TGML - 16

4.2K 423 25
                                    

    Druga randka, na którą Louis zabiera Harry'ego, by udowodnić mu, że naprawdę pragnie z nim być, zaczyna się od wizyty u ginekologa. Louis przyjeżdża po Harry'ego i jadą do przychodni. Panuje cisza, jednym roznoszącym się dźwiękiem jest piosenka The Beatles. Nie jest to niezręcznia cisza, tylko spokojna, podczas której Louis marzy, by nie prowadzić, dzięki czemu mógłby w zamian podziwiać Harry'ego. Sam fakt, że pragnie Harry'ego i brunet czuje to samo w jego kierunku sprawia, że jest niesamowicie szczęśliwy.

    Mają przed sobą jeszcze dziesięć minut drogi, kiedy Louis czuje, jak dłoń zielonookiego zaciska się na jego ramieniu, zanim Harry mówi pośpiesznie.

    – Lou, zatrzymaj się.

    – Co? H, co się dzieje? Prawie jesteśmy na miejscu.

    – Nie, Lou, coś jest nie tak.

    Louis marszczy brwi i zatrzymuje się na parkingu przy jakieś kawiarni. Wewnętrznie jest lekko przestraszony, ale stara się zachowywać spokój dla Harry'ego, który wygląda, jakby był bliski paniki.

    – O co chodzi? – pyta, kiedy brunet kręci się na siedzeniu.

    – T-to dziwne uczucie – mamrocze Harry. Louis unosi brwi.

    – Dziecko? – pyta. Zielonooki przytakuje. – Jesteśmy w drodze do lekarza. Mogliśmy sprawdzić czy wszystko jest okej na miejscu.

    – Przepraszam! – niemal warczy.– Spanikowałem!

    Louis zaciska usta.

    – Jak to odczuwasz? – pyta. Harry przełyka ciężko, przegryzając wargi i spoglądając na swój krągły brzuszek odznaczający się pod koszulką. Naprawdę zaczął się ukazywać, kiedy Louis nie miał z nim kontaktu, ale szatynowi ani trochę to nie przeszkadza.

    – Jakby w moim brzuchu pęczniał popcorn – decyduje po kilku chwilach. Louis marszczy brwi, zanim pochyla się nad dźwignią zmiany biegów i ostrożnie układa rękę na brzuchu bruneta. Na czole Harry'ego pojawia się bruzda i to wtedy Louis to czuje. Malutką stopę naprzeciwko swojej dłoni. Niebieskooki śmieje się lekko, uśmiechając się niczym szaleniec. Harry wygląda na zdruzgotanego. – Nie mogę uwierzyć, że cię to bawi, Louis, właśnie powiedziałem ci, że coś niedobrego dzieje się z dzieckiem, dlaczego się śmieje…

    – Haz, Haz – przerywa mu uspokajającym tonem, obserwując, jak Harry spogląda na niego wściekle, z załzawionymi oczami. – Wszystko jest w porządku, okej? Z tobą i dzieckiem nic się nie dzieje. Ono kopie, H. To właśnie to czułeś.

    – Ja… Co? – pyta drżąco zielonooki. Louis uśmiecha się czule i chwyta dłonie kędzierzawego, układając je na jego brzuchu, by mógł to poczuć od zewnątrz.

    – Tutaj, kochanie, czuć to właśnie tutaj – odzywa się, obserwując, jak twarz Harry'ego łagodnieje. Nawet kiedy Lou zabiera dłoń z brzucha bruneta, Harry dalej trzyma swoje w miejscu, w którym czuć kopanie dziecka, wyglądając przy tym na bardzo skoncentrowanego.

    – I ty też możesz to poczuć? – pyta Styles, chwytając dłoń Louisa i ponownie przykładając ją do swojego brzucha. Louis nie może powstrzymać rozbawienia, które właśnie czuje. Wiedział, że Harry jest nieświadomy, jeśli chodzi o rzeczy tego typu, patrząc na to, że nigdy nie miał styczności z kimś będącym w ciąży. Wspominał o byciu najmłodszym w rodzinie, nawet wśród bliższego i dalszego kuzynostwa to on był tym najmniejszym.

    Louis przytakuje.

    – Tak, mogę.

    – On naprawdę tam jest…

    – On?

    Policzki Harry'ego przybierają szkarłatną barwę, która zdaniem Louisa jest o wiele lepsza niż różowy puder, który brunet nałożył na nie wcześniej. – Ja tylko… – zielonooki przełyka ciężko – mam silne przeczucie, że to chłopiec.

