Rozdział 31

4.7K 281 66
                                    

Rose siedziała na jednym z krzeseł w Bazie. Trwało Zgromadzenie, na którym ustalano czym ma zająć się dziewczyna ze względu na fakt, iż zrezygnowała ze swojej dotychczasowej pracy. Opiekunowie wciąż się spierali, a krzyki powodowały u Newta ból głowy. Oparł łokieć na kolanie, a palcami zaczął masować sobie skronie. Wreszcie Alby nie wytrzymał:
- Cisza, sztamaki!
Wszyscy ucichli i utkwili swoje spojrzenia w przywódcy.
- Każdy po kolei zabierze głos, nie ma sensu przekrzykiwać się nawzajem.

Zgodnie z poleceniem wszyscy Streferzy wyrażali swoje zdanie, wszyscy, z wyjątkiem Minho i Newta. Minho spuścił głowę, po czym westchnął. Tak bardzo chciał, żeby to wszystko okazało się żartem. Że próba samobójcza Newta się nie wydarzyła i dalej byli Zwiadowcami. Mimo że nie biegał z nimi, to czuł się wspaniale, gdy mogli porównywać swoje odkrycia, rysować razem mapy czy dyskutować na temat cholernych Bóldożerców.
Newt natomiast w dalszym ciągu obwiniał się za zaistniałą sytuację. Przecież gdyby nie on, nikt teraz by się nie kłócić i nie musieliby wybierać nowego zawodu dla Rose. Szkoda, że nie mógł cofnąć czasu. Sam zaczął sądzić, że będzie tęsknić za byciem Zwiadowcą.
- Więc ustalone. - wyrwał ich z zamyślenia głos Alby'ego. - Rose dobrze spisywała się w byciu Plastrem podczas swoich praktyk, więc właśnie tam będzie pracować, ale z racji, że Patelniak narzeka na brak asystenta, to również będzie mu pomagać.
- Ogay, nie mam nic przeciwko. ALE nie będę żadnym asystentem, tylko drugim kucharzem. - powiedziała brunetka, zakładając ręce na piersi.
- Niech Ci będzie. - mruknął Siggy, poprawiając się na krześle. - Nie zapomnij, że wszystko masz ustalać ze mną!
- Przerwy na siusiu też? - zażartowała, na co pozostali zachichotali.

