#9

5K 369 312
                                    

*Marinette*

Po skończeniu pracy czekałam na Adriena przy recepcji.

Miał jeszcze sesje zdjęciową.

Oddałam kluczyk rudowłosemy chłopakowi na recepcji.

-Co taka piękna dama tam dźwiga.
-Ty tylko kilka papierów, nie są ciężkie.
-Może pomogę?
-Nie trzeba. Czekam na kogoś.
-Tak w ogóle to jestem Nathaniel.
-Marinette.
-Długo tu pracujesz? Nie widzieliśmy się wcześniej.
-Od tamtego tygodnia.
-Jak udało mi się przeoczyć taką piękność?
-Wiesz...

Moją wypowiedź przerwał mi mocny uścisk na nadgarstku.

To był Adrien.

Ciągnął mnie w stronę windy prowadzącej na parking.

-Adrien.. puść mnie...

Jego oczy kipiały złością, a jego uścisk był jeszcze mocniejszy.

-To boli..

Moje oczy powoli zaczęły zachodzić łzami.

Drzwi windy otworzyły się, Adrien wrogo na mnie spojrzał i zaprowadził mnie w tronę auta.

Dopiero tam mnie puścił.

O co mu chodzi?

Zrobiłam coś źle?

Położyłam segregator i torebkę na kolanach.

Wparójąc się w widok za oknem próbowałam odpędzić łzy.

*Nathaniel*

Pod koniec dnia odkładałem wszystkie klucze tam, gdzie ich miejsce.

-Rose? 121 czyje to kulcze?
-Państa Agreste.
-Pani Aurore znowu zmieniła biuro.
-Ona nie. Jej syn i synowa.
-Co? Adrien ma żonę?
-Człowieku, co ty internetu nie przeglądasz?
-Nie stalkuje mojego pracodawcy.
-To chyba pora zacząć.

Przypomniałem sobie zajście z przed kilkunastu minut.

-Jego żona ma na imię Marinette?
-Tak,a co?
-Już po mnie. Chyba możemy się pożegnać.
-Co zrobiłeś?
-Zarywałem do niej.
-No głupi jesteś. Nikt Cię nie nauczył żeby na obrączki patrzeć?

Zostało tylko się pakować.

*Adrien*

Marinette zjadła obiad i pobiegła na górę.

No tak.

Najlepiej uciekać przed problemem.

Przypomniałem sobie załzawione oczy Mari.

Cholera.

To ja ją skrzywdziłem nie ona mnie.

Co ja narobiłem?

Jak ona musi się teraz czuć?

Muszę ją przeprosić.

Zaparzyłem dwie herbaty i zabrałem je na górę.

Po cichu otworzyłem drzwi.

Granatowłosa leżała skulona na kanpie przed telewizorem.

Postawiłem filiżanki na ławie.

Śpi.

Przyniosłem koc z garderoby i ją nim przykryłem.

Usiadłem obok.

Marinette powoli otwarła oczy i podciągła się na łokciach.

Dobra, nie zchrań tego.

-Marinette...przepraszam. Nie wiedziałem jak zapanować nad emocjami. On tak na Ciebie patrzył.. następnym razem mu przywalę.
-Spokojnie... on mi się nawet nie podoba.
-Przepraszam Cię. Nie wiem jak do tego doszło.

Spojrzałem na jej siny nadgarstek.

-Uderz mnie.
-Co?
-Uderz mnie, zasłużyłem.

Zamknąłem oczy i czekałem na moją kare.

Zamiast uderzenia poczułem usta Mari na moim policzku.

Otworzyłem oczy żeby się upewnić czy to aby napewno nie sen.

Marinette siedziała na przeciwno mnie, zawstydzona wpatrując się w swoje dłonie.

Bez zastanowienia posadziłem ją sobie na kolanach i przytuliłem.

-Nie zasłużyłem na Ciebie.
-To ja nie zasługuję na Ciebie. Powinieneś być z jakąś piękną, bogatą i sławną modelką.
-A nie jestem?
-Nie jestem ani piękna, ani sławna, ani bogata.
-Jesteś piękna i chyba dawno nie zaglądałaś na swoje konto bankowe, a sławna też będziesz, uwierz mi.

Poczułem wilgoć na koszuli.

Nie chcę żeby znowu przezemnie płakała.

Odsunąłem się trochę i złapałem palcami jej podbródek.

Czerwone powieki jeszcze bardziej podkreślały jej piękny kolor oczu.

*Marinette*

O nie.

Wiem co on planuje.

Ale ja nie umiem się całować...

Wyśmieje mnie i ucieknie.

-Mogę?

No przecież nie powiem, że nie.

-Pytasz żony czy możesz ją poc....

Zostałam uciszona przez jego usta.

Zamknęłam oczy i próbowałam jak najlepiej oddać pocałunek.

Poczułam te słynne "motylki w brzuchu".

To chyba będzie moje nowe hobby.

-----------------------------------------------------------

|Miraculum: Ślub od pierwszego wejrzenia|AU|Where stories live. Discover now