Part 11

468 27 1
                                    

Bella

Obudziłam się dziś wyjątkowo wcześnie i jestem pewna, że poza personelem i mną nikt inny nie wstał z łóżka, a to głównie przez wczorajszą imprezę, o której wolałabym zapomnieć i mam nadzieję, że większość z obecnych tam osób za sprawą alkoholu również zapomni o tej chorej inicjacji.

Chyba powinnam przeprosić Drake'a, ale obawiam się, że gdy już do tego dojdzie to jak zwykle przestraszę się i nie będę potrafiła ułożyć sensownego zdania co skończy się kolejną katastrofą.

Siedziałam na swoim łóżku, wpatrując się w dziwaczny wzór na starym dywaniku jak w najciekawszą rzecz na świecie, licząc jednocześnie, że Miley jednak nie była na tyle pijana by przespać cały ten wolny dzień, który chciałam spędzić z nią i Holly.

Na wspomnienie brunetki zaczęłam się rozglądać po pokoju, ponieważ pamiętam, że dziewczyna wchodziła z niebieskooką do pokoju, a później nikt z niego nie wychodził, więc dziewczyna musiała zostać w środku.

Wzrokiem wodziłam po praktycznie całym pomieszczeniu aż wreszcie natrafiłam na Holly, leżącą na podłodze w jakimś grubym kocu, z którego zrobiła sobie coś na wzór legowiska.

Uśmiechnęłam się na ten widok i jednocześnie zrobiło mi się głupio bo ona przez cały czas tam była w czasie gdy ja leżałam w wygodnym łóżku, dlatego postanowiłam w jakiś sposób przenieść ciało drobnej dziewczyny i dziękowałam Bogu za jej szczupłą sylwetkę oraz małą wagę, ponieważ pomimo pewnych komplikacji udało mi się ostatecznie przenieść dziewczynę na moje łóżko. Holly zmarszczyła w uroczy sposób nos i wtuliła się w moją poduszkę, mrucząc pod nosem coś niezrozumiałego.

Uśmiechnęłam się pod nosem na ten widok, zdając sobie sprawę z tego, że przez czas ich zapewne długotrwałego snu będzie mi się potwornie nudzić, dlatego postanowiłam poszukać jakiś ubrań i wyjść z pokoju na spacer po okolicach tego ośrodku tak by odreagować stres z tych wszystkich nieciekawych zdarzeń.

Wygrzebałam z mojej torby parę szarych legginsów i czarną bluzę, pod którymi miałam zamiar ukryć wszelkie niedoskonałości mojego ciała, a następnie przeszłam do części pokoju z umywalką by wykonać podstawową poranną toaletę i rozczesać swoje włosy, które pozostawiłam rozpuszczone.

Nie było szans na pobudkę Miley oraz Holly, więc przez chwilę wahałam się nad tym co zrobić z kluczem, ale ostatecznie stwierdziłam, że nikt ich raczej nie ukradnie, a otwieranie i zamykanie drzwi powinno na wszelki wypadek pozostać do ich dyspozycji, dlatego zostawiłam klucze na niewielkim stoliku między naszymi łóżkami.

Wyszłam na korytarz, prowadzący do innych pokoi gdzie panowała zupełna cisza stopniowo zagłuszana drobnymi dźwiękami oraz chrapaniem za niektórymi drzwiami. Spokój panujący dosłownie wszędzie pozwolił mi na poruszanie się po ośrodku bez jakichkolwiek obaw przez zastrzeżeniami od pani Cooper, choć takie w ogóle nie powinny się pojawić, ponieważ według umowy i jakże "cudownego" plany wycieczki to właśnie dziś przypada dzień, w którym możemy robić co chcemy z pewnymi granicami oczywiście.

Zbiegłam na dół po schodach i minęłam spokojnie recepcje gdzie obecnie akurat nikogo nie było, więc wyszłam spokojnie na zewnątrz, przez co zostałam otulona przyjemnym ciepłym wietrzykiem, rozwiewającym delikatnie moje ciemne włosy. Rozejrzałam się na boki obserwując otaczające mnie miejsce, czyli między innymi puste boisko, niewielki plac zabaw ukryty częściowo między drzewami oraz bramę, prowadzącą do lasu.

Las już nie wyglądał tak strasznie jak w nocy, a właściwie to raczej wręcz zachęcał do wejścia w jego głąb co spośród wszystkich tych "atrakcji" wydało mi się najciekawsze, dlatego pomimo tych dość smutnych wspomnień z wczoraj to i tak coś wewnętrznie ciągnęło mnie do powrotu do tamtego miejsca i choćby obejrzenia tego miejsca w ciągu dnia.

His fault L. Hemmings Where stories live. Discover now