Przez następne dni Rose zapoznawała się ze swoimi nowymi zajęciami. Szło jej dobrze, chłopcy chwalili przygotowane przez nią dania, a ci z problemami zdrowotnymi również nie mieli żadnych zastrzeżeń.
Newt był dumny ze swojej przyjaciółki, ponieważ widział, że nowa praca sprawia jej przyjemność, mimo tego że uwiebiała być Zwiadowczynią.
On natomiast zajmował się wyłącznie obowiązkami zastępcy. Czasem było to dość męczące.
- Dzięki, że nas oprowadzasz, stary. - powiedział Minho, gdy Newt odprowadzał jego i Bena do Zachodnich Wrót. - Nie sądziłem, że wstaniesz.
- Chyba zapomniałeś, że przez prawie dwa lata wstawałem o tej porze. - odrzekł blondyn, przechylając głowę w bok.
- Myślałem, że się rozleniwiłeś. - zaśmiał się Azjata, na co Newt prychnął.
Było bardzo wcześnie rano, a Wrota jeszcze się nie otworzyły.
Newt skrzywdził się, ponieważ ból nogi wciąż nie dawał mu spokoju.
Minho posłał przyjacielowi zmartwione spojrzenie, jednak Newt uśmiechnął się do niego promiennie.
Blondyn stanął tyłem do wejścia i dostrzegł biegnącą ku nim Rose.
- Czekajcie! - zawołała.
Chłopcy popatrzyli na nią, a widząc, że trzyma papierowe torby, na ich twarzach zagościły szerokie uśmiechy.
- Znowu zapomnieliście jedzenia. - rzuciła, podając Minho i Benowi kanapki.
- Dzięki. - odparł Ben, patrząc z politowaniem jak czarnowłosy zaczął wąchać swoje jedzenie.
- A ja? - spytał Newt, wydymając dolną wargę  (aut. Nie wiedziałam jak to ująć, mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi XD) .
- Takie przywileje tylko dla Zwiadowców. Będziesz musiał przyjść na śniadanie, skar... - przerwała, gdy przypomniała sobie o obecności Bena.  Kaszlnęła, po czym dopowiedziała: - Smrodasie.
Minho i Newt popatrzyli na siebie z zakłopotaniem, lecz w tym momencie Wrota zaczęły się otwierać.
- Tylko nie wchodzcie tam, gdzie Wam pokazywałem. - odezwał się Newt. - Nie chcę, żeby cholerni Bóldożercy zaatakowali i Was. 
Nie usłyszał odpowiedzi, gdyż wszyscy ślepo wpatrywali się w korytarz Labiryntu.
Nie myśląc długo spojrzał tam gdzie oni, a widok który zastał spowodował, że cofnął się kilka kroków do tyłu.
Rose zasłoniła sobie usta dłonią i wymamrotała:
- Boże...
Przed Streferami leżał jakoś chłopak. Minho podbiegł do niego i położył palce na jego szyi. Reszta w napięciu czekała aż Azjata coś powie, jednak on tylko uniósł z przerażeniem głowę do góry.
- Nie żyje. - szepnął.
- To chyba poczekam sobie na to śniadanie. - powiedział Newt, przybliżając się do chłopaka. Zmarły miał platynowe włosy i bardzo jasną cerę. Newt nie przypominał sobie, aby kiedykolwiek go widział.
- Czy... - zaczęła Rose. - on był jednym z nas?
- Nie. - oświadczył Minho. - Nigdy nie było tu kogoś takiego.
Rose mimo wszystko odetchnęła z ulgą. Przynajmniej nie był to żaden mieszkaniec Strefy.
- Nikt nie może wejść do Labiryntu. Nikt. - zarządził Newt, kiedy wokół nich zaczęła zbierać się coraz większa grupa. - Biegnijcie po Alby'ego.

Ben popędził do Bazy, a tymczasem chłopcy przyglądnęli się ciału. Nie było na nim widać żadnych śladów ataku czy ukłucia przez Bóldożercę. Uwagę Newta przykuł lśniący przedmiot w dłoni nieznajomego. Delikatnie rozchylił palce i chwycił przedmiot, którym okazał się być srebrny naszyjnik w kształcie serca.
Newt zmarszczył brwi i obrócił go. Na jego tyle znajdowała się wygraberowana litera R. Dotknął jej palcami, a na jego twarzy widać było wyraz głębokiego zamyślenia. Zauważył, że owy wisiorek jest otwierany.
- Rose. - powiedział, gdy ujrzał zawartość naszyjnika.
Dziewczyna zbliżyła się do niego, zastanawiając się o co może chodzić.
Newt podał jej łańcuszek, a Rose oglądnęła go dokładnie.
- To... - wydusiła. - Nie...
Nic więcej nie powiedziała. Upadła na kolana tuż przy Newcie i spojrzała mu w oczy. Przyciągnął ją do swojego boku, po czym lekko zaczął nią bujać, tak jak zawsze. Ona natomiast była w szoku.

Wreszcie przybył Alby, który kazał jak najszybciej zabrać zwłoki z miejsca publicznego. Kilku Streferów przeniosło ciało do szpitala, ponieważ uznano, że Jeff i Clint powinni je obejrzeć, zanim zostanie pogrzebane.
Newt pomógł wstać Rose, po czym wraz z Minho i Albym udali się do Bazy.

~
Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału, ale miałam mało czasu 😭 chyba mi to wybaczcie 😏😚

Więźniowie uczuć || NewtWhere stories live. Discover now