Rozdział 4

7.5K 413 66
                                    

Nazajutrz Rose obudził Alby i poinformował ją, że za trzydzieści minut ma wstawić się u Gally'ego. Dziewczyna niechętnie wstała i udała się do łazienki. Wzięła szybki prysznic, ubrała w wygodne spodnie i szary t-shirt. No cóż, nie miała zbyt dużego wyboru w kwestii ubioru. Po załatwieniu porannej toalety poszła na śniadanie, gdzie czekał na nią Mihno.
- Hej, a gdzie Newt? - spytała.
- Ma coś do omówienia z Albym. I jak spało się w pokoju?
- Świetnie! Wreszcie nie bałam się, że jakiś psychol położy na mnie łapska. - zaśmiała się.
Gdy zjadła, pożegnała się z Minho i życzyła mu miłej pracy. Sama zaś ruszyła ku Gally'emu, który był już zniecierpliwiony.
- Ile można na Ciebie czekać do cholery?! - krzyknął.
- Wylaksuj, to tylko pięć minut.
- To, że inni traktują Cię za bardzo ulgowo, to nie znaczy, że u mnie też tak będzie.
Brunetka zmarszczyła brwi. W jego słowach było ziarenko prawdy, ale nie widziała w tym nic złego. Była dziewczyną, to logiczne, że nie miała aż tyle sił by nosić coś bardzo ciężkiego czy zajmować się typowo męskimi zajęciami. Poza tym chłopcy byli po prostu mili i zachowywali się jak na ludzi wychowanych przystało.
- Nie wątpię. - mruknęła.
Gally pokazał jej, co ma robić, po czym wrócił do swoich zajęć. Przez dwie bite godziny musiała przybijać deski. Z nim to naprawdę nie było przelewek.

Po pracy była pewna, że napewno nie dostanie się do Budoli, z czego się cieszyła. Gbur Gally nie mógłby być jej szefem, nigdy.

Dzień później Rose była na nogach już od świtu. Podekscytowanie ogarniało ją na myśl, że spędzi dziś z przyjacielem, a na dodatek zobaczy Labiryt. Może była to jej jedyna szansa?
Wyszła na zewnątrz i od razu spostrzegła Newta, opierającego się o ścianę budynku. Zaszła go od tyłu i zasłoniła oczy.
- Księżniczko wiem, że to ty. - powiedział natychmiast.
- A to niby skąd? - przytuliła się do niego.
- Tylko ty w całej Strefie masz takie gładkie dłonie.
Dziewczyna zarumieniła się, później razem z blondynem poszli coś przekąsić, a następnie pod Wrota.
- Ogay, po pierwsze, musisz być bardzo ostrożna i postaraj się nie zginąć. Nie będziemy oddalać się daleko, żeby nic Ci się nie stało. Po drugie, masz się mnie słuchać bez względu na wszystko. Po trzecie, spróbuj zapamiętać jak najwięcej, później zobaczymy ile pamiętasz.

Kiwnęła głową, po czym wbiegli do Labiryntu. Znajdowało się tu skoro bluszczu, mury były nieco niższe, niż te, które otaczały Strefę. Najpierw skręcili w prawo, a Newt przystanął.
- Bóldożercy rzadko atakują za dnia, choć kilka razy się zdarzyło. Zawsze wychodzą w nocy, więc jeśli ktoś zostanie tu właśnie wtedy, to nie wróci żywy. Czasem te cholerne paskudztwa podrzucają nam zwłoki pod same Wrota. - wyjaśnił.

Rose doskonale wiedziała, jak wygląda ten stwór. Newt pokazał jej go kilka dni temu i od razu stwierdziła, że nie wyglądał zbyt zachęcająco.
Zagłębili się bardziej w Labirynt, biegnąc żwawo. Piwnooka zrozumiała, że lubi biegać, było to napewno lepsze zajęcie niż przybijanie desek.
Chłopak tłumaczył jej dokładnie każdy szczegół swojej pracy, wymieniając również niebezpieczeństwa z nią związane.
Wracając, ścigali się, kto pierwszy dotrze do wyjścia. Newt doskonale obmyślił to zadanie, miało ono sprawić, czy Rose uważnie go słuchała i zapamiętała drogę. Ku jego zaskoczeniu udało jej się go wyprzedzić i dobiec do Strefy.
- Jesteś wolniejszy niż myślałam! - wydyszała, ocierając czoło z potu.
- Dałem Ci fory. - prychnął.
- Tłumacz się.
Udali się do Patelniaka, po czym usiedli nad jeziorem z jabłkami w rękach.
Rzucali kamyki do wody, patrząc jak jej powierzchnia niespokojnie drga.
Rose spojrzała w niebo i westchnęła.
- O czym myślisz? - spytał Newt, patrząc się na nią.
- Nie jest tu tak źle.
Jej słowa go zszokowały. Była od kilku dni i mówi, że nie jest tu źle. Gdy oni tu przybyli sikali w gacie po kątach. Oczywiście była to inna sytuacja, ale czy ona nie pragnie stąd uciec? Co z tą dziewczyną jest purwa nie tak?
- Serio tak uważasz?
- Mamy wszystko, co nam jest potrzebne, jesteśmy tu bezpieczni, no chyba, że jesteśmy w Labiryncie. Z resztą sam nazwałeś to miejsce domem. Skąd wiesz, że ci, którzy nas tu wysłali nie chcieli nas przed czymś uchronić? Po za tym jesteście tu wy, jesteście moimi przyjaciółmi, co automatycznie sprawia, że życie w Strefie staje się nie do zniesienia. - zaśmiała się. - Żartuję, sprawiacie, że nie chce się stąd uciec, choć jak każdy człowiek pragnę wolności.

Newt bacznie analizował każde jej zdanie. Nigdy nie przeszło mu na myśl, że Stwórcy chcieli ich chronić. Chociaż w sumie trzeba rozważyć wszystkie opcje. Może i Rose miała rację? Sam już nie wiedział.
Dziewczyna położyła się na trawie, nie mówiąc już nic. On również nie wiedział, co ma w tej chwili powiedzieć. Zauważył że na ciele Rose pojawiła się "gęsia skórka".
- Zimno ci? - zapytał.
- Troszkę.
Miała na sobie tylko bluzkę bez rękawów, a zbliżała się noc.
Newt ściągnął swoją koszulę, po czym podał jej.
- A tobie nie...
- Jest ogay, weź ją. - przerwał jej, a brunetka odwdzięczyła mu się szerokim uśmiechem. - Tylko mi ją później oddaj, to moja ulubiona.
- A przez chwilę myślałam, że jestem cholernym dżentelmanem, smrodasie. - odparła, ubierając koszulę, a następnie położyła się obok przyjaciela.
On odruchowo objął ją ramieniem, ale po chwili odsunął się.
- Cholera, przepraszam.
Rose zaśmiała się i powiedziała:
- Nie masz za co, to było miłe.
Te słowa sprawiły, że Newtowi zrobiło się jakoś ciepło w środku. Uniósł kąciki ust i znów otulił ją ramieniem, a ona wtuliła się w jego klatkę piersiową.
Po jakimś czasie usłyszał jak oddech dziewczyny się wyrównuje, zrozumiał wtedy, że zasnęła. Sam nie wiedział, kiedy również odpłynął do krainy Morfeusza.

~
To już 4 rozdział ❤ przeczytałaś/eś? Zostaw coś po sobie 😘

Więźniowie uczuć || NewtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz