1.Każda historia ma swój początek

27.1K 562 455
                                    

Jest i zwiastun do pierwszej części!
Jak wam się podoba?

6 lat wcześniej

— Neomi, bo się spóźnimy! — krzyczała mama z dołu.
Przejrzałam się ostatni raz w lustrze, aby upewnić się, czy dobrze wyglądam. Blada nieskazitelna cera, długie blond włosy za łopatki. Oczy zielone, które kolorem przypominały zielone liście uschniętych jesiennych drzew.

—Już idę — odpowiedziałam mamie, chwyciłam walizkę ze wszystkimi potrzebnymi rzeczami. Zeszłam na dół ubrana w mundurek jednej z najlepszych Akademii żywiołów. Rodzice byli ze mnie bardzo dumni, że przyjęli mnie do tak prestiżowej szkoły, o której nawet nie śniłam. Czułam, że w akademii przeżyje niesamowite chwile. Nowi przyjaciele, nowe doświadczenie i chłopacy.
Już nie mogę się doczekać, aż przeżyje swoją pierwszą niepowtarzalną miłość.
Strój akademicki składał się z białej koszuli błękitnej spódniczki, żakietu niebieskiego z logiem Akademii. Kolory mojego mundurku reprezentowały mój żywioł, jakim była woda.
Mówiono zawsze, że jest to szlachetny żywioł i obdarowani są nim najzdolniejsi magowie.

— Ślicznie wyglądasz — powiedziała moja mama.
Niewysoka szczupła kobieta z blond włosami i jasnej karnacji kucnęła przede mną i uśmiechnęła się troskliwie. Założyła jeden kosmyk włosów za ucho i pocałowała mnie w czoło.

— Dziękuje. — Odwzajemniłam uśmiech.

— Jedziemy? — spytał się tata, schodząc po schodach z kamienną miną. Miał humor taki jak zawsze i minę taką jak zawsze, czyli obojętna i zimną.

— Tak. — Mój entuzjazm trochę opadł, gdy zobaczyłam, że tata nawet dziś nie chce się uśmiechnąć. Wyszłam z domu i siadałam wygodnie do pojazdu przypominającego samochód ludzi, lecz u nas w naszym świecie nazywało się to Mombai. Było to połączenie samochodu, z karcą. Mombai był symbolem bogactwa, ponieważ tylko bogate rodziny mogły pozwolić sobie na taki pojazd. Jak się już pewnie domyślacie, pochodzę z zamożnej rodziny, w której liczy się sukces. Dlatego od najmłodszych wpajano mi wartości: nikomu nie ufać, nie pokazywać słabości i liczę się tylko ja.
Dojechaliśmy do peronu na ulicy Pojednania, z którego można było dojechać w różne miejsca świata nadnaturalnych. Przeważnie właśnie pociągami podróżowali mało zamożne rodziny.
Peron był dosyć duży i zbudowany z różnego rodzaju kamieni. Wyróżniały go malunki opisujące historie wielkich magów i innych istot nadnaturalnych.
Czemu ulica Pojednania?
To nie jest tak, że jest to przypadkowa nazwa.
Ulica nazywał się tak, ponieważ wiele lat temu w miejscu, gdzie obecnie znajduje się peron, wszystkie żywioły się zjednoczyły i skończyły wieloletnie walki pomiędzy sobą. Najpotężniejsi władcy zawsze żyli w czasach wojen i smutku. A to tylko dlatego, że wszyscy czworo chcieli pełnej władzy.
Wzięłam swoje bagaże i stanęłam na peronie, przyglądając się wszystkim po kolei. Byli tu chłopcy i dziewczynki w różnym wieku. Poubierani w kolory białe reprezentujące powietrze, czerwone- ogień, zielone symbolizujące ziemie i niebieski, czyli mój żywioł reprezentujący wodę.
Przede mną piękne 8 lat nauki w Akademii żywiołów. Można powiedzieć, że mam łatwiej, bo rodzice są jednymi z najpotężniejszych istot. Mama włada wodą i powietrzem, a tata ogniem i ziemią. Ja odziedziczyłam tylko jedną moc po mamie, lecz jest mi zupełnie wystarczająca. Podwójna lub potrójna moc jest niezwykle rzadka i nie spotykana, a już nawet nie mówiąc o pełno możności. Nie potrzebuje zbędnej uwagi, która w takim przypadku zostałbym obdarowana.

— Pierwszy rok jest najtrudniejszy — powiedział tata, sprowadzając mnie na ziemie. Wiem, że oczekuje ode mnie jak najlepszych wyników, a ja będę chciała sprostać jego wymaganiom.

— Moja mała dziewczynka... — Rozczuliła się nade mną rodzicielka.

— Mam już 11 lat! Nie jestem taka mała — mówiłam zdenerwowana, nie lubię, jak ktoś mnie nazywa małą dziewczynką. Czuje się już bardzo dorośle i nikt mi nie powinien wmawiać, że jestem mała i nic nie wiem o życiu.

Dziedziczka Żywiołów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz