Mocniejszy makijaż podkreślał jej oczy, a wysokie, czarne obcasy uwydatniały jej nogi.

-Pięknie wyglądasz.

Zarumieniła się i założyła włosy za ucho.

-Ty też niczego sobie.

Pomogłem ubrać jej płaszcz po czym sam się ubrałem.

Taxówka już czekała przed domem.

Wsiedliśmy do niej.

-Gdzie mnie zabierasz?
-Na randkę.
-Ale gdzie?
-Niespodzianka.

Popatrzyła mi w oczy i uśmiechnęła się.

Pocałował bym ją, ale skąd mam wiedzieć czy ten taxówkarz nie jest przypadkiem jakimś piepszonym paparazzi.

Restauracja na szczęście nie była daleko więc po 5 minutach byliśmy na miejscu.

Weszliśmy do budynku.

Podałem kelnerowi nazwisko, a on zaprowadził nas do stolika.

-Zaplnowałeś to.
-Racja.
-Ja nic dla ciebie nie robię.
-Jak nie? Dbasz o to, bym dobrze się odrzywiał. Bardzo lubię twoje wypieki, a po za tym to mąż ma dbać o żonę i robić jej prezenty.
-Zakłucam twoją dietę. Przezemnie musisz siedzieć na siłowi.
-Jem na własną odpowiedzialność.

Naszą minikłótnie przerwał kelner który przyniósł menu i poczekał na zamówienie.

***
Około 22 byliśmy w domu.

Postanowiliśmy wrócić spacerem, przez co mieliśmy więcej swobody i powspominialiśmy nasze wesele.

Po alkoholu Marinette robi się bardziej śmiała.

Nie krępuje się i chętnie opowiada o swoim życiu.

Ile się nawyklinała swojego byłego.

W życiu bym nie pomyślał, że mężczyzna może tak potraktować kobietę.

Odwiesiłem płaszcze na wieszak, a Marinette "wreszcie zdjęła te cholerne buty".

Zbliżyłem się do niej.

Jedną rękę położyłem na jej policzku, a
drugą objąłem ją w talii.

Bez zastanowienia wpiłem się w jej usta.

Nie protestowała, wręcz przeciwnie.

Powoli cofnęliśmy się do tyłu.

Granatowłosa oparła się plecami o ścianę, a ja bardziej się nad nią pochyliłem.

Co prawda różnica wzrostu trochę mi przeszkadzała ale coś za coś.

Rękę, którą trzymałem na policzku przeniosłem na zapięcie jej sukienki.

Zacząłem go powoli odswać gdy poczułem jej dotyk na przedramieniu.

Delikatnie odsunęła mnie od siebie, dając mi do zrozumienia, że nie chce tego

-A-adrien ja... nie jestem g...

Położyłem palec wskazujący na jej ustach.

-Rozumiem.

Spuściła wzrok na swoje stopy.

Musiałem jakoś złagodzić atmosferę.

Wziąłem ja na ręcę i zaniosłem na górę.

Nie protestowała.

Pewnie jest zmęczona, tak jak ja.

Posadziłem ją na łóżku, pocałowałem przelotnie w usta i udałem się do garderoby.

Za bardzo się pospieszyłem.

Jeszcze za wcześnie na sprawy łóżkowe.

Przebrałem się i wróciłem do sypialni.

Usiadłem obok Marinette.

-Adrien.. to nie tak, że ty mnie nie pociągasz... tylko ja.. nie wiem jak to powiedzieć..
-Nie mów nic. To ja za bradzo się pospieszyłem.

Odwróciła się w moją stronę i posłała mi delilatny uśmiech.

Wstała i poszła do łazienki.

Ja w tym czasie położyłem się na łóżku.

Po chwili dołączyła do mnie Marinette w spodenkach i koszulce oraz bez makijażu.

Zgasiłem światło i przytuliłem się do niej.

-Dobranoc Adrien.
-Dobranoc skarbie.

*Marinette*

Skarbie?

W życiu nikt tak do mnie nie powiedział.

Moja więź z nim codziennie staje się mocniejsza.

Czuję, że to on mógłby być ojcem moich dzieci.

-----------------------------------------------------------
Heloł

Szaleję z długościami tych rozdziałów

Dobra lecę się uczyć

Bajoo

👋

|Miraculum: Ślub od pierwszego wejrzenia|AU|जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें