Koniec wojny?

308 21 6
                                    

*Riv*
- Kapitulację? - Zapytał mężczyzna - Czyli masz zamiar znowu się do mnie nie odzywać kiedy opowiesz mi co się stało?

- Gratuluję inteligencji Panie Kwon.

- No weź, chyba nie zamierzasz się do mnie nie odzywać przez resztę trasy co? Z resztą, o co ty się w ogóle tak wkurwiłaś?

- Nie przeklinaj - Odpowiedziałam naśladując głos chłopaka.

- Ja pierdolę mała, nie mów mi, że chodzi ci tylko o to...

- Ja pierdolę duży. Nie, nie tylko o to...- Boże co za idiota, czy on serio nie widzi swoich błędów?

- W takim razie o co moja królewno? - Zapytał zniecierpliwiony Jiyong uśmiechając się przy tym promiennie.

- No właśnie kurwa o to...Moja, moja, moja... Kurwa jebana mać nie jestem twoja, nie jestem twoją zabawką Kwon. Nie jestem taka jak wszystkie twoje poprzednie laski na jedną noc i nigdy taka nie będę a jeśli myślisz, że jest inaczej to się srogo mylisz!

- Ughh...Zamknij się w końcu - Rzucił chłopak a następnie przybliżył swoją twarz do mojej.

Przejechał ręką po moich włosach, wplatając w nie palce, zmniejszając dystans pomiędzy nami jeszcze bardziej. Nie wiedziałam jak powinnam się zachować, co powinnam zrobić...Kiedy ręka chłopaka znalazła się na moim policzku, automatycznie zareogowałam przykładając do niej swoją. Widząc moją reakcję Kwon przyciągnął moją twarz jeszcze bliżej swojej, dzieliły nas milimetry.
Koreańczyk złożył delikatny pocałunek na moich ustach po czym oblizał wargi.

- Mmmm wiśniowe, to znaczy w sumie to nie jestem pewny jaki to smak ale z pewnością jest słodkie.

Patrzyłam na niego nie będąc w stanie nic powiedzieć, znowu...Mówiąc szczerze nie wiedziałam czy się śmiać czy płakać. Teoretycznie rzecz biorąc powinnam się cieszyć, w końcu stało się coś niesamowitego. Chłopak moich marzeń, chodzący ideał właśnie mnie pocałował. Powinnam się cieszyć, tysiące dziewczyn byłoby w stanie zrobić wszystko, nawet zabić własne matki aby być na moim miejscu ale ja nie byłam w stanie się z tego cieszyć...
Dlaczego?
Sama nie byłam pewna, może dlatego, że tak naprawdę jesteśmy obcymi ludźmi...
Czy gdyby zaczepiłaby mnie na ulicy obca osoba i znienacka pocałowała to czy bym się cieszyła? Wątpię...
Ja wiem, że to nie to samo ale...Ale...Ale...
Kurwa jakie to wszystko bez sensu...
Wielki Kwon Jiyong, idol i największa miłość milionów nastolatek i nie tylko, wybrał właśnie mnie...
Dlaczego?
Co nim kierowało?
Może kiedyś się dowiem...

- Idiota. Jiyong,czy ty zawsze musisz wszystko spieprzyć swoimi durnymi odzywkami? Znowu to samo - Odparłam ze śmiechem.

- Ejejej! Jak to znowu? Mówisz to za każdym razem a ja ciągle nie mam pojęcia o co ci kobieto chodzi.

- Może kiedyś ci powiem księżniczko - Wypowiedzenie ostatniego słowa sprawiło mi nie małe trudności, myślałam, że uduszę się ze śmiechu ale wyraz twarzy G-Dragon'a był tego warty - Mimo wszystko myślę, że ogarnąłeś o jaki durny tekst chodziło mi tym razem.

- Wiśniowe?

- Tak, wiśniowe - Wypowiadając te właśnie słowa zdałam sobie sprawę z tego jak ja kocham tego idiotę - I tym wiśniowym spieprzyłeś ten jakże wyjątkowy moment mojego życia.

- Zawsze możemy powtórzyć ten wyjątkowy moment - Rzucił chłopak z zadziornym uśmieszkiem.

Po raz kolejny poczułam usta Koreańczyka na swoich, lecz tym razem pocałunek był o wiele namiętniejszy. Czułam się wręcz zajebiście i nie chciałam tego przerywać ale mimo wszystko to zrobiłam. To była idealna okazja i nie mogłam jej zmarnować.
Kiedy chłopak miał zamiar pogłębić pocałunek jeszcze bardziej, delikatnie go odepchnęłam i odsunęłam się nieznacznie.

Z BIGBANG przemierzam świat Where stories live. Discover now