownie ściągnęła spodnie. Odgarnęła włosy z twarzy. Otworzyła mała torebeczkę i wysypała jej zawartość na siedzenie obok. Jęknęła gdy okazało się, że jej mama, chirurg, tak naprawdę nie spakowała nic "niezbędnego do przeżycia". 

Otworzyła skrytkę pod deską rozdzielczą. Grzebiąc w środku zauważyła mały pakunek. Apteczkę. Szybko otworzyła ją, a za środka wypadły małe nożyczki.

Podniosła je i wypuściła powietrze, oderwała do końca bandaż i położyła go obok. Zrobiło jej się ciemno przed oczami. 

Zanim cokolwiek powiedziała, przystawiła nożyczki do uda i przecięła pierwszy szew. 

Przygryzła policzek i powoli i uważnie cięła kolejne szwy. Ciężko oddychała wyciągając je ze skóry. 

Drżały jej ręce gdy ścierała krew i rtęć. 

- Walczyłaś z przerażającymi Doktorami, na miłość boską. - pomyślała. - Nie zachowuj się jak dzieciak. 

Claire wsadziła palce w ranę. Starała się nie płakać. Nagle poczuła coś metalowego i gładkiego, zazgrzytała zębami i powoli wyciągnęła przedmiot.  Mała łza pojawiła się na jej policzku. 

Był to pokryty krwią i rtęcią kawałek wyglądający jak miecz. 

Katana. 

Oto koniec. Autorka zawiesiła konto, przykro mi tak samo jak wam... 



Return | Scott McCall PL PRZERWANETahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon