-18. SPRZECZNE PRZEKONANIA

1K 83 1
                                    

Claire obserwowała jak Corey ukrywa się za ambulansem

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Claire obserwowała jak Corey ukrywa się za ambulansem.

- Corey. - wyszeptała i złapała go za rękę. Młodszy chłopak wyrwał ją i spojrzał na dziewczynę z szeroko otwartymi oczami. 

- Możemy ci pomóc, musisz się...

- Zaraz będą. - wysapał i ją odepchnął. - Uciekaj! Teraz! 

Obserwowała oparł się o pojazd, jego ciało zmieniło barwę, był czerwono biały... Nikt nie mógł go zobaczyć. Uwagę dziewczyny zwróciły dziwne dźwięki. Obejrzała się i dostrzegła jednego z przerażających doktorów, który przyglądał się jej. Starała się powstrzymać trzęsienie rąk gdy uniosła łuk i napięła go.

Broń dobrze leżała w jej ręce. Wystrzeliła pierwszą strzałę gdy naglę poczuła jak zimne ręce, przyciskają ją do ambulansu. Jeden z doktorów ją atakował, a drugi stał na wprost Coreya. Zanim jakkolwiek zareagowała, chłopakowi wbili igłę w szyję.

Doktor puścił Claire, a ta zsunęła się na ziemię, jej oczy ciągle patrzyły w stronę martwego ciała młodszego kolegi. 

- Claire! - Scott podniósł ją z ziemi, trzymał ją, a ona dalej patrzyła na martwego Coreya. - Ej, ej. 

Scott odwrócił twarz Claire do siebie. Zaczęła płakać gdy spojrzała na niego. 

- Doktorzy... - zaczęła, miała problem z oddychaniem. Scott głęboko westchnął i pocałował ją w czoło, fala strachu i smutku owładnęła nim gdy tylko ją dotknął. 

- Lepiej już idźmy. - Theo stwierdził, patrzył na nich klękając obok martwej chimery. 

- Musimy znaleźć Hayden. - alfa powiedział, ciężko oddychając. 

*****

- Biegnij! Hayden biegnij! - Liam krzyczał próbując się podnieść. Scott zawył zwracając uwagę doktorów na siebie. Gdy Alfa rzucił się na jednego z nich, Claire złapała Hayden i pociągnęła ją za sobą. Obie przebiegły przez klub, co chwile patrząc za siebie. 

- Tutaj. - dziewczyna wysapała i pociągnęła za jedną z kurtyn. 

- Nic ci nie jest? - Cliare zapytała, ledwo co oddychając. Chimera skinęła głową. Nasłuchiwała dźwięków z pomieszczenia obok. 

- Co, co się dzieje? 

- Theo jest tutaj. - dziewczyna odpowiedziała trochę niepewnie. Nagle usłyszała, jak ktoś nawołuje je po imieniu. 

- Liam? - krzyknęła, zamarła gdy stanęła twarzą twarz z jednym z potworów z jej koszmarów. Bez zastanowienia, kopnęła go w nogę i uderzyła w klatkę piersiową.

Jego zdziwienie było większe niż ból. Zamachnęła się do kolejnego uderzenia, ale doktor złapał jej pięść, i wywinął ją na co dziewczyna zaczęła krzyczeć z bólu. Metalowa pięść spotkała się z jej twarzą, a dziewczyna ponownie upadła. 

- Nie! - wyspała, starała się podnieść gdy doktorzy chwycili Hayden i wbili igłę w jej szyję. Liam wszedł za kurtynę w momencie gdy z uszy dziewczyny wypłynęła srebna substancja. Beta wydał z siebie paniczny jęk i podbiegł do niej. 

Claire zachłysnęła się. Gula rosła w jej gardle, gdy Liam podbiegł do Hayden, łapiąc ją w swoje ramiona gdy ta upadała. Nie udało jej się uchronić Coreya i Hayden. 

Zawiodła ich. Zawiodła Liama. 

A najgorsze było to, że zawiodła Scotta.

*****

- Hej, przepraszam. - Stiles przekrzykiwał dźwięk deszczu zamkając drzwi od samochodu. - Miałem problem z odpaleniem jeepa. I nie dodzwoniłem się do Lydii ani Malii. 

