Part 36

211 9 1
                                    

Luke

Od naszej wczorajszej rozmowy atmosfera między mną, a Carter stała się mniej napięta. Dziewczyna odzywała się znacznie częściej niż poprzednio, ponieważ jak sama uparcie twierdziła chciała przezwyciężyć wszelkie bariery, które mogłyby ją rozdzielić od społeczeństwa.

-Piwo?- zapytałem, unosząc zachęcająco butelkę, którą kupiłem wczoraj w sklepie.

Carter uśmiechnęła się, kręcąc przecząco głową na boki.

-Mieliśmy podobno jechać znowu do miasta, a jak tak dalej pójdzie to będzie trzeba łapać stopa.- mówiła, powracając wzrokiem do jakiejś kartki papieru.

Zaśmiałem się, biorąc kolejny łyk piwa.

-Pamiętasz jak pierwszy raz odwoziłem cię do domu?- spytałem, patrząc na nią wyczekująco.

Dziewczyna wywróciła oczami, rozumiejąc do czego właśnie dążę.

-Powiedziałeś wtedy, że nie takie rzeczy robiłeś po pijaku.-odparła.

-No właśnie.- potwierdziłem, podnosząc się ze swojego łóżka, po czym usiadłem obok niej, spoglądając na kartkę, którą czytała.

Na początku myślałem, że to jakaś notatka, ale gdy tylko zacząłem czytać jej treść to zacząłem powoli oswajać się ze świadomością tego co Carter miała właśnie przy sobie.

-Carter..co to jest?- zapytałem niepewnie.

Zauważyłem, że uśmiechnęła się nieśmiało, odkładając kartkę na bok.

-Piosnka, ktoś mi ją zostawił w szafce.- odparła.

-Romantyczne.- mruknąłem, upijając kolejny łyk.

-Prawda? Napisanie dla kogoś piosenki jest według mnie jednym z najpiękniejszych dowodów na pokazanie komuś, że jest dla nas ważny.- wyjaśniła.

Jakieś dziwne uczucie ogarnęło moje ciało i było tak silne, że czułem ciepło wewnątrz swojego brzucha.

-Wiesz od kogo to jest?- ciągnąłem temat dalej, ciekaw jej odpowiedzi.

-Tak.- odparła pewnie z lekkim uśmiechem.

Odwróciła głowę w moją stronę, chowając kartkę do kieszeni spodni.

-Toby Ross.- dodała.

Poczułem się trochę tak jakbym dostał w mordę. Jakoś tak...najzwyczajniej w świecie chyba przeszkadzało to, że w jej przekonaniu to on mimo wszystko nadal jest kimś ważnym w jej życiu, w przeciwieństwie do mnie.

Czas wreszcie się przyznać przed samym sobą. Byłem, jestem i będę o nią cholernie zazdrosny.

-Ach tak?- udałem obojętnego.- Ross ma duszę artysty.- mruknąłem pod nosem z nutką ironii w głosie, ale Carter najwyraźniej nie zauważyła tego bo jak gdyby nic podniosła się z łóżka i sięgnęła po swój telefon, który schowała do kieszeni bluzy.

-Chyba powinniśmy się zbierać...Jesteś pewny, że możesz prowadzić?- upewniła się.

Przymknąłem oczy, uśmiechając się przy tym słabo.

-Może jeszcze kiedyś nauczysz się nie zadawać takich pytań.- westchnąłem, podnosząc się z miejsca.

Brunetka obdarzyła mnie oburzonym spojrzeniem, po czym ruszyła za mną w stronę wyjścia. Zatrzymała się na korytarzu przy naszych drzwiach, które zamykałem na klucz, czując na plecach jej palący wzrok.

-Możemy przecież pojechać za kilka godzin.- wymamrotała.

Wywróciłem oczami, odwracając się do niej przodem.

His fault L. Hemmings Where stories live. Discover now