Pora umierać.

22 2 0
                                    

Co się stało? Ja...ja...nie pamiętam, nie potrafię sobie przypomnieć. Nie wiem czy to źle czy dobrze. Wiem, że stało się coś okropnego, ktoś zdradził...Stracił moje zaufanie...Kto? Nie wiem...
I to mnie boli najbardziej.
Był to ktoś bardzo bliski mojemu sercu, ja...ja go kochałam.
Skąd wiem, że to był On a nie Ona skoro nie pamiętam praktycznie nic z tamtych wydarzeń? Nie wiem, po prostu to czuję, jestem tego pewna. Ale...kto to był?
Sama chciałabym wiedzieć...

Dzień w dzień budzę się w środku nocy z krzykiem. Ten sam okropny koszmar nawiedza mnie każdej nocy od tamtego feralnego wydarzenia - Leżę na podłodze,  otacza mnie ciemność, nie jestem w stanie niczego zobaczyć. Odczuwam ogromny ból, słyszę psychopatyczny śmiech kogoś na kim mi zależy...Zależało? Nie...Zależy. On, mówi mi, że mnie kocha po czym wychodzi zostawiając mnie samą w kałuży krwi.

Nie potrafię się z tym pogodzić, nie potrafię zrozumieć Jego motywów. Co Nim kierowało?
Dlaczego powiedział mi, że mnie kocha a potem zostawił na pastwę losu? Na...Na pewną śmierć.

Moi przyjaciele nie mogą mnie zrozumieć. Kto wie, może zwyczajnie nie chcą? Twierdzą,że ten sen wcale nie jest przerażający. Uważają że przesadzam.
Nie potrafią zrozumieć tego jak się czuję.
Bez Niego jestem pusta w środku a jednocześnie czuję ogromny strach myśląc o Nim...

Ranek...Kolejny "piękny"dzień.

Zignorowałam swoje negatywne myśli i poszłam przygotować się do pracy, nie mogę się przez nie znowu spóźnić. Wzięłam szybki prysznic po czym wyciągnęłam z szafy ubrania i w pośpiechu założyłam je na siebie - Biała koszula, czarne jeansy i oczywiście czarna bluza z kapturem. Okulary przeciwsłoneczne były nieodzownym elementem mojej każdej stylizacji - Mój znak rozpoznawczy...Ale czy tylko mój?
Nie jestem pewna...

Opuściłam swój apartament, czekając aż mój partner po mnie przyjedzie - tym razem to on był spóźniony, chociaż raz nie byłam to ja.
Rozejrzałam się powoli, omiatając wzrokiem swoje osiedle - nic specjalnego, szare budynki otoczone zielonymi krzewami. Zamyśliłam się, zagłębiając się we wspomnieniach z przeszłości, wydaję mi się, że mieszkałam na prywatnym osiedlu. Wiem też, że posiadałam auto...Wszystko widzę jak przez mgłę.

Z zamyślenia wyrwało mnie trąbienie samochodu stojącego przede mną. Było to czarne BMW i8 a w nim mój partner. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Strasznie się za nim stęskniłam, nie widzieliśmy się pare dobrych miesięcy.

- Young Do! Opowiadaj jak było w Paryżu! Wiesz, że zawsze chciałam się tam wybrać, tylko tak jakoś nie było okazji, poza tym to nie mam z kim...Wiesz w końcu do Paryża trzeba pojechać z ukochanym a ja nie mam nikogo takiego - chyba - To znaczy, wiem, że miałeś tam misję...

- River...

- I pewnie nie miałeś czasu zwiedzać czy podziwiać tamtejszej architektury...

- River!

- Co? - Chyba znowu zapomniałam o świecie wokół mnie, często mi się to zdarza.

- Rivi, przesta... - Przerwałam mu natychmiast, nie dając mu szansy na skończenie wypowiedzi.

- Nie nazywaj mnie tak, nawet się kuźwa nie waż, tylko On miał do tego prawo...- Byłam pewna, że Young Do mnie zrozumie i uszanuje moją prośbę, niestety myliłam się. To znaczy wiem, że chciał dobrze ale to za bardzo boli. Young Do jest dla mnie najważniejszy ale tylko On mógł się tak do mnie zwracać.

- Przepraszam River, ja po prostu myślałem, że...Z resztą nie ważne, zanim postanowiłaś mi bezczelnie przerwać, chciałem powiedzieć, że jak zawsze nie pozwoliłaś mi dojść do słowa gaduło - Odpowiedział uśmiechając się delikatnie, miał piękny uśmiech, nie oszukujmy się Young Do był bardzo przystojny a jego uśmiech tylko to podkreślał. Zawsze zastanawiało mnie dlaczego nie został aktorem albo gwiazdą k-popu. Uśmiech...Może i uśmiech Young Do jest piękny ale On miał najpiękniejszy uśmiech na świecie, wręcz olśniewający swoim blaskiem. Kim On kurwa był i co się z Nim stało?

Z BIGBANG przemierzam świat Where stories live. Discover now