#37

3.3K 282 151
                                    

*Adrien*

Co ja mam począć w tej sytuacji?

W domu zaczyna mi się kończyć zapas waleriany a jej dalej nie ma.

Nie wiem czy coś się stało czy to ja coś złego zrobiłem.

Walnąłem głową w biurko z nadzieją, że pomoże mi to rozwiązać problem.

Nagle drzwi do gabinetu otworzyły się.

Wróciła?!

A nie, to tylko moja mama.

-Przyniosłam wam pocztę... dalej jej nie ma? Coś ty znowu narobił?
-Ja? Nic. Tak mi się przynajmniej wydaje.
-Piłeś?
-Nie.
-To co tak dziwnie pachnie?
-Waleriana.

Jedna z kopert którą przyniosła zwróciła moją uwagę.

Wziąłem ją do ręki i otworzyłem.

Wypadły z niej dwa pierścionki.

O mój Boże.

-Co to?
-Obrączka i pierścionek zaręczynowy Marinette.
-O kurczę.

To mało powiedziane.

-Adrien, może ty idź do domu. Weź sobie wolne do końca tygodnia. W tym stanie to ty i tak nie dasz rady pracować.

Może ma rację.

No ale co jeśli będą chcieli okup i przyślą list do firmy?

-Mamo, jak przyjdzie coś jeszcze do mnie to zadzwoń.
-Dobrze, i nie martw się, znajdziemy ją.

Musimy.

Przecież nie przepadła jak kamień w wodzie, ktoś musiał coś widzieć.

Ale chwila, przecież koperta nie była zaadresowana, skąd mama wiedziała, że jest do mnie?

Wziąłem list do ręki i poprosiłem mamę o wyjaśnienie.

-Ten rudy chłopak z recepcji mi to dał, mówił, że miał ci ją przekazać do rąk własnych ale uparłam się, że ci to zaniosę.

Rudy chłopak z recepcji.... Nathaniel.

Już dawno prosił się o łomot ale teraz to przesadził.

Nawet nie zauważyłem kiedy uderzyłem ręką w biurko.

-Adrien tylko nie rób niczego głupiego.

Nie bój się mamuśka, jeszcze ich wszystkich wyjaśnię.

Czym prędzej poszedłem do windy i nacisnąłem guzik z numerem zero.

Mam nadzieję, że ten idiota jeszcze tam będzie.

No i mam cię.

-Skąd to wziąłeś? Kto ci to dał? A może to od ciebie?
-J..ja  nie wiem o co panu chodzi.
-Gadaj!
-Ale ja naprawdę nie wiem o co chodzi.
-Co z ciebie za pracownik, już dawno powinienem cię zwolnić.
-Zwolnić? Ale jak to?! A widzi pan, przypomniałem sobie. Taki facet to przyniósł, cały na czarno ubrany, włosy też miał czarne.
-No widzisz, da się. A teraz pokazuj mi nagrania z kamer.
-Z tą sprawą musi pan iść do ochrony.

Jak do ochrony to do ochrony.

***

Cholera nie mam pojęcia co to jest za gość.

Ktoś musiał go wynająć.

Znajdę ją tak czy siak.

Przetrzepię cały Paryż.

Może to pora by zawiadomić policję.

Cholera czemu ja wcześniej na to nie wpadłem.

Chociaż zanim oni ją znajdą to miną tygodnie.

Może lepiej będzie jak wynajmę prywatnego detektywa.

Martwię się o nią.

Co jeśli źle się czuje, ma mdłości albo inne jeszcze gorsze dolegliwości?

Cholera ja też tu siedzę jak kołek i nic nie robię.

Zaraz znowu zadzwoni jej mama i co ja jej powiem?

A co jeśli to z mojej winy ją porwali?

Wrogowie albo inni nieprzyjaciele.

No nie wybaczę sobie tego.

Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.

To ona? Nie no po co miała by dzwonić.

Otworzyłem drzwi i nie byłem zadowolony z tego co zobaczyłem.

Tylko jej tu brakowało.

-Adrieński! Przyszłam cię pocieszyć po stracie żony!

Rzuciła się na moją szyję wraz z jej ustami glonojada.

Błagam trzymajcie mnie bo zwymiotuję.

-Chloe czego chcesz?
-Nie musisz się już martwić, twoja pocieszycielka już tu jest.
-Idź sobie.
-Ale Adrien! Jeszcze możemy stworzyć szczęśliwą parę! Ja już ci nawet wybaczyłam to że, mnie porzuciłeś.
-Wynoś się bo chociaż nigdy tego nie robię, to cię uderzę.

No dobra może prawie.

Ale przecież to nie specjalnie było!

Marinette już nie jest na mnie za to zła, chyba.

-Adrien..
-Wynoś się.
-No dobrze, jesteś w złym humorze dzisiaj, wrócę kiedy indziej. Paaaaaa.

Idź i nie wracaj diablico przeklęta.

Ile razy można jej powtarzać, że nie interesuje mnie jej towarzystwo?

Chwila... Skąd ona wie, że nie ma Marinette?

-----------------------------------------------------------

Wyrocznia zdecydowała.

Ale tą decyzję poznacie w następnym rozdziale.

Chyba następnym.

|Miraculum: Ślub od pierwszego wejrzenia|AU|Where stories live. Discover now