3.Brutalna Kara

7.9K 325 177
                                    

Właśnie czekam na tego aroganckiego patafiana Lio pod pokojem pani McKaryier.
Mamy duże kłopoty i nie zdziwiłabym się gdybyśmy mieli wyczyścić wszystkie kafelki szczoteczkami do zębów. Dziś cały dzień chodzę zestresowana, bo kto wie jaką karę dostaniemy od pani dyrektor. Zdaje sobie sprawę, że przekroczyliśmy granice i możemy zostać wyrzuceni ze szkoły. Co za tym idzie? Brak wykształcenia, brak przyszłości, brak jakich kol wiek możliwości.

W moim polu widzenia ujrzałam dobrze mi znaną posturę, szedł powolnym krokiem i widać, że nie spieszyło mu się nigdzie. Brązowe włosy jak zawsze roztrzepane na wszystkie strony, czekoladowe błyszczące oczy, które wyrażałaby obojętność, chłód i znudzenie. Czerwony mundurek, niedbale założony jak zwykle.

-Wreszcie jesteś-warknęłam widząc chłopaka, który po raz któryś spóźnił się. Punktualność nie była jego mocną stroną. Właściwie to nic nie było jego mocną stroną. Chyba, że zaliczamy do tego jego głupotę. Faktycznie był w tym dobry. Nie znałam drugiej tak samo ułomnej osoby jaką jest Liander Vian, który miał IQ na poziomie musztardy.

-Zamknij się i chodź-machnął ręką ignorując mnie i sprawnie otworzył drzwi. Wydawał się tak cholernie obojętny, taki niewzruszony, po prostu miał mnie kompletnie w dupie. Jego ignorancja mnie irytowała, bo ja nie lubię być ignorowana. Wole gdy ktoś mi dokucza i mnie wyzywa, ale nienawidzę, gdy ktoś mnie olewa. Zaraz za nim weszłam do gabinetu w którym siedziałam dyrektorka. Pisała coś na jakiś kartkach, nie zwracając na nas uwagi. Dobrze wiedziała, że staliśmy przed nią. Chciałam się odezwać, ale strach przed tym, że kara będzie znacznie surowsza był większy. Postanowiłam czekać i nie odzywać się.

-Spóźniliście się-powiedziała stanowczo nadal nie odrywając głowy od zapisanej kartki. Nie spojrzała na nas nawet na sekundę.

-To przez niego...-poczułam potrzebę tłumaczenia się. Pokazała na chłopak który stał obok mnie z założonymi rękoma i przewracał oczami.

-To teraz mnie nie obchodzi...-uniosła wzrok na nas. Złożyła ręce i oparła je o biurko-długo myślałam nad karą dla was-moje ręce zaczęły drgać, więc schowałam je za sobą. Jeszcze nigdy nie byłam tak bardzo zdenerwowana jak teraz. Zimne niebieskie tęczówki pani Karyier wierciły we mnie dziurę.-stwierdziłam, że szorowanie kafelków szczoteczką do zębów będzie zbyt łagodna karą...

Czyli pomyślała o tym...

STOP!!! ZBYT ŁAGODNA KARA?!

TO CO MY BĘDZIEMY MUSIELI ROBIĆ ?!

Jeśli wyrzuci nas z akademii jesteśmy skończeni. Złamaliśmy jej najważniejsza zasadę i nie ujdzie nam to na sucho.

-Myślałam nad wyrzuceniem was z akademii-moje serce ma chwile się zatrzymało, a następnie znowu ruszyło do pracy, lecz tym razem szybciej. Czułam jak o moją klatkę piersiową obija się mój narząd, dłonie mi die pociły, a krew krążyła znacznie szybciej. Wszystko wokół mnie wirowało. Oddech był znacznie cięższy i każdy wdech był dla mnie meczący i uciążliwy. W gardle wyrosła mi wielka gula, która uniemożliwiała mi co kol wiek powiedzieć.-Wasze talenty magiczne są zbyt cenne, aby nie dać im się rozwijać nadal. Wiem, że daje wam zbyt łagodną karę, ale dla mnie najważniejsze jest wasza zgoda i zaprzestanie wszelkich sporów.-odetchnęłam z ulgą wiedząc, że nie zostaliśmy wywaleni z akademii. Wypuściłam głośno powierzę uspokajając przy tym wszystkie moje narządy, które z powodu stresu wariowały.- Dopóki się nie pogodzicie będziecie musieli uczuć się razem, spędzać razem czas i dodatkowo sprzątać w elfiarni.

Zamarłam.

O NIE!!! TYLKO NIE ELFIARNIA

Pominęłam kwestie spędzania czasu z Lio, bo najbardziej mnie przeraziła wizja sprzątania tego szatańskiego miejsca.

Dziedziczka Żywiołów Where stories live. Discover now