Rozdział 8

7.1K 395 159
                                    

Miesiąc później sytuacja w Strefie wróciła do normy.
Rose przyzwyczaiła się do faktu bycia jedyną dziewczyną w tym otoczeniu. W jakiś sposób odpowiadało jej to, nie miała konkurencji, była jedyna, wyjątkowa. Nie czuła się samotna, miała przyjaciół, którzy zawsze jej pomagali i którzy byli dla niej jak starsi bracia.

W dalszym ciągu jednak nie znaleziono chłopaka, który ją uderzył. Rose czuła się w ciągłym zagrożeniu, była bardziej czujna. Newt i Minho również. Wiedzieli, że muszą ją chronić.
Newt szkolił ją na Zwiadowczynię, więc codziennie spędzali ze sobą mnóstwo czasu, z czego byli zadowoleni.
Chłopak nie mógł odpędzić od siebie myśli, że gdy zostanie już przygotowana, będzie musiał przydzielić jej jakiegoś Strefera do pary. Cholernie nie chciał tego robić, bo przywiązał się do tej szalonej brunetki, która codziennie sprawiała, że na jego twarzy pojawiał się uśmiech.
Bał się również, że owy napastnik, który ją zaatakował może być jednym ze Zwiadowców. Może powinien porozmawiać o tym z Albym? Mimo, że uwielbiał biegać razem z Minho, to sądził, że będzie lepiej, jeśli zostanie z nią. Przyjaciel raczej nie będzie miał mu tego za złe.
Siedząc pod drzewem i rozmyślając nie spostrzegł Rose i Minho, którzy cicho się do niego zbliżał.
Azjata trzymał w rękach wiadro wypełnione kostkami lodu.
Kiedy byli pewni, że blondyn śpi, podeszli bliżej. Rose odchyliła delikatnie jego kołnierz, a Mihno wysypał tam zawartość wiadra.
Newt jak poparzony odskoczył, zrywając się na równe nogi.
- Purwa! Niech ja was tylko dopadnę! - krzyknął, goniąc dwójkę przyjaciół.
Tamci natomiast śmiali się do łez, biegnąc ile sił w nogach.

Cholera, przecież jestem Zwiadowcą! Muszę ich dogonić! Debilu...Oni też nimi są.

Wreszcie Rose potknęła się i runęła na ziemię. Zaskoczony Newt również się wywrócił, lądując wprost na nią.
Uniósł delikatnie głowę i spostrzegł, jak blisko jej twarzy się znajduje. Ich oddechy były przyspieszone, a panująca między nimi atmosfera nie pozwalała im na uspokojenie się. Chłopak przeniósł wzrok na rozchylone usta swojej przyjaciółki, natomiast ona wciąż wpatrywała się w jego oczy.
W tym czasie podbiegł do nich Minho, który postanowił przerwać niezręczną sytuację.
- Mam was zostawić samych? Bo widzę, że na siebie lecicie! - zażartował.
Wtem Newt odprzytomniał, a na jego policzkach zawitały rumieńce. Wstał i podał rękę Rose. Była teraz znów niebezpiecznie blisko.
- Emm... Sorki? - wymamrotała, chichocząc.
- Zemszczę się, wiesz o tym? - dopowiedział blondyn.
- Poniekąd. - uśmiechnęła się.

Rose szła dumnie, oglądając pracujących Steferów. Przy pasie miała zawieszony futerał na noże, który podarował jej Alby, prosząc aby na wszelki wypadek miała je przy sobie. Czarnoskóry nauczył ją strzelać z łuku, co nie trwało długo, ponieważ okazało się, że Rose ma do tego talent.
Zauważyła, że Zart razem ze swoim przyjacielem Peterem jej machają, co szybko odwzajemniła. Cieszyła się, że mieszkańcy Strefy ją polubili. No... oprócz kilku.
Stanęła przed drzwiami Bazy, do której weszła po chwili zawachania. Wiedziała, że w środku są jej przyjaciele.
Przywitali ją szerokimi uśmiechami, zachęcając do podejścia.
- Co, sztamaczko? Zmęczona po dzisiejszym bieganiu? - spytał Newt, kładąc rękę na jej ramieniu.
- Mów za siebie! To Ty wbiegłeś po mnie, znowu. - odparła i dała mu kukśtyka w bok.
Chłopak jęknął, po czym rozmasował bolące miejsce.
- I że ty, Newt dałeś się zaatakować dziewczynie. - westchnął rozbawiony Mihno.
- Chcesz być następny? - spytała "groźnie", powoli się do niego zbliżając.
- Nie, nie. - powiedział i wystawił ręce do przodu.
Pozostała dwójka zaśmiała się, a Newt dodał:
- I że ty, Mihno dałeś się zastraszyć dziewczynie.
Azjata prychnął zirytowany i usiadł na krześle.
- Rose, chciałaś o czymś porozmawiać? Ktoś ci się naprzykrzał? - zapytał Alby.
- Wszystko w porządku. - uśmiechnęła się. Była mile zaskoczona jego troską. - Chciałam tylko powiedzieć, że jestem jedyną dziewczyną w Strefie i...
- Spostrzegawcza jesteś. - wtrącił Minho, a ona rzuciła w niego leżącym na stole ołówkiem.
- Boże! Chcesz mi, purwa, wybić oko?! - odrzekł, zasłaniając oczy.
Westchnęła, chichocząc i spojrzała na Alby'ego.
- Kontynuuj i nie zwracaj uwagi na tego smrodasa. - kiwnął głową na Mihno.
- Ogay, więc chciałam zaproponować dołączenie mnie do Zgromadzenia. - oświadczyła.
Trójka Streferów popatrzyła na nią z wyraźnym szokiem, unosząc przy tym zabawnie brwi.
- Eee... Ale tam są sami Opiekunowie. - powiedział Newt.
- Wcale nie, Minho nie jest Opiekunem, a mimo to uczestniczy w spotkaniach. Z tej racji, że jestem jedyną przedstawicielką płci przeciwnej, chcę mieć jakieś zdanie w panujących tu sytuacjach.

Więźniowie uczuć || NewtWhere stories live. Discover now