Scott spojrzał na swojego przyjaciela z wyrazem twarzy jakiej chłopak nigdy wcześniej nie widział. Mieszanka zawiedzenia i zranienia. 

- Scott? - Claire zapytała, podeszła do niego bliżej i od razu przemokła. Chłopak nie odpowiedział, sięgnął do kieszeni kurtki i wyciągnął klucz francuski. 

- Skąd to masz? - zapytał. Ta rzecz znaczyła więcej dla niego niż dla Claire, która obserwowała tę dwójkę ze zdziwieniem. 

- Jest twój? - wyciągnął w jego stronę przedmiot, Stiles spuścił wzrok, po czym wziął go od alfy. - Dlaczego mi nie powiedziałeś? 

- Chciałem. - zaczął i pokręcił głową. 

- Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym gdy to się stało? 

- Nie mogłem. - chłopak spuścił głowę. Claire już chciała zapytać co się dzieję, ale Scott ponownie się odezwał. 

- Zabiłeś go. - zamarła na jego słowa. - Zabiłeś Donovana. 

- O-on, chciał zabić mojego ojca. - wyjaśnił. - Miałem mu na to pozwolić? 

- Nie powinieneś robić tego. - pokręcił głową. - Żadne z nas.

- Myślisz, że miałem jakiś wybór? 

- Zawsze jakiś jest. 

- Nie mogę robić tego co ty, Scott. - chłopak zmienił ton. - Wiem, że nie zrobiłbyś tego. Prawdopodobnie byś coś wymyślił, prawda? 

- Starałbym się. 

- Tak, ponieważ jesteś Scott McCall! Prawdziwym Alfą! - krzyknął. - Ale wiesz co? Nie wszyscy z nas nimi są! Niektórzy z nas muszą popełnić błędy! Czasami musimy pobrudzić ręce krwią. Bo niektórzy z nas są ludźmi! 

- Musiałeś go zabić? -  dziewczynie było nie dobrze, gdy oglądała scenę jak ta przyjaźń się burzy. 

- Scott, on chciał zabić mojego ojca. 

- Sposób w jaki to się stało. - pokręcił głową. - Nie można nazwać tego samoobroną.

- O czym ty mówisz? - tym razem to Stiles zapytał. - Nie miałem wyboru. Nie wierzysz mi, prawda? 

 - Chciałbym.

- Jej byś uwierzył, prawda? - Claire podskoczyła na jego słowa. Wilkołak się nie odezwał, spuścił, smutny, głowę. - Scott, powiedz, że mi wierzysz! 

- Stiles, nie możemy zabić ludzi, których staramy się chronić! 

- Powiedz, że mi wierzysz. - podszedł bliżej, alfa wycofał się lekko przestraszony. Spojrzał ponownie na klucz. Jego własny przyjaciel się go bał. 

Chyba już go tak nie może nazywać. 

- Nie możemy zabijać ludzi. Wierzysz w to? Co mam zrobić takiego? - Claire zamknęła oczy, ból w jego głosie był niewyobrażalny. - Co chcesz abym zrobił? Po prostu mi powiedz jak mam to naprawić! 

- Nie martw się o Malie czy Lydie. Znajdziemy je. Może, uh. Może powinieneś pogadać z tatą. - Scott podszedł do drzwi kliniki, odwrócił się odważnie do Claire, która nie ruszyła się z miejsca. - Claire? 

- Tak, tylko pójdę po telefon, zostawiłam go w samochodzie. - powiedziała powoli i pokiwała głową. - Dojdę do ciebie. 

Skinął głową i wszedł do środka. Zostawił Claire i Stilesa na deszczu. Chłopak dziwnie na nią spojrzał gdy zobaczył jak urządzenie dla którego tu została, rozbłysło w jej kieszeni. Dziewczyna zwilżyła usta i wyciągnęła sztylety za siedzenia. Zważyła go w ręce i schowała do torby. Spojrzała na chłopaka i wypowiedziała dwa słowa.

- Wierzę ci.

Return | Scott McCall PL PRZERWANEWhere stories live. Discover now