Part 35

219 15 1
                                    

Luke

Nie mogłem spać, całą noc przewracałem się z boku na bok, a rano męczył mnie okropny ból brzucha, jednak bałem się nawet podnieść z miejsca bo Carter spała tak spokojnie. Wiedziałem, że w momencie gdy otworzy oczy brutalna rzeczywistość powróci, dlatego starałem się zachowywać jak najciszej.

Obserwowałem ją przez dłuższą chwilę, zastanawiając nad tym co się właściwie z nami teraz dzieje i jak załatwić sprawę brunetki tak żeby nie cierpiała jeszcze bardziej niż dotychczas.

Przymknąłem oczy, wzdychając głęboko. Nigdy nie sądziłem, że w wieku zaledwie osiemnastu lat będę miał na głowie takie problemy i, że będę się czuł za kogoś tak bardzo odpowiedzialny jak za nią teraz.

Cichy szmer obok oraz seria innych dźwięków świadczących o tym, że ktoś się porusza utwierdziły mnie w tym, że Carter się obudziła. Momentalnie pokierowałem swój wzrok na dziewczynę, która leniwie się przeciągnęła, a następnie powoli usiadła, naciągając na siebie kołdrę.

Bez słowa siedziała, obserwując nieustannie okno, przez które wdarły się do wnętrza pokoju pojedyncze promienie porannego światła. 

-Chcesz może coś na śniadanie?- zapytałem, przełykając z trudem ślinę.

Brunetka jednak zdawała się być bardzo nieobecna, jakby zagubiona we własnym umyśle. Ciągle wpatrywała się w jeden punkt i nie odpowiedziała mi na moje pytanie. Przytaknąłem sam do siebie, podnosząc się z miejsca. Założyłem na siebie bluzę, przypadkowe spodnie i trampki, a następnie wyszedłem na korytarz, kierując się prosto do stołówki gdzie o ile pamiętam powinno być jakieś świeże pieczywo i coś co moglibyśmy zjeść.

Zabrałem kilka bułek, słoik dżemu i jeszcze jakieś inne pierdoły do kanapek, po czym wróciłem do naszego pokoju.

Tym razem zastałem w nim już ubraną Carter, stojącą nad jej torbą, w której pewnie czegoś szukała. 

Dziewczyna spojrzała na mnie swoim przeszywającym wzrokiem, otwierając nieco usta jakby chciała coś powiedzieć, ale szybko się wycofała.

Chciałem ją namówić aby jednak porozmawiała ze mną, ale zrezygnowałem z tego pomysłu aby nie sprawić by czuła się przeze mnie osaczona. Powtarzałem sobie w głowie, że zacznie mówić gdy będzie chciała, ale mimo to nie zrezygnowałem z mówienia do niej...nawet jeśli rozmawiałem sam ze sobą.

-Nie byłem pewny czego dokładnie byś chciała więc zabrałem to co wydawało się najbardziej odpowiednie. - mówiłem kiedy ona usiadała naprzeciw mnie i bez słowa zabrała jedną z bułek. 

Nie wiedziałem czy mnie słucha, jednak nie zamierzałem się poddawać, zwłaszcza, że bardzo chciałem ją wyciągnąć z tych czterech smętnych ścian.

-Możemy pojechać do sklepu i kupić coś do jedzenia...

-Nie. -przerwała mi cicho, zmuszając do tego abym na nią spojrzał.

Carter spuściła wzrok na swoje kolana.

-Nie dziś...jedźmy jutro.- poprosiła.

Przytaknąłem pośpiesznie.

-Dobrze, zrobimy jak chcesz.- mówiłem.- Ale może chcesz gdzieś dzisiaj wyjść?

Pokręciła przecząco głową. Czułem, że to definitywne i trochę mnie to przerażało bo siedzenie w tym miejscu przyprawiało mnie o dreszcze.

Przez następnych kilka godzin, Carter nie odzywała się ani słowem, a taka cisza w takich okolicznościach zmuszała człowieka do myślenia o wielu rzeczach.

His fault L. Hemmings Where stories live. Discover now