    – Chłopiec – powtarza Louis z durnowatym uśmiechem, z dłonią wciąż spoczywającą na brzuchu Harry'ego, nawet mimo tego, że dziecko przestało kopać. Harry uśmiecha się do niego ze zmęczeniem, zanim szatyn prostuje się i odpala samochód.

    Po tym podróż przebiega w miłej atmosferze wypełnionej radosną rozmową.


    – Czy chcielibyście poznać płeć?

    Louis kiwa głową. Harry wpatruje się w monitor, na którym widać dziecko, całkowicie zahipnotyzowany. Parzy na niego odkąd został uruchomiony przez lekarza, ledwie słuchając tego, co mówił ginekolog. Louis z drugiej strony próbował skupiać się na tym, co mówił doktor. Lekarz uśmiecha się, patrząc w szeroko otwarte, pełne ciekawości oczy Harry'ego, po czym przenosi spojrzenie na ekran. – Gratuluję chłopcy, to chłopak!

    – Hej – szepcze Louis z ogromnym uśmiechem, spoglądając na Harry'ego, który wciąż wpatruje się w monitor z uśmiechem. – To chłopczyk, H, miałeś rację.

    – Tak. – Brunet pociąga nosem. – Chłopak.

    Biorą zdjęcia i Harry wyciera brzuch z żelu, zanim Louis pomaga mu zejść z kozetki.

    – Wszystko dobrze? – pyta szatyn, śmiejąc się krótko, kiedy zielonooki ociera oczy.

    – On jest taki uroczy – praktycznie szlocha, spoglądając w dół na zdjęcie USG. Louis jedynie uśmiecha się i wyprowadza go z gabinetu, a późnej prowadzi do samochodu. Kiedy siedzą już w środku, Harry obraca się z zakłopotaniem w stronę szatyna. – Hej, Lou?

    – Co jest? – pyta z ciepłym uśmiechem, odpalając pick up'a. Harry przegryza wargę.

    – Wiem, że powiedziałeś, że zabierasz mnie na film – zaczyna niepewnie Harry. – Ale naprawdę mam ochotę na przytulanki? Jestem mega zmęczony.

    – Dobrze. – Louis kiwa głową. – Jedziemy do mnie?

    – Proszę?

    – Oczywiście.

    Więc jadą do Louisa. Harry jest naprawdę śpiący, kiedy docierają na miejsce i dopiero wtedy Tomlinson tak naprawdę uświadamia sobie, jak bardzo męczy go ciąża. Pomaga mu wyjść z auta i prowadzi do domu. Jay praktycznie piszczy, kiedy widzi Harry'ego wchodzącego do domu, od razu przyciągając go do uścisku.

    – Oh, jak się trzymasz, skarbie? – pyta, gdy brunet uśmiecha się z zaczerwienionymi policzkami i zaspanymi oczyma. – Wyglądasz niesamowicie! Cały promieniejesz!

    – Wszystko dobrze. – Chichocze, pocierając oczy palcami. – Co u ciebie? Jak dzieci?

    Jak na zawołanie z salonu dobiega dziecięcy płacz. Jay wzdycha i rzuca kędzierzawemu zmęczony uśmiech, wzruszając przy tym ramionami, zanim idzie do salonu. Louis chwyta dłoń Harry'ego i prowadzi go do schodów.

    Kiedy docierają do pokoju Louisa, Harry od razu kładzie się na łóżko w swojej kurtce i legginsach. Louis uśmiecha się czule i kładzie obok niego, rumieniąc się, kiedy chłopak splata ze sobą ich palce.

    – Znowu kopie – mówi ledwie szeptem. Przykłada dłoń szatyna do swojego brzucha, nie rozłączając ich placów. Louis uśmiecha się i zagryza wargi, ponieważ bardzo za tym tęsknił. To właśnie na to czekał, tego pragnął.

    – Będzie to robił bardzo często, kochanie. – Louis chichocze cicho, pijany z miłości i uczucia skóry Harry'ego przy jego własnej.

    – Nazywaj mnie tak częściej – mówi Harry mówi.

    – Będę cię nazywać jakkolwiek będziesz chciał – odpowiada Louistak cicho, że zastanawia się, czy Harry w ogóle go usłyszał.

    Kończą przytulając się. Twarz Harry'ego jest ukryta w szyi Louisa, kiedy jego dłoń znajduje się owinięta wokół talii niebieskookiego. Serce Louisa jest o wiele pełniejsze niż było przez ostatnie półtora roku.

There Goes My Life || Larry [tłumaczenie PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz