04. CZERWONE RĘCE

1.6K 111 4
                                    


Czwórka znajomych wbiegła do gabinetu szeryfa. Stanęli jak wryci na widok plamy krwi na drzwiach. Powoli je otworzyli. Spojrzeli na szeryfa leżącego na ziemi. Scott jako jedyny poderwał się aby mu pomóc. 

Stiles i Claire, skupili się na innym pomieszczeniu. Chłopak zamarł, poczuł się jakby ktoś uderzył go w żołądek, gdy zobaczył Kirę przyciskającą rękę do rany na ciele Lydii. Claire zareagowała pierwsza, uklękła koło dziewczyn i zastąpiła Kirę. 

- Theo, daj mi swój pasek. - rozkazała. Chłopak zawahał się przez moment, powodując, że dziewczyna się zirytowała. - Teraz! - gramolił się, ale w końcu go podał. 

Stiles czuł się jakby świat zwolnił, panika narastała w nim gdy zrozumiał, że nie jest w stanie pomóc dziewczynie, którą kochał od trzeciej klasy. Natalie Martin nagle wparowała, jej oczy wyrażały zmartwienie i strach. 

- O Boże. - wydyszała. Podbiegła do córki, która wydała z siebie słaby dźwięk. 

- Stiles. - McCall powiedział z innego pokoju, nie był w stanie zwrócić na siebie uwagi swojego przyjaciela. - Stiles, chodź tu. - chłopak spojrzał na przyjaciela, a potem jeszcze raz na Lydię, nie do końca pewny co zrobić.

- W porządku. - Claire podsumowała, mocniej zaciskając pasek. - Będzie dobrze. 

- Tracy. - Lydia uśmiechnęła się, jej głos był ochrypły. - Stiles, jest dobrze. Pomóż Tracy. 

- Stiles. - ponownie rozległ się głos wilkołaka. - Chodź tu. - wyszedł zostawiając Kirę, Theo, Lydię i panią Natalie. 

- O mój Boże, Lydia. - matka zapłakała odgarniając jej włosy z twarzy.

- Będzie dobrze. - Claire posłała jej mały uśmiech, starała się skupić na banshee. 

- Allison? - kobieta zapytała, zdziwienie było słyszalne w jej głosie. 

Pokręciła głową i przygryzła policzek. 

- Nie, to nie ja. 

-Jesteś pewna, że nic jej nie będzie? -zapytała.

- Obiecuję. 

*****

- Stiles. - Melissa podeszła do grupy, cała grupa spojrzała na nią. 

- Jak źle jest? - zapytał najbardziej zmartwiony ze wszystkich. 

- Mogło być gorzej. - odpowiedziała i spojrzała na dziewczynę obok niego. - Claire, prawdopodobnie uratowałaś jej życie. Jest teraz operowana, więc zajmie to chwilę. Jakieś informację o nadprzyrodzonych rzeczach, o których muszę wiedzieć czy po prostu zszywamy ją i liczymy na najlepsze?

- To był ogon. - Kira przemówiła. 

- Tracy zraniła ją ogonem, jeżeli ma to jakieś znaczenie. - Scott powiedział, jego mama pokiwała głową i odeszła. 

- Tam nie była tylko Tracy. B-był ktoś jeszcze. - Malia wyjąkała. Jej chłopak spojrzał na nią sceptycznie. - Ludzie w maskach. - Scott i Stiles spojrzeli po sobie, nie do końca wierząc biednej dziewczynie. 

- Jest tutaj, uh łazienka, gdzie mogę się umyć? - Claire odezwała się po raz pierwszy odkąd przybyli do szpitala. Spojrzała na swoje zakrwawione ręce. 

- Pokaże ci. - Scott skinął i ruszył korytarzem, dziewczyna poszła za nim. Oparł się o ścianę, kiedy ona szorowała ręce, żadne z nich nie odzywało się przez kilka minut. 

Oparła się o zlew i spojrzała na niego w lustrze.

- Zawsze tak jest? 

- Czasami. - westchnął. Podszedł do niej i stanął obok niej. Brunetka nalała więcej mydła na ręce, aby zmyć czerwony kolor z rąk, jej dolna warga zatrzęsła się lekko. 

- Ej. - wyłączył wodę, złapał jej trzęsące się ręce. 

- Jak ty to robisz? - zapytała cicho, wydawała się załamana gdy na niego spojrzała. - Jedno z was mogło umrzeć. 

- Niektórzy z nas umarli. - wyszeptał. 

- Moja mama ciągle mówi o swoich doświadczeniach po operacji. - zaczęła. - Jakim cudownym czuciem jest uratowanie czyjegoś życia. Poczułam to dzisiaj. 

Spojrzała na niego, oczy błyszczały jej od łez. 

- To robicie, ratujecie życia - przęłknęła ślinę. - Chcę być tego częścią. Chcę pomóc. 

Scott uśmiechnął się do niej. Zignorował cichy głosik, który przypominał mu, o tym, że jego dziewczyna czeka na korytarzu, podczas gdy on przytulał Claire. Spięła się na moment, ale też go przytuliła, zamknęła oczy gdy stali tak w ciszy. 

I po raz pierwszy, tej nocy, poczuła się bezpiecznie. 

Return | Scott McCall PL PRZERWANEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz