Rozdział 11

6.2K 320 151
                                    

Newt miał prawdziwy mętlik w głowie. Mógłby przyciąc, że zna tę piosenkę, ale skąd? Głos Rose był dla niego tak piękny i znany, że nie mógł oderwać od niej wzroku. Przed jego oczami pojawił się krótki prześwit wspomnienia. Zamiast brunetki siedzącej na pieniu drzewa pojawiła się jej młodsza wersja znajdująca się na łóżku. Tylko tyle.
Z zamyślenia wyrwały go oklaski Steferów. Rozglądnął się zdezorientowany, jednak po chwili sam dołączył się do braw.
- Nieźle, co? Kojarzę to, jakbym już kiedyś to słyszał, ale pewnie mi się zdaję. - powiedział Mihno, który następnie napił się ze swojego słoika. 
Bił się z własnymi myślami. 

Mówić mu, że ja również mam podobne stwierdzenia? Jednak wtedy mógłby zacząć podejrzewać, że Rosie ma wspomnienia... Na razie zostawię to tak, jak jest.

- Nie założyłeś się przypadkiem z Rosie, smrodasie? - spytał Newt.
- To woda. - mruknął niezbyt zadowolony. - Więcej się nie zakładam o tak trudne rzeczy.
Blondyn zaśmiał się cicho, po czym odszukał wzrokiem dziewczynę, która była otoczona przez grupkę chłopców.
- Chyba czas interweniować! - odrzekł rozbawionym głosem.
- Ruszamy! - zawołał wojowniczo Azjata, po czym pobiegł przez siebie.
Newt przewrócił oczami i ruszył za przyjacielem, a widząc jak ten wpada na jednego ze Streferów, wybuchł niekontrolowanym śmiechem. Słyszał jeszcze jak owy chłopak krzyczy coś do Mihno, jednak on machnął tylko na niego ręką.
- Nie ma jeszcze późnej godziny, a Ty już jesteś pijany? - spytała Rose, unosząc brwi.
- Oszalałaś?! Jestem 100% trzeźwy! Newt potwierdzi! - zarzekał się.
- Z bólem serca... potwierdzam. - odparł, gdy stanął obok nich.
- No widzisz! Zaraz... Jak to z bólem serca, krótasie!? Myślałem, że jesteś po mojej stronie!
- Cholernie mi przykro, Mihno, ale chciałbym zobaczyć, co Rosie wymyśliła. - wyjaśnił, uśmiechając się do brunetki, na co ta przybiła mu piątkę.
- Zostałem sam... Czy ktoś mnie tu kocha?!!! - wrzasnął Mihno, a wszyscy spojrzeli na niego.
Rose zauważyła, jak jeden z chłopców podnosi nieśmiało rękę, lecz szybko ją opuszcza.
- Chyba masz wielbiciela, Mihno. - szepnęła.
Czarnowłosy wytrzeszczył oczy.
- Brad?! Podobam Ci się i ja nic o tym nie wiem?! - zawołał, idąc szybko w kierunku bruneta.
Newt poczuł, jak ręka Rose ociera się o jego, na co przeszły go lekkie dreszcze. 
- Się porobiło. - usłyszał.
Popatrzył na nią. Unosiła wesoło kąciki ust, wpatrując się w niego wyczekująco i czekając na jego odpowiedź.
- Tak, ale sądzę, że Brad robił sobie żarty. 
- Może, kto wie.
Nastała między nimi niezręczna cisza, a Newt po krótkim czasie ją przerwał.
- Musimy pogadać. - mruknął, a następnie chwycił ją delikatnie za nadgarstek i  pociągnął w stronę lasu.
Nie zamienili ani słowa w trakcie drogi, a Rose zastanawiała się, o co może dokładnie chodzić blondynowi.
Wreszcie zatrzymał się przy jeziorze, odwracając się plecami. Utkwił wzrok w jego tafli i zaczął zastanawiać się nad odpowiednim doborem słów, jednak rozmyślił się. Powiedział to w najprostszy sposób:
- Pamiętam.
Zwrócił się do niej przodem, napotykając jej zdziwiony wyraz twarzy, który jednocześnie mieszał się z ulgą i namiastką szczęścia.
- Coś sobie przypomniałeś? 
- Tylko Ciebie. Siedziałaś na łóżku i śpiewałaś tę piosenkę, o tyle że byłaś trochę młodsza. - wyznał.
Nie czekając długo Rose podeszła do niego i przytuliła. Zaskoczony chłopak również zamknął ją w szczelnym uścisku.
- Cieszę się, miałam nadzieję, że choć jedna osoba skojarzy fakty.
- Mihno też rozpoznał ten utwór, ale nic nie powiedziałem. Bałem się, że może zacznie węszyć.
- Błagam Cię. - oderwała się od niego. - To Mihno! On nie odróżnia marchewki od pietruszki!
Newt zaśmiał się na to porównanie, patrząc jej w oczy. Skinął głową, przyznając jej rację.
Usiedli obok siebie, a Rose położyła skroń na jego ramieniu.
- Ładnie zaśpiewałaś, musisz robić to częściej. - pochwalił ją.
- To pomożesz mi pisać piosenki, bo sądzę, że reszcie nie będzie chciało się słuchać jednej i tej samej. - skomentowała, a blondyn prychnął z rozbawieniem.
- Nie ma problemu, założymy wytwórnię muzyczną.
- Jestem za, menadżerze! 

Kilka dni później Newt postanowił porozmawiać z Albym na temat szkolenia Rose. Chciał poinformować go o swoim pomyśle, a w trakcie drogi do miejsca pobytu przywódcy układał w myślach argumenty, aby wygrać tę rozmowę.
Zapukał do drewnianych drzwi, a gdy usłyszał stłumione "proszę", weszedł do pomieszczenia.
Czarnoskóry leżał na łóżku, trzymając w dłoniach kartkę.
Na widok blondyna uśmiechnął się i pokiwał głową w geście powitania.
- Co to? - zapytał Newt, nachylając się nad kartką.
- Zart przyniósł mi spis zbiorów, miałem sprawdzić czy wszystko się zgadza i takie tam. Wiesz, typowa papierkowa robota.
- Dobrze, że jestem tylko cholernym zastępcą i nie muszę czegoś takiego robić.
Alby wywrócił oczami, ale nie przestał się uśmiechać.
- Słuchaj... - zaczął Newt, siadając na łóżku. - Uznałem, że Rosie jest już gotowa i możemy zakończyć szkolenie.
- Świetnie! Jest u nas już jakiś czas i miałem niedługo pytać, kiedy zamieszasz skończyć nauki. Jak sobie radzi?
- Bardzo dobrze, ale wolałem przygotować ją jak najlepiej, dlatego tyle to trwało.
- Ogay. Kogo jej przydzielisz?
- Właśnie w tym problem.
Alby zmarszczył czoło i wyczekiwał dalszej wypowiedzi przyjaciela.
- Uznałem, że może lepiej będzie, jeśli to ja będę jej towarzyszem...
Newt uniósł wzrok, napotykając wyrażające zainteresowanie oczy Alby'ego.
- Czemu? - spytał.
- Po tylu niemiłych sytuacjach uznałem, że będzie to bezpieczniejsze. Nie wiemy, kto ją uderzył i nie wykluczam żadnego ze Zwiadowców, oprócz Mihno oczywiście. Co do niego to uważam, że nie obrazi się jeśli przydzielę mu na przykład Bena. Lubią się i w ogólne.
- To nie ma żadnego innego podłoża?
Chłopak dosłownie świdrował go wzrokiem, a blondyn przełknął nerwowo ślinę. Nienawidził, gdy Alby próbował wywołać u niego zakłopotanie.
- Cholera, nie. - odpowiedział stanowczo.
Przywódca zastanawiał się chwilę, po czym powiedział.
- Ogay, niech Ci będzie, ale pamiętaj o naszym ustaleniu.
- Pamiętam... - mruknął Newt, spuszczając wzrok i zaciskając pięści.

Po kolejnym dniu biegania po Labiryncie dwójka przyjaciół kierowała się do pokoju Newta, aby porozmawiać i odpocząć.
Gdy wreszcie znaleźli się w środku, chłopak zamknął drzwi, a uwagę Rose przykuła kartka leżąca na niewielki biurku. Podeszła do niego i chwyciła rysunek. Przedstawiał część Strefy, wysoki mur Labiryntu oraz las.
Chłopak odwrócił się, a kiedy spostrzegł, że Rose ogląda jego pracę, poczuł jak jego policzki stają się gorące.
- Em... - wydusił. - To tylko cholerne bazgroły.
- Co ty pikolisz?! Jest świetny! Wycieniowany i takie tam. Niezbyt się na tym znam. Nie wiedziałam, że umiesz rysować.
- A ja, że umiesz śpiewać.
- No widzisz, każdy z nas ma ukryte talenty. - zaśmiała się, odkładając rysunek. - Masz ich więcej?
Newt uśmiechnął się i wyciągnął z szafki kilka następnych.
Przez następną godzinę ogladąli je, a Rose nie mogła przestać zachwycać się tym, jak wspaniale szkicuje Newt.

~
Czy tylko ja jestem załamana po oglądnięciu zwiastunu :') ? Jak mogli nam to zrobić?! Przecież ja umrę w tym kinie... Do tej pory nie mogę się uspokoić...

Jeśli wy też, to mam nadzieję, że tym rozdziałem poprawiłam wam humor ❤ Zostawcie coś po sobie dla motywacji!

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Jeśli wy też, to mam nadzieję, że tym rozdziałem poprawiłam wam humor ❤ Zostawcie coś po sobie dla motywacji!

Więźniowie uczuć || NewtWhere stories live. Discover now