Rozdział 17

5.2K 322 65
                                    

- To twoja wina... Mogłeś mnie nie zostawiać...
- J-ja nie chciałem.
- A może jednak? Może jestem dla Ciebie ciężarem?
- Nie! Zależy mi na Tobie... i to naprawdę bardzo.
- Czemu?
- Bo....

- Newt! - przy uchu blondyna rozgległ się donośny krzyk Mihno.
Chłopak zerwał się do siadu z przespieszonym oddechem. Starał się go w jakiś sposób unormować, jednak wspomnienie o wcześniejszym śnie jeszcze bardziej go zirytowało. Palące uczucie winy nie opuszczało go od trzech dni. Trzech pikolonych dni, w czasie trwania których jego przyjaciółka wciąż nie odzyskała przytomności. Newtowi krążyły po głowie różne myśli, czasem tak absurdalne, że karcił się za nie. Bał się, że Rose już się nie obudzi. Bał się, że nie zdążyła usłyszeć jego słów.

Nie zostawiaj mnie.

To było wszystko czego od niej pragnął w tamtej chwili.
Kolejny aspekt, który go męczył, to znalezienie krótasa odpowiedzialnego za to wszystko. I czemu podświadomie czuł, że to ta sama osoba, która uderzyła brunetkę w tył głowy? Gdyby wtedy wiedział, że to początek czegoś takiego, bardziej przyłożyłby się do znalezienia spawcy.
- Co jest, sztamaku? - mruknął blondyn, przecierając zaspane oczy.
- W sumie to nic takiego, ale purwa, darłeś się na cały pokój, więc uznałem, że oszczędzę Ci cierpienia, a mi krwawiących uszu. - wyjaśnił Mihno, siadając na łóżku. - Znowu zły sen?
- A żebyś widział. Mam już cholernie dosyć tego wszystkiego. - powiedział, opadając na miękkie poduszki.
- Przykro mi, stary, ale jesteśmy w miejscu otoczonym pikolonym Labiryntem, a nie kurocie na tropikalnej wyspie.
- Mihno, ty zawsze umiesz pocieszyć.
- Do usług. - uśmiechnął się, klepiąc przyjaciela po ramieniu.

Po tym jak Newt skorzystał z toalety i zmienił ubrania, wraz z Azjatą udali się do 'szpitala'.
Blondynowi na samą myśl o tym miejscu robiło się niedobrze. Chciał mieć już to wszystko za sobą i wieść "normalne" życie.
Weszli do pokoju, a ich spojrzenia od razu utkwiły w osobie leżącej na łóżku.
Rose wyglądała lepiej niż wtedy, gdy Newt wyciągnął ją z Labiryntu. Łuk brwiowy został zszyty, warga sama się zasklepiła, natomiast na jej ciele wciąż widoczne były siniaki oraz zadrapania, które świadczyły, że dziewczyna próbowała się bronić.
Chłopcy tak bardzo chcieli się dowiedzieć co tak naprawdę się stało, ale również dlaczego?
Komu mogło zależeć na krzywdzie ich przyjaciółki, która była dla nich światełkiem w tunelu, dającym dawkę nadziei, kiedy zaczynali wątpić we wszystko. Wspierania się nawzajem było jedną z najważniejszych rzeczy w Stefie. Bez tego to wszystko nie miałoby sensu.

- Wygląda tak spokojnie. - stwierdził cicho Mihno, jakby obawiał się, że ją obudzi.
Newt dobrze wiedział, że czarnowłosy również przeżywa całą sytuację i ma wyrzuty sumienia. Sam mu powiedział, że gdyby ją zatrzymał, nic by się nie stało.

Nie da się zmienić przeszłości.

Blondyn widział także jak chłopak płacze, kiedy zobaczył poobijane ciało Rose. Przecież mieli ją chronić... Za wszelką cenę.
Newt obiecał sobie, że nic podobnego więcej się nie wydarzy. I oni o to zadbają.
Zamknął oczy, zaciskając mocno powieki, aby powstrzymać napływające łzy. Musiał być silny. Pokazać Mihno i reszcie, że się nie załamał, nie poddał. 

Mimo minionych wydarzeń nie mógł zrezygnować z pracy Zwiadowcy. Krążył po Labiryncie, próbując w jakikolwiek sposób się skupić, lecz jego myśli wciąż zaprzątała Rose.

Co jeśli się obudziła? Co jeśli powiedziała kto jej to zrobił? Co jeśli mnie potrzebuje? A ja biegam siebie jak pikolony dureń, choć i tak nic nie znajdę!

Zatrzymał się i energicznie uderzył pięścią w ścianę. Oparł o nią dłonie, wbijając wzrok w ziemię.

Kogo ja próbuję oszukać? Jestem taki słaby...

Newt wrócił do Strefy i udał się do Pokoju Map, gdzie spotkał Alby'ego oraz Mihno.
- Coś nowego, przyjacielu? - spytał Alby, nie przestawając analizować mapy narysowanej przez Mihno.
- Nie. - mruknął blondyn, chwytając kartkę i ołówek.
- U mnie też. - dodał czarnowłosy.
Newt postanowił jak najszybciej skończyć pracę, obiecując sobie jednocześnie, że jutro będzie działał lepiej niż dziś.
Schował nowoutworzoną mapę do szafki, w której leżały jego dzieła, po czym ruszył do 'szpitala', nie zamieniając z nikim ani słowa.
Od trzech dni jego życie ograniczało się do jedzenia, pracy i chodzenia do Rose, gdzie spędzał najwięcej czasu.
Gdy dotarł na miejsce, usiadł na krześle.
Westchnął i popatrzył na przyjaciółkę.
- Chciałbym, żebyś już do nas wróciła. Nudno tu bez Ciebie. - powiedział, ściskając ją za rękę. - Nie sądziłem, że tak bardzo się do Ciebie przywiążę, ale cóż się dziwić. Masz swój urok.
Uśmiechnął się smutno.
- Oddałbym wszystko, aby jeszcze raz usłyszeć twój głos. Jeszcze raz zobaczyć twój uśmiech, poczuć twoje usta na moim policzku lub twoje ciepłe dłonie wędrujące po moich plecach, kiedy mnie przytulasz. Te małe rzeczy... tak wiele dla mnie znaczą, Rosie. TY wiele dla mnie znaczysz.

~
Depresja po oglądnięciu TDC choć trochę minęła? W moim przypadku odrobinę XD
Zachęcam do gwiazdkowania i komentowania  ❤

Więźniowie uczuć || NewtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz