Bóg mnie kocha.

14 1 0
                                    

Bez słowa opuściłam wnętrze samochodu przyjaciela. Jeszcze z nim sobie o tym porozmawiam.
Jeszcze pożałujesz, że mnie nie uprzedziłeś Young Do.
Powolnym krokiem skierowałam się w kierunku odznaczającego się na tle innych budynku YG.
Moja „podróż" nie trwała zbyt długo, po chwili moim oczom ukazał się tłum potencjalnych trainee podekscytowanych nadchodzącym castingiem.
Boże, czy może mi ktoś wytłumaczyć jaki cudem oni potrafią się cieszyć z czegoś tak trywialnego?
Nigdy tego nie zrozumiem...Z resztą chyba nawet nie chce tego rozumieć.
Przewróciłam oczami i ustawiłam się w i tak długiej już kolejce ignorując wpatrzone we mnie oczy otaczających mnie ludzi.
Czy to moja wina, że aż tak rzucam się w oczy?
Wszyscy wokół mnie skupieni są na ćwiczeniu i tak dalej a ja stoję sobie znudzona z telefonem w ręce wypisując groźby karalne to mojego najlepszego przyjaciela. Halo, czy jest w tym coś takiego nadzwyczajnego?

Co ja tutaj w ogóle robię? Przecież ja się do tego nie nadaję...A na dodatek jak widzę tych podekscytowanych „castingowiczów" to mnie krew zalewa. Dobra, rozumiem to są ich marzenia i w końcu mają okazję je spełnić ale bez przesday no.
Ehhhh...Wydaję mi się, że po wszystkim przez co przeszłam w życiu zostanie gwiazdą k-popu nie należy do moich życiowych celów, no coż.

Po godzinie czekania udało mi się w końcu dostać do środka owego budynku i w sumie nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że wszyscy pracownicy stanęli jak wryci w momencie w którym przekroczyłam próg.

#Niezręcznie...

Ale ich „zmrożenie" nie trwało zbyt długo, dosłownie parę sekund wszystko wróciło do normy. No dobra, prawie wszystko - gdzieś za mną usłyszałam szept mówiący coś w stylu:
„ Ja pierdolę...To ona...Kurwa mać".
Nie no fajnie, nie powiem.

Chwilę później niska blondynka ciągnęła mnie za ramię. Z jej nerwowego a na dodatek wyjątkowo niezrozumiałego bełkotu zdołałam wywnioskować, że bardzo się cieszy, że znowu mnie widzi i że szef też napewno będzie szczęśliwy - Cokolwiek to miało znaczyć. Ja natomiast całą drogę próbowałam jej wbić do rozumu, że po pierwsze nie mam pojęcia kim ona jest a po drugie totalnie nie wiem o czym ona do mnie rozmawia.
Na mojej nieszczęście poległam i siłą zostałam zaciągnięta do pokoju który zdaniem Yuny - bo jak się pózniej okazało tak miała na imię owa blondynka - był biurem dyrektora wykonawczego i założyciela YG, Yang Hyun-suka.

Czyli przyszłam na casting i tak ni z tego ni z owego wylądowałam w gabinecie szefa?
Hmmm powinnam się śmiać czy płakać?
To się okażę...

Gestem ręki Yuna poinstruowała mnie żebym weszła do środka co posłusznie zrobiłam.
W tym samym momencie w którym otworzyłam drzwi usłyszałam charakterystyczny głos CEO YG:

- River wróciłaś... Nawet nie wiesz jak się cieszę, jestem pewny, że On też się ucieszy.

Nie byłam w stanie nic zrobić, stałam w miejscu wpatrzona w Hyun-suka nie wiedząc co ze sobą zrobić...

- Wróciłam? Skąd? Dokąd? O czym pan mówi? Skąd pan zna moja imię? Jaki On? - Nie możliwe, to wszystko nie dzieję się naprawdę... To sen prawda?

- River...Nie pamiętasz? Coś się stało podczas twojego pobytu w Ameryce?

- Jakiego pobytu w Ameryce? - O czym on mówi i co takiego powinnam pamiętać.

- Takiego obrotu spraw to się nie spodziewałem - Nie tylko pan, ja też nie - Posłuchaj Riv, opowiem ci wszystko co w według mnie powinnaś pamiętać ok?

Pokiwałam głową czekając aż pan Hyun- suk zacznie swoją opowieść. W głębi serca wiedziałam, że to co zaraz usłyszę wydarzyło się naprawdę. W końcu poczułam, że znalazłam promień nadziei dzięki któremu dowiem się czegoś o wydarzeniach z przyszłości i nie miałam zamiaru go stracić.

Z BIGBANG przemierzam świat Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu