TGML - 29

4.1K 359 17
                                    

    Harry jest taki… spokojny.

    Dziwaczne spokojny. Louis przygotowywał się na masę lękliwości i ostrożności po tym, jak przywieźli Joshuę do domu, ale jak do tej pory Harry zachowywał się dobrze. Z wielkim spokojem podchodził do zadawania pytań Louisowi czy Jay, kiedy nie był pewny, jak coś zrobić.

    I kiedy szatyn patrzy na Joshuę, który śpi w swoim łóżeczku po stronie Harry'ego, jego serce pęcznieje. Czuje, jakby mógł do końca świata stać tak i przyglądać się chłopcu, co zdecydowanie by robił, gdyby jutro nie musiał wziąć udziału w uroczystości zakończenia nauki w liceum. To do bani, ponieważ wedle oceny lekarza, Harry nie jest w kondycji do wychodzenia z domu i ruszania się o własnych siłach przez kilka godzin, a nawet gdyby był, brunet nie chce opuszczać boku Josha. Louis jest pewien, że zielonooki nabył jakiś lęk separacyjny, ponieważ robi się naprawdę niespokojny, kiedy Louis wychodzi gdzieś bez niego, a teraz zaczął robić się również nerwowy wtedy, gdy nie było przy nim Joshuy.

    Świadectwo Harry'ego zostało dostarczone mailem i Jay obcałowała jego całą twarz, mówiąc mu, jak dumna z niego jest. Louis wiedział, że kędzierzawy był lekko przybity przez to, że nie mógł iść na zakończenie roku, jednakże zapewnił go, że o wiele bardziej woli zostać w domu z małym.

    I to kolejna rzecz – Harry po raz pierwszy zostanie sam z Joshem. Cała rodzina Louisa wybiera się na ceremonię, kiedy Harry będzie oglądał uroczystość przez livestream. Louis nie jest tym zaniepokojony, po prostu nie chce, by Harry zaczął się tak czuć.

    – Planujesz się w końcu położyć? – Szatyn słyszy, jak Harry mamrocze z łóżka. Louis unosi wzrok i widzi Harry'ego, z twarzą wciśniętą w poduszkę i małym uśmiechem na ustach. Louis uśmiecha się i odchodzi od łóżeczka Joshuy, wyskakując pod kołdrę i przyciągając do siebie zielonookiego. Harry chichocze śpiąco, kiedy szatyn składa długi pocałunek na jego karku.

    – Myślisz, że poradzisz sobie z nim jutro sam? – pyta miękko niebieskooki, uśmiechając się, gdy Harry obraca się, więc znajdują się teraz twarzą w twarz. Owija ramiona wokół chłopaka, kiedy ten na powrót zamyka oczy.

    – Tak mi się wydaje – mamrocze Harry, wtulając się w pierś Louisa z zadowolonym westchnięciem. – M-muszę jakoś pokonać strach przed byciem z nim samemu, prawda? Ponieważ kiedy wyjedziesz do szkoły, a Jay wróci do pracy, będę się nim opiekował, więc powinienem się do tego przygotować.

    Louis oczekiwał, że brunet będzie bardziej spanikowany. Jest prawdopodobnie za mocno zmęczony, by mieć siłę na denerwowanie się tą sprawą.

    – To prawda – zgadza się cicho szatyn, zamykając oczy i cmokając czoło chłopaka. – Jestem z ciebie dumny, H, naprawdę dobrze sobie z nim radzisz. Jesteś prawdziwą mamą.

    Oczy Louisa są w dalszym ciągu zamknięte, lecz wie, że Harry uśmiecha się szeroko przy jego piersi, napawając się tymi komplementami. Brunet nie mówi nic, jedynie przybliża się do niebieskookiego, tak że ich ciała są ze sobą przyciśnięte, kiedy Louis wolno przejeżdża dłonią przez jego plecy.

    Ten moment wydaje się być bardzo intymny, lecz Louis nie potrafi stwierdzić, dlaczego taki jest. Ciało Harry'ego jest ciepłe i przez cały czas wytwarza tę matczyną energię, którą szatyn szczerze kocha. Cholera jasna, nie może się już doczekać, aż poślubi tego chłopaka. Nie ma wątpliwości, że kiedyś to zrobi.


    Louis znajduje się w supermarkecie. Nie może sobie przypomnieć po co w nim jest, jednakże kieruje się wzdłuż alejki z nabiałem w Tesco, z koszykiem w dłoni. I jakimś sposobem wpada na wózek innej osoby.

There Goes My Life || Larry [tłumaczenie PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz