Prolog/Patr 1

708 34 0
                                    

Bella

Wpatrywałam się w zegar wiszący nad ciemnozieloną tablicą, zapełnioną różnymi białymi bazgrołami mojej nauczycielki matematyki. Zazwyczaj uważałam na każdej lekcji i starannie przepisywałam wszystko co dyktował nauczyciel lecz dziś czułam ogromny strach i stres przed tym co prawdopodobnie za chwilę się wydarzy... Otóż od dawna byłam dręczona w szkole przez praktycznie każdego, ale zawsze najgorzej było wtedy gdy w okolicy pojawiał się pewien błękitnooki blondyn z trójką swoich przyjaciół. Tak naprawdę to nie wiem czym sobie zasłużyłam na takie traktowanie, choć z biegiem czasu zaczęłam to sobie tłumaczyć czymś w rodzaju "kozła ofiarnego", który zapewne jest w każdej szkole i niestety w moim liceum jestem nim ja.

Obelgi i inne złośliwe komentarze lecą w moim kierunku codziennie od osób z różnych szkolnych środowisk lecz ostatnio coraz częściej zdarza się, że ktoś mnie uderzy... no i to jest właśnie powód mojego zdenerwowania.

Od około tygodnia, po skończonych lekcjach, kiedy już chcę wracać do domu to wspomniany wcześniej blondyn zaczepia mnie wraz ze swoimi przyjaciółmi, a to kończy się wprawdzie niewielkimi, ale jednak zaistniałymi pobiciami na mojej osobie. Mimo, że jeszcze nie trafiłam przez nich do szpitala ani nie zostałam do tego stopnia pobita by siniaki były widoczne, ale jednak boję ich się i codziennie próbuję przed nimi uciec, lecz za każdym razem coś się nie uda...

Zagryzałam ze zdenerwowania wargę, kierując ponownie wzrok na tarczę zegara, ale kątem oka dostrzegłam ruch, który mnie zainteresował, dlatego odwróciłam się w stronę wysokiego blondyna o niebieskich teczowkach i pięknym uśmiechu. Chłopak wyraźnie znudzony siedział przy swoim stoliku, patrząc prosto w moje oczy z tą iskierką grozy... Tak właśnie niby w niewinny sposób wymieniałam się spojrzeniami z Luke'm Hemmings'em, czyli chodzącą definicją zła, niebezpieczeństwa i tajemniczości.

Luke, widząc mój niepokój uśmiechnął się, wystawiając swoją dłoń z szeroko rozstawionych palcami, które zaczął kolejno zginąć. Nie rozumiałam czemu miał służyć ten ruch dopóki przy ostatnim palcu nie zadzwonił dzwonek.

Przerażona jednym ruchem ręki zgarnęłam wszystkie moje rzeczy do torby i możliwie najszybciej uciekłam z klasy, wymijając po drodze napatoczone osoby, które utrudniały mi przejście do wyjścia ze szkoły.

Szło mi całkiem nieźle, ale póki nie znajdę się w zupełnie bezpiecznym miejscu to nie będę wmawiać sobie, że wszystko jest w porządku. Miałam kolejne osoby, wychodzące ze szkoły lub tych, którzy gorączkowo próbowali się gdzieś dostać, a wśród nich nie było żadnego z czwórki nielubianych przeze mnie chłopaków. Podbiegłam uradowana do masywnych drzwi wyjściowych i popchnęłam je mocno by wreszcie znaleźć się poza tym niepokojącym budynkiem.

Świerze powietrze od razu dotarło do moich nozdrzy, zapełniając moje płuca w upragniony tlen, a powoli ciemniejące niebo przypominało mi o tym by lepiej się stąd ulotnić.

Przeszłam na parking na tyłach szkoły gdzie szkolna elita pozostawiła wolne miejsca dla według nich tych mniej ważnych ze mną włącznie. Kroczyłam przez parking prosto do stojaków na rowery, ale nagle poczułam mocny uścisk na moim lewym ramieniu, a później to tylko szarpniecie na bok i mocne zetknięcie z betonową ścianą budynku szkoły. Podniosłam swój zdezorientowany wzrok na winowajce, a pierwsze co ujrzałam to piękne niebieskie oczy, których właściciel wpatrywał się we mnie z pogardą.

Od początku podejrzewałem, że mimo mych starań i tak nie uda mi się wyjść dziś cało.

- Dlaczego chciałaś odejść bez pożegnania?- zapytał sarkastycznie, kładąc ręce po obu stronach mojego ciała bym nie miała jak uciec.

- Ja chcę tylko wrócić do domu.- wyszeptałam po chwili z nadzieją, że może jednak sobie odpuści.

- Tak jak każdy.-prychnął rozbawiony.-Miałem jednak nadzieję, że znajdziesz czas dla swojego kolegi z klasy.- uśmiechnął się do mnie fałszywie, zagryzając przy tym wargę.

- Ja naprawdę nie mam czasu.- spuściłam wzrok ponownie szepcząc pod wpływem przerażenia. - M...muszę już iść.- zająknęłam się przez co byłam na siebie zła.

Dlaczego mimo tylu lat "znajomości" ja musze być taka nieśmiała? Nawet wstydzę się niektórych nauczycieli lub czasem nawet własnej matki, która od wielu lat wychowuje mnie samotnie. Czasem to jest bardzo frustrujące, a zwłaszcza teraz gdy chłopak, który powinien wzbudzać u mnie uczucia inne niż ten zupełnie niepotrzebny teraz wstyd.

Luke jednym zwinnym ruchem ściągnął z mojego ramienia plecak, którego cała zawartość, czyli książki zeszyty, przestarzały telefon i portfel znalazły się na asfalcie tuż przy moich stopach.

Zażenowana spuściłam wzrok, kiedy podniósł jedynie komórkę i portfel, w którym miałam moje niewielkie kieszonkowe.

- Serio?- prychnął na widok mojej starej komórki.- Miejmy nadzieję, że za to chociaż na jedną paczkę fajek mi wystarczy.- rzucił komórką w moją stronę, wkładając brązowy portfel do kieszeni swoich czarnych spodni.

Ze łzami w oczach odczekałam chwilę aż zniknął za zakrętem by paść na kolana i pozbierać wszystkie moje rzeczy z ziemi. Otrzepałam kilka ubrudzonych i wygietych okładek zeszytów nim jeszcze włożyłam je za zamek czarnego plecaka.

Choć teoretycznie teraz już nic niespodziewanego nie powinno mnie spotkać, to i tak rozglądałam się by mieć pewność, że nikt nie widzi gdzie konkretnie odjeżdżam swoim rowerem.

Zależało mi na tym, ponieważ nie mieliśmy wiele pieniędzy, a wszystko co udało się odłożyć trzeba było chować przed nowym partnerem mamy lub wydawać na najważniejsze rzeczy dla mojego braciszka, Petera.

Nikt nie wiedział gdzie mieszkam, nikt nie wiedział, że mój tata nie żyje, nikt nie wiedział, że poza Luke'm równie bardzo boję się swojego ojczyma, nikt nie wiedział dlaczego nie starczy mi pieniędzy na lepsze ubrania, kosmetyki i te inne duperele, nikt nic nie wiedział, ale każdy miał wyrobioną na mój temat opinię.

Hejo!

To moje pierwsze ff i mam nadzieję, że chociaż komuś się spodoba :) Już niedługo zaczną się pojawiać rozdziały, które będą co dwa dni, maksymalnie co tydzień, ale to już zależy akurat od długości rozdziału ;)

His fault L. Hemmings Where stories live. Discover now