Rozdział 23

10 1 5
                                    

Następnego dnia rano Tobias i Tris zawołali nas na arenę.
-Witajcie. Życie w naszej frakcji powoli się uspokaja a to oznacza, że na jakiś czas przestajemy was trenować. Dochodzimy też do wniosku, że jak na tak młode pokolenie bardzo dużo już umiecie.-ogłosił Cztery.
-Czyli co. Chcecie przez to powiedzieć, że zostaje nam tylko rozmnażanie się?-zażartował Max.
-Oj Lenon, nie rozpędzaj się. Nie to mieliśmy na myśli.-rzekła Tris.
Zmierzyłam Maxa wzrokiem. Jemu tylko jedno w głowie. Ehh.. faceci. On wyczuł mój wzrok.
-No co. Tak dla żartów zapytałem.-zaczął się tłumaczyć.- Ja nie chcę być jeszcze ojcem, spokojnie.
-Oj Maksik Maksik. Ja też nie chcę być jeszcze matką, za młoda na to jestem.
Ale mógłbyś sobie czasem darować te Twoje żarciki.
-Dobrze Iska. Poprawię się.
Tobias rzekł, że możemy już iść, więc udaliśmy się do pokoju chłopaków.
-Luke. Jak tam Twój podryw?-spytałam.
-Cholera Isa. Nic z tego nie będzie. Ja się chyba do tego nie nadaję.
-Słucham? A kto pomógł Lenonowi?
-No ja, ale widocznie jestem tylko Panem Dobra Rada.
-Nie chcę się za bardzo mieszać, ale może pogadam z Martiną i coś od niej wyciągnę.
-Oj Iska byłbym Ci za to bardzo wdzięczny.
-Ale najlepiej jakbyś ją tutaj zaprosił do tego może jeszcze Jacoba i Thomasa, żeby czuła się lepiej. Zrobimy sobie tak przyjacielski wieczór. I ja sobie z nią pogadam.
-Okej. Isabello Murphy, jesteś genialna.
-I niezastąpiona-dodał Max i pocałował mnie w policzek.
-Pędzę po nią.-krzyknął jeszcze Lukas i zniknął po drugiej stronie drzwi.
-Serio nieźle to wymyśliłaś.
- Dzięki Skarbie.-cmoknęłam go.-Ej, a tak a propo Krajobrazów Strachu. Wiesz, że Cztery się tak nazywa właśnie przez ilość lęków?
-Teraz już wiem, a do czego zmierzasz?
-Może my też mówmy czasem do siebie takimi pseudonimami?
-W sumie nie głupi pomysł. To co Dwójko zostajesz dzisiaj na noc?-zapytał.
-Wiesz co Piątko. Nie obraź się, ale dzisiaj przenocuję w Jamie.-odparłam.
-No dobrze. Nie będę rozpaczał z tego powodu.
-Mam nadzieję Max. O, patrz kto przyszedł.-oderwaliśmy się od siebie, bo przez cały czas byliśmy w siebie wtuleni i poszliśmy przywitać się z resztą przyjaciół.
-Siadajcie i czujcie się jak u siebie.-mówił mój chłopak.
Puściłam oczko do Lukasa. On wiedział od razu o co mi chodzi i zajął miejsce obok Martiny. Ja usiadłam z jej drugiej strony, a obok mnie oczywiście Max. Thomas wziął butelkę i zakręcił nią. Wypadło na mnie.
-Hmm.. Isa.. prawda czy wyzwanie?
-Dawaj wyzwanie, lubię ryzyko.
-W takim razie. Ja zrobię Ci coś do picia, a Ty nie wiedząc co to jest wypijesz to.
Myślałam, że da mi jakieś gorsze wyzwanie.
-Okej. Wyzwanie przyjęte.
Przyjaciel oddalił się, a ja ze zniecierpliwieniem czekałam, aż wykonam zadanie i zakręcę butelką.
Po chwili Thomas przyniósł mój napój. Powąchałam i muszę stwierdzić, że pachniało dziwnie. Wzięłam szklankę do ust i spróbowałam. Hmm.. smakuje całkiem nieźle. Przechyliłam przedmiot i wlałam sobie do gardła całą jego zawartość.
-Nawet dobre. Co to było?
-Sam nie wiem. Zmieszałem wszystko co było w kuchni. Wiem, że nie pachniało rewelacyjnie, ale mam nadzieję, że się nie zatrujesz.
-Jak Isa będzie przez to chora to pożałujesz.-rzekł do niego ze śmiechem Max.
-Ojojoj nie chcę być wtedy w swojej skórze.-zaśmiał się Thomas.-Isa, Twoja kolej. Kręć.
Zrobiłam to. Butelka zatrzymała się na Martinie.
-Marti, prawda czy wyzwanie.
-Dawaj wyzwanie.
O tak, o to mi właśnie chodziło. Wyzwanie dla mojej przyjaciółki miałam przygotowane już wcześniej.
-Czy pocałowałabyś któregoś z chