TGML - 32

3.4K 288 54
                                    

    Louis budzi się w dniu swoich dziewiętnastych urodzin, czując się zupełnie tak samo jak wcześniej. Zresztą, dziewiętnastka nie jest niczym szczególnym. Wydaje się być całkiem nieistotna.

    Powoli otwiera oczy, widzi spiącego Harry'ego i uśmiecha się do samego siebie. Sięga do policzka bruneta i głaszcze go delikatnie. Harry, wciąż śpiąc, łapie za jego rękę, przez co Tomlinson uśmiecha się jeszcze mocniej.

    – Babababa.

    Obraca głowę, spoglądając w kierunku łóżeczka Joshuy, w którym chłopiec siedzi spokojnie, patrząc prosto na niego. Szatyn przypuszcza, iż oznacza to, że powinien zebrać się w sobie i wstać.

    Wzdycha lekko i składa pocałunek na czole Harry'ego, zanim zwleka się z łóżka i podchodzi do łóżeczka.

    – Dobrze spałeś, kolego? – mamrocze sennie, biorąc Josha na ręce.

    – Ahh – skrzeczy Josh, opierając się na Louisie. Tomlinson podchodzi do okna i odsłania zasłony, unosząc brwi, gdy widzi, że sypie śnieg.

    – Spójrz, J – mówi miękko, wskazując za okno. – Pada śnieg. To rzadki widok w Anglii. Twoja mama lubi śnieg, prawdopodobnie wyciągnie nas późnej na dwór.

    Usta Josha są ułożone w kształt literki 'o', kiedy wygląda przez okno. Louis całuje czubek głowy chłopca i odwraca się, widząc Harry'ego, który powoli siada na łóżku.

    – Oh, dzień dobry, mamusiu – śmieje się szatyn i Harry uśmiecha się.

    – Dobry – odpowiada cicho, kiedy Tomlinson podaje mu synka. Harry także składa całusa na czubku jego głowy, jak chwilę wcześniej zrobił to Louis. – Powiedziałeś tacie wszystkiego najlepszego, kochanie?

    – Badabaaa – gaworzy głośno Josh, na co Louis paska śmiechem.

    – Dziękuję, kolego. – Szatyn siada obok Harry'ego na łóżku. Zielonooki nachyla się i całuje go w policzek, wywołując tym u niego szeroki uśmiech.

    – Wszystkiego najlepszego, Lou. – Harry obejmuje jego policzek dłonią i obraca jego twarz w swoją stronę, by móc pocałować go w usta. Louis uśmiecha się przez pocałunek, po wszystkim opierając czoło o czoło Stylesa. Ich dwójka chichocze wtedy, jakby ten pocałunek był ich pierwszym.

    Spojrzenie Harry'ego powoli przesuwa się na okno i jego oczy rozświetlają się.

    – Lou! Pada śnieg! – krzyczy podekscytowany, obejmując szatyna trochę mocniej. – Powinniśmy…

    – Wyjść na zewnątrz? – kończy za niego Louis i Harry przytakuje z wielkim uśmiechem. Niebieskooki wzdycha, biorąc Josha i wstając. – Okej. W porządku. Przygotuję go do wyjścia.

    Harry podnosi się i całuje Louisa w policzek, zanim podchodzi do szafy, by wyjąć z niej swoją kurtkę. Szatyn kręci głową na samego siebie, gdy uświadamia sobie, jak niesamowicie zakochany jest w tym chłopaku, po czym zaczyna szukać swetra dla Joshuy.

    – Myślę, że mu się nie podoba.

    – Uważam inaczej.

    Jest zimno, za zimno, by stać w ogródku na tyłach domu, i Harry trzyma Josha na rękach, z uśmiechem obserwując padający śnieg. Louis, z drugiej strony, patrzy na wszystko z krzywą miną.

    – Racja, J? – grucha Harry miękko, lekko ściskając synka. – Lubisz śnieg, jest ładny, prawda?

    Krzywa mina Louisa w przeciągu sekundy zmienia się w czuły uśmiech. Harry przykuca, unosząc Josha tak, że ten stoi w śniegu. Louis dołącza do nich i wyciąga telefon, robiąc zdjęcie swoim dwóm chłopcom. Z chichoczącym Joshem i Harrym całującym go w jego malutki nosek. Szatyn od razu dodaje zdjęcie na Instagrama.

There Goes My Life || Larry [tłumaczenie PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz