Problematyka wszystkiego

201 23 17
                                    

Severus zaraz po efektownym trzaśnięciu drzwiami od skrzydła szpitalnego, pełen niesamowitego entuzjazmu jakim napawała go wizyta w domu Blacka, udał się do łazienki. Nigdy nie negocjował tak poważnie i nie unosił się tak bardzo jak dnia dzisiejszego. Nie wiedział też, że Huncwoci potrafią być takimi upierdliwymi i nadopiekuńczymi przyjaciółmi. Nie przewidział, że mogą zmusić go do nic nie robienia przez całą misję, a na dodatek wpakowania w najgorsze gówno.

A zacną misją Severusa Snape'a było obstawienie tyłów. Razem z Petterem. I Lily. Jakby tego było mało Syriusz stwierdził, że nie mogą obstawiać tyłów od tak, tylko muszą wleźć w jakieś krzaki i zapewne koczować tam przez kolejne pół godziny. Przeklęty Syriusz Black!

Severus zaklął pod nosem. Ochlapał twarz zimną wodą i przetarł ją rękawem czarnej szaty. Przez chwilę nienawistnie piorunował wzrokiem swoje lustrzane odbicie, żeby zaraz później rozwalić je pięścią.

Kropelki krwi ześliznęły się z gładkiej tafli lustra. Severus nie chciał się ukrywać. Nie chciał uciekać przed Śmierciożercami i Voldemortem, i nie chciał towarzystwa Gryfonów do końca swoich dni. Czyli zapewne bardzo niedługo. Nie żeby byli jacyś najgorsi... Ale on nie mógł od tak stwierdzić, że: No ok nienawidziliśmy się całe życie, ale skoro jednak uznajecie, że jesteśmy po tej samej stronie to już w porządku. Chodźmy na piwo. Nie. Severus zdecydowanie nie był typem człowieka łatwo zawierającego przyjaźnie.

Pamiętał jednak bardzo dobrze jak wszyscy go przytulili i jak kilkakrotnie zażartował w ich obecności. Nie czuł się z tym dobrze. Coś było stanowczo nie tak... Widział tutaj nieścisłości. Jakby ktoś namieszał mu w głowie. Nie wiedział czemu, ale miał przeczucie, że to kolejna sprawka starego grzyba. Tak Dumbledore był odpowiednią osobą do zrobienia czegoś takiego. Poza tym tylko on byłby zdolny namieszać mu w głowie. Przeklęty manipulator.

Severus odetchnął głęboko i podniósł spuszczoną głowę znad umywalki. Popatrzył na poprzecinaną dłoń i z niechęcią naciągnął szatę tak by ją przykrywała. Puścił brzegi umywalki i spróbował odwrócić się na pięcie, jednak momentalnie poczuł narastające zawroty głowy.

-Cholera. - mruknął.

Świat wirował mu przed oczami, a rozmazany obraz naciskał na niego z coraz większą siłą. Severus nie miał pojęcia co się z nim dzieje. Było mu niedobrze. Nikogo nie było w pobliżu, a on nie mógł się ruszyć tak, żeby nie upaść.

Swoją drogą Severus cieszył się, że nikt go nie widzi... Zawsze kontrolował swoje emocje i mimikę, jednak jeśli chodziło o urazy nie było sposobu, żeby nad tym panować. Czułby się skrajnie zażenowany gdyby ktoś znalazł go w takim stanie, a i tak jego duma była zanadto zszargana ostatnimi wydarzeniami. Mogli mówić, że to nie jego wina i przypominać mu, że wszyscy by tak reagowali... Severus nigdy nie był "wszyscy". Zawsze inny. Zawsze odtrącany. Nigdy nierozumiany i nielubiany.

Bił się z myślami próbując wymyślić lepszą strategię niż zawołanie kogoś albo zwalenie się na ziemię. Nic nie przychodziło mu do głowy poza przeczekaniem chwilowego stanu i patrzeniem na swoje to bardziej wyraźne, to tracące ostrość odbicie.

Kiedy mógł bez problemu rozpoznać swoje rysy twarzy powoli się poruszył. Zdążył zdać sobie sprawę z tego, że przez cały czas ciężko dyszał, i że teraz ma lekkie problemu z oddychaniem. Znowu było mu niedobrze. Zacisnął zęby i zwymiotował do umywalki.

Mistrz Eliksirów powoli osunął się na podłogę.

***

-Lilka? Ej Lilcia gniewasz się na mnie?... Przepraszam, że nazwałem cię królewną węży, już nie będę! - Syriusz od pięciu minut skakał nad tępo wpatrującą się w przestrzeń Lily z niepowodzeniem próbując zwrócić jej uwagę.

Życie I Kłamstwa Severusa Snape'aWhere stories live. Discover now