Rozdział 39

3.2K 196 34
                                    

Dla Rose nic już nie było jasne. Zagubiła się między rzeczywistością a tym, co działo się w jej głowie. A właściwie tym, co wydarzyło się chwilę temu. Ten głos, zrozpaczony , jednocześnie pełen odwagi i siły wciąż był słyszalny w jej umyśle, jak  uporczywe echo odbijające się od ścian.

Zabiłem...

Czy nie dość już śmierci? Nie dość cierpienia? Czemu T musiał to zrobić?

- Rose, na litość Boską! - usłyszała głośny krzyk Newta.

Wtedy wróciła na ziemię. Spojrzała na niego, a w jego brązowych oczach ujrzała łzy, które spłynęły po bladych policzkach. Następnie przeniosła wzrok na Minho. Przyjaciel patrzył na nią w troską, jednak wyglądał jakby się czegoś bał. Czy jej zachowanie było aż tak przerażające? Obejrzała się dookoła, oglądając twarze Streferów. Nie wiedzieć czemu zrobiło jej się wstyd, ponieważ znów zrobiła zamieszanie wokół swojej osoby, ale przecież nie celowo, prawda?

Próbowała wstać, lecz nie miała na tyle siły i przechyliła się na bok, gdzie znajdował się Minho. 
- Jest zimna. - powiedział do przyjaciela.
- Zanieśmy ją do szpitala. - odparł Newt.
- Nie. - sprzeciwiła się, a blondyn już otwierał usta, aby coś powiedzieć, jednak Rose uciszyła go ruchem ręki. - Po prostu pomóżcie mi wstać.

Chłopcy spojrzeli na siebie z powątpiewaniem, ale spełnili jej żądanie. Chwycili ją za przedramienia i delikatnie unieśli do góry. Brunetka zamknęła oczy, unormowała oddech.
- Chodźmy stąd, proszę Was. - wyszeptała.
- Dobra, sztamaki, koniec zbiegowiska! Wam nigdy nie zrobiło się słabo? - zawołał złowrogo Azjata, patrząc na wszystkich. Jego słowa pomogły.

Newt chciał złapać Rose za rękę, jednak ona wyrwała mu się i uśmiechnęła przepraszająco. Nastolatek nie rozumiał jej dziwnego zachowania, czując lekki ucisk w sercu. Postanowił to zignorować.  Cała trójka udała się do Bazy, a po drodze spotkali Alby'ego, któremu obiecali przecież, że będą informować go o wszystkim. Poszedł więc z nimi, a gdy wszyscy znaleźli się już w pokoju Rose ta zaczęła opowiadać im o swoim przeżyciu.
- To... - wbiła wzrok w sufit. - uczucie porównywalne do tego, jakby ktoś wdarł wam się do głowy i zaczął coś mówić. Mówić wszystko głosem tak załamanym, zmęczonym, że aż samo tacy się stajecie. T kogoś zabił, a nawet kilka osób. Nie mam pojęcia czemu, ani w jaki sposób, jednak wiem jedno. Stwórcy mieli w tym swój udział, napewno.

Chłopcy byli przejęci całą historią, ale cóż mieli zrobić? Nie wiedzieli czy owa sytuacja wpłynie jakoś na ich życie i czy nadal są bezpieczni. Co tu dużo mówić, czuli się tak codziennie.

Zbliżał się wieczór, a Rose nie opuściła swojego pokoju odkąd wyszli jej przyjaciele. Siedziała na parapecie, patrząc jak Streferzy biją się pod drzwami łazienki. Może Minho znów zapragnął wziąść długo i relaksujący prysznic?
Brunetka zaśmiała się na tą myśl, po czym cicho westchnęła. Słońce było już nisko, lada moment miało zajść za mury Strefy. Mimo okoliczności był to piękny widok, a szczególnie z jej położenia.
Nagle poczuła czyjeś dłonie oplatające ją delikatnie w talii. Wycelowała w intruza nożem, który zawsze miała przy sobie. Po chwili ujrzała Newta unoszącego dłonie w geście obronnym.
- Wylaksuj, to tylko ja.
- Nie skradaj się tak więcej. - powiedziała, a następnie popatrzyła na nóż wciąż wycelowany w blondyna. On również na niego spoglądał. - Przepraszam, to odruch.
- Rozumiem, nic się nie stało. - uśmiechnął się delikatnie. - Przyszedłem, bo się martwiłem. Jesteś jakaś niespokojna.
- A ty byś był? - spytała, marszcząc brwi i schodząc z parapetu. - Nie sądzę.
- Ej, nie denerwuj się. Chcę tylko pomóc. - kontynuował.

W tamtym momencie Rose jeszcze bardziej posmutniała. Wyżywała się na Newcie, który nawet nic jej nie zrobił. Pragnął najzwyczajniej w świecie z nią być, bo przecież ją kochał. Niedawno jej to wyznał. Myślała, że po tym coś się zmieni, lecz zamiast rozwijać ich relacje ona oddalała się od niego, nie wiedząc czemu. A przecież tego nie chciała.
Samotna łza spłynęła po jej policzku, a Newt widząc to zrobił krok w jej kierunku.
- J-ja przepraszam. - szepnęła Rose. - Sprawiam Ci tylko ból.
- Rosie, skarbie. To nieprawda. Jesteś moją różyczką, pamiętasz? Każdy może mieć gorszy dzień, to w pełni zrozumiałe. Jeśli chcesz, żebym poszedł to powiedz.

Nastała chwila ciszy, aż w końcu drżący głos brunetki ją przerwał:
- Nie idź. Proszę.

Newt przytulił ją i ucałował w czubek głowy.
- Kocham Cię, wiesz? - odparł.
- Tak, wiem.

Czemu jednak nie mogła powiedzieć mu tego samego?

~
Przepraszam, że "długo" nie było nowego rozdziału i że ten jest dość krótki, ale jakoś ostatnio nie mam weny ;-; Może spowodowane jest to stresem 😔 Mam nadzieję, że rozdział umili Wam wieczór, bo pamiętajcie, że jutro znów szkoła 😒

Więźniowie uczuć || NewtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz