TGML - 21

4.3K 392 55
                                    

    – Jesteś pewny, że nie masz nic przeciwko pozostania z Lottie? –  pyta Louis cicho, przejeżdżając dłonią przez włosy Harry'ego. Brunet uśmiecha się i kiwa głową, pochylając się i cmokając chłopaka w usta.

    – Jeśli dziecko choć raz kopnie w niewłaściwy sposób, od razu do ciebie zadzwonię – zapewnia Harry. – Jedź porozmawiać z Eleanor. Poradzimy sobie sami przez kilka godzin.

    Louis nie potrafi powstrzymać uśmiechu.

    – Okej, okej, już jadę. Kocham cię.

    Harry szczerzy się szeroko.

    – Też cię kocham. – Staje na palcach i składa pocałunek na czubku nosa niebieskookiego. – Teraz w drogę.

    Więc Louis całuje Harry'ego ostatni raz, zanim idzie do auta i przygotowuje się do podróży do Doncaster. Jego mama zasugerowała, że powinien częściej składać wizyty Eleanor, gdyż mogłoby mu to pomóc całkowicie dojść do siebie. To trudne, jego ręce drżą przez całą podróż, ale jakoś udaje mu się bez problemu dojechać na miejsce.

    Dociera do znajomego nagrobka, z zagryzionymi wargami i dłońmi założonymi na piersi.

    – Um, cześć – skrzeczy, lekko odchylając głowę do tyłu i biorąc głęboki oddech przed kontynuowaniem. – Myślę, że będę odwiedzał cię od teraz trochę częściej. Ale, um, czy mogę… czy mogę opowiadać ci o Harrym? Czytałem o tym, że zapoznanie… wcześniejszego partnera z teraźniejszym jest dobre przy, em, zamknięciu pewnych kwestii? Więc chciałbym powiedzieć ci co nieco o Harrym.

    Louis niepewnie siada przed nagrobkiem, oddychając drżąco.

    – Jest malutki – wybąkuje, śmiejąc się z samego siebie, gdy spogląda w swoje kolana. – To znaczy, teraz taki nie jest, tak mi się wydaje, bo dobiega do siódmego miesiąca, ale jego wzrost, dłonie i dosłowne wszystko, z wyjątkiem jego brzucha i serca, jest małe. Jakoś w tamtym tygodniu jego brzuch naprawdę sporo urósł, i kiedy raz spróbował wstać, niemal się wywrócił, ponieważ nie mógł utrzymać równowagi. – Louis chichocze i unosi wzrok na różowe piwonie stojące na płycie nagrobnej przed nim. – Chcę cały czas być przy nim. Nie minęła nawet godzina, odkąd pocałowałem go na pożegnanie, i już cholernie za nim tęsknię.

    Szatyn opiera policzek na dłoni.

    – Cały czas rozmawia z dzieckiem – kontynuuje. – Będziemy mieli synka i nazywa go małym kochaniem, nie przestając do niego mówić. Czasami kiedy jestem razem z nim, ale czasem robi to także wtedy, gdy myśli, że nie mogę go usłyszeć. Też chciałbym móc cały czas rozmawiać z dzieckiem, ponieważ pragnę, by między nami także wytworzyła się więź, ale czuję się głupio. Harry nie powinien, ponieważ ten maluch jest dosłownie jego częścią, lecz ja czuję się niezręcznie robiąc to przed Harrym? – Louis wykrzywia usta i ponownie spuszcza wzrok na kolana. – Mam nadzieję, że czuje się w porządku z Lottie. Kiedy robił się coraz bardziej…  ciężarny, zaczął nasilać się u niego lęk separacyjny, gdy nie ma mnie w pobliżu. Nie masz pojęcia ile razy nauczyciele przyłapywali mnie na pisaniu z nim podczas zajęć, ponieważ potrzebował, bym z nim porozmawiał.

    – Miewałem lęk separacyjny, kiedy wyjeżdżałaś na kilka dni na zawody taneczne, pamiętasz? – Louis przegryza dolną wargę. – Kilka razy musiałaś wracać, ponieważ było mi bez ciebie naprawdę ciężko. Przepraszam za to, tak przy okazji, po prostu naprawdę tęskniłem za sposobem, w jaki przygotowywałaś dla mnie tosty z serem – żartuje, z napuchniętym sercem i szerokim uśmiechem.


    – Nigdy nie widziałam, żeby ktoś aż tak bardzo potrzebował kręconych frytek – dokucza Lottie, chichocząc, kiedy Harry patrzy na nią spod byka. – Dobra, teraz pozwól mi zrobić ci zdjęcie z tymi śpioszkami, żebym mogła pokazać je Louisowi.

There Goes My Life || Larry [tłumaczenie PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz