Rozdział 15

2.4K 185 191
                                    

Tymon

Come
As you are
As you were
As I want you to be
As a friend
As a friend
As an old enemy

Mocne uderzenia bębna, talerzy, do tego wszystkiego ogłuszające brzmienie mojej gitary. Dźwięki rozchodzą się po kościach, wibracje są obecne w każdej komórce ciała. Rytm lawiruje po całym ceglanym undergroundowym pomieszczeniu. Ludzie tracą kontrolę nad ciałem, toną w muzyce, na każdym najdrobniejszym dźwięku.

Cholernie to kocham...

— Leah, co tak cicho?! — drę się do mikrofonu.

— Dawaj, Foster! — Wali mocniej w główny bęben. — Jak przyjdzie dziekan albo strażnik, to zwalam wszystko na ciebie! — wydziera się do swojego mikrofonu.

— Okay!!!

Take your time
Hurry up
The choice is yours
don't be late
Take a rest
As a friend
As an old memoria
Memoria
Memoria
Memoria

Dostrzegam kątem oka, że do pomieszczenia wplątuje się Miranda. Zaprosiłem ją. Kilkoro znajomych Leah kiwa się wokół nas, chociaż nazwałby to raczej dzikim pląsem, bo nikt tu nie dba o technikę. Może ich taniec nie jest bardzo ujmujący, lecz widać, że naprawdę próbują się rozerwać. Środa nie jest dobrym dniem na imprezowanie, ale jedno czy dwa piwa we krwi jeszcze nam nie zaszkodziły.

— Witamy, Mirando. Dołączysz do nas? — mruczę do mikrofonu, robiąc dłuższą przygrywkę między zwrotkami.

Widzę, jak blondynka chichocze i przygotowuje swój szkarłatny bas. Wyjmuje go z czarnego, eleganckiego futerału. Robi to tak, jakby była to jej codzienna czynność.

Zaraz ten akademik się zawali od tych beatów.

Come
Dowsed in mud
Soaked in bleach
As I want you to be
As a trend
As a friend
As an old memoria
Memoria
Memoria
Memoria

And I swear that I don't have a gun
No I don't have a gun
No I don't have a gun*

Gramy w trójkę, łącząc dźwięki ciężkiego rocka. Miranda szaleńczo przebiega palcami po strunach. Leah wali w gary z zamkniętymi oczami. Dobry z niej dobosz**. Są w swoim żywiole, a ja wraz z nimi. Szaleńczy. Narwany. W ostatniej zwrotce trzy głosy dają przepiękny efekt. Ludzie zatrzymują się po dzikim tańcu i zaczynają klaskać, wiwatować, wołać...

Boże, kocham to...

Laski wpadają w szał macic i zaczynają obskakiwać moje ramiona. Wieszają się po mnie jak małpy w zoo. Większość z nich wygląda jak klony Leah – czarne włosy do obojczyków, skośne oczy i mały wzrost, sięgają mi ledwie do ramion. Plączą się wokół mnie i niemalże pod. Alkohol i laski... Zło.

Miranda pękając ze śmiechu, odciąga mnie od szalejących studentek na bok sali. Leah ma naprawdę straszne koleżanki.

— Uważaj, bo zaraz zeżrą cię wzrokiem lub zgwałcą — szepcze do mojego ucha.

— M... Jaką ty masz wyobraźnię — bąkam pod nosem.

Cmoka mój polik, wciskając w dłoń szklankę lemoniady. Znając pomysły Leah to jest ona z jakimś trunkiem. Shot o nazwie lemoniady.

— Za nas! — Stukamy się szkłem.

— Za nas! — triumfuję.

Przyciskam smukłe ciało przyjaciółki do boku i obserwuję teren, delikatnie sącząc cytrynowy trunek, który lekko pieści goryczką moje gardło i przełyk. Nie wierzę, że zgodziłem się tu zagrać tak po prostu. Jeden telefon sprytnej Leah Yeah i porzuciłem studenckie zadania. Wziąłem gitarę pod pachę, paczkę fajek do kieszeni i telefon. Miranda musiała być tu ze mną. Wiem, że to jej klimaty, ponieważ moment, kiedy razem zagraliśmy w mojej sypialni, był dla mnie jasny – muzyka to jej powołanie, życie. Tylko marnuje się na farmakologii. Dzikie. Nieopanowane. Niebezpieczne. Takie jest życie artystów.

Utraceni | Tom 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz