Black &... Homo?

146 14 22
                                    

Szpara w grubych zasłonach zaczynała nasiąkać pierwszymi promieniami słońca. Klejąca się ciemność parowała niczym woda z wygotowującej się herbaty i powoli ustawała pod ich miękkim naporem. Ciepło wlało się do pomieszczenia ospale ciągnąc się po podłodze i ścianach. Pełznąc wzdłuż pęknięć i ślizgając się po umeblowaniu pochłonęło resztki pozostawionego tam mroku...

Zakurzony stary stół nabierał kolorów. Niezidentyfikowane przyrządy i rozrzucone mapy nieznanych dotąd miejsc stawały się bardziej realne. Brud spływał w delikatnych podmuchach wiatru z wysłużonych obiektów i powoli oczyszczał zapuszczony pokój. Biblioteczka z książkami świeciła swoją, wręcz anomalijną, pustością i odstraszała nieuważnych poszukiwaczy, którzy nie zauważyliby w gruncie rzeczy nic nadzwyczajnego w szafce ze znikomą zawartością. Świeczkami wtopionymi w blaty. Zaschniętym atramentem. Starym rodzinnym zdjęciem. Jakimś podniszczonym medalem. Dwoma książkami z tytułami w innym, obcym języku...

Nastający ranek powoli przejmował władzę nad dawnym pokojem Regulusa Blacka. W swoje objęcia zabrał już ponad połowę pomieszczenia z utęsknieniem i wytrwałością sięgając w stronę samotnego fotela. Drąc się w górę pochłaniał śpiącego chłopca, aż zastygł na jego nieruchomej twarzy.

Zrobiło się całkiem jasno.

Zegarek naścienny pokazywał godzinę piątą czterdzieści trzy i bez sumienia parł naprzód.

James otworzył oczy.

Czuł się strasznie otumaniony i nieprzytomny. Jakby przez wieki leżał w zamkniętej na klucz trumnie i teraz musiał na nowo dowiedzieć się czym są mięśnie.
Po chwili jednak (a był to moment, w którym o mało nie dostał zawału) spróbował wstać. I zdał sobie sprawę, że nie wie gdzie, ani kiedy poszedł stąd Severus. Zrobiło mu się nawet przykro, że nie chciał z nim spać, w końcu przecież sam na nim zasnął...

Zerknął na zegarek.

-Już prawie szósta... Mmm... - mruknął sam do siebie.

Odrzucił koc, którym w nocy ktoś musiał ich przykryć i rozciągając zastygłe kończyny prześliznął  wzrokiem po pokoju.
Wieczorem wydawał mi się mniej pusty...
Wzruszył tylko ramionami i sięgnął po różdżkę, którą zostawił wczoraj na stoliku.

Zaburczało mu w brzuchu.

-Mmm...

Nie namyślając się długo James postanowił sprawdzić, czy czasem komuś nie udało się już wstać, a w razie czego może i nawet zacząć śniadania.

Wyszedł powoli z pokoju. Obrócił gałkę w drzwiach, zatrzasnął je i poprawił koszulę. Mijając lustro wiszące w korytarzu na piętrze zerknął jeszcze na swoje włosy i zarzucając im niepożądany wygląd spróbował je przygładzić. Wiedział, że nigdy jeszcze nie udało mu się tego dokonać, więc po trzeciej nieudanej próbie po prostu się poddał i kolejny raz ziewając zaczął schodzić po schodach.

Dopiero wtedy zauważył, że drzwi od łazienki na dole są lekko uchylone i wypływa przez nie samotny snop światła.
Nie mogło to znaczyć nic więcej jak to, że najzwyczajniej ktoś już wstał, jednak na wszelki wypadek James postanowił zachowywać się cicho.

-Ale jesteś pajacem., mruknął w myślach jednocześnie przesuwając się ostrożnie ze stopnia na stopień tak, aby żaden z nich czasem nie zaskrzypiał.
Sekundy mijały, James zachowywał ostrożność posuwając się mozolnie naprzód i w dalszym ciągu nie wiedząc dlaczego się skrada zaczął nasłuchiwać.
Serce waliło mu jednak tak głośno, że nie miał możliwości usłyszenia czegokolwiek. Dopiero kiedy osoba znajdująca się w łazience puściła wodę stuprocentowo upewnił się, że to nie jego umysł wytworzył wizję dziwnych szelestów, a światło nie jest wytworem jego wyobraźni.

Życie I Kłamstwa Severusa Snape'aWhere stories live. Discover now