Part 14

457 24 2
                                    

Bella

"Nienawidzę siebie"

Te słowa powtarzam sobie już od jakiś dwóch godzin, które przeznaczyłam na przygotowanie się do wyjścia, krótki telefon do mamy, zjedzenie śniadania, wpakowanie tyłka do autobusu i wytrzymanie całej drogi do miasteczka, w którym obecnie przebywaliśmy.

Zapomniałam czegoś.... Ach tak.... Od rana męczy mnie cholerny kac, który jest jedynym jak na razie powodem, za który się nienawidzę!

Jak mogłam doprowadzić się do takiego stanu? Przecież teraz prawdopodobnie wyglądam o wiele gorzej niż zwykle o czym Blair wspomina mi na każdym kroku, kiedy tylko mnie napotka co było dla mnie dobrym testem na wytrzymałość gdyż nie dość, że mam potwornego i tak przy okazji pierwszego w swoim życiu kaca, to jeszcze z drugiej strony była nasza "wspaniała królowa", której ktoś naprawdę powinien przemówić do rozumu o ile jeszcze taki u niej występuje.

Złapałam się za głowę, przymykając na chwilę oczy. Takie wewnętrzne konwersacje z samą sobą jeszcze raczej mi się nie zdarzały, a przynajmniej nigdy nie nie znosiłam Blair aż tak bardzo jak teraz.

-Kochani podejdźcie proszę bliżej. Przewodnik chce coś ogłosić.- odezwała się do nas pani Cooper.

Wszyscy znajdowaliśmy się na głównej ulicy tego małego miasteczka, która w Sydney przeszłaby jako poboczna uliczka, ale nie to mnie najbardziej zaciekawiło, a raczej to, że my w ogóle będziemy posiadali przewodnika po tak niewielkim miejscu, w którym tak przy okazji byliśmy już pierwszego dnia zwiedzania. To było bez sensu, ale mimo to posłusznie zbliżyłam się do nauczycielki oraz mężczyzny obok niej, przytrzymując po moich obu bokach ledwo przytomne dziewczyny. I Miley, i Holly były zupełnie wycieńczone oraz pozbawione całej energii podobnie jak niektóre inne osoby, więc zastanawiam się jak to możliwe, że pani Cooper tego nie widzi.... albo nie chce widzieć.

Przysunęłam Holly bliżej siebie aby nie potknęła się po drodze, trzymając mocno materiał jej różowej bluzy, a Miley natomiast jako iż wydawała się bardziej świadoma tego co się wokół niej dzieje, w pewnym stopniu była "samodzielna", ale i tak nadal pilnowałam jej, przez co czułam się jak matka z dwójką dzieci.

Nie byłam zbytnio zainteresowana tym co się wokół mnie dzieje, choć i tak udało mi się wychwycić z całej wypowiedzi przewodnika, że czekają nas prawie trzy godziny zwiedzania, a następnie godzina wolna. Tak właściwie to co tu jest do zwiedzania by przeznaczać na to aż trzy godziny, które mogłabym sobie spokojnie przespać.

Zacisnęłam powieki i zagryzłam wargę, chcąc w ten sposób jakoś zmotywować się do przeżycia tego czasu, kiedy nagle kątem oka spostrzegłam znajomą sylwetkę.

Obróciłam głowę w tamtym kierunku dzięki czemu wiedziałam teraz dokładnie Calum'a, który choć jak zwykle wyglądał dobrze, to zdawał się być wręcz siłą przymusowy do wyjścia z pokoju i w ogóle z łóżka.

Jego towarzysz, czyli Luke zdecydowanie nie przypominał wyglądem osoby, która jeszcze kilka godzin wcześniej wypiłam dokładnie takie same lub mocno zbliżone ilości alkoholu, dlatego możliwe, że zapatrzyłam się na niego zbyt długo. Nie potrafiłam jednak zrozumieć jakim cudem on wygląda tak przyzwoicie. Porównując go do całej reszty tamtego, pijącego towarzystwa to wyglądał właściwie jak jakiś bóg bez skazy, choć widziałam po jego oczach, że najchętniej położyłby się spać.

Mężczyzna, będący naszym przewodnikiem był może kilka lat młodszy od pani Cooper, choć różnił się od niej pod względem charakteru, ponieważ podczas gdy ona stała z obojętnym wyrazem twarzy, pilnując naszego stosownego zachowania, on uśmiechał się do nas tak jakby mu za to mieli zapłacić fortunę. Myślę, że on po prostu w ten sposób chciał odreagować widok licealistów, którzy przez swoje zabawy z alkoholem mieli go głęboko w swoim poważaniu, lecz to nie przeszkodziło mu w poprowadzeniu nas przez główną ulicę miasteczka w kierunku kilku sklepów i domów, które podobno były najstarszymi w okolicy. 

His fault L. Hemmings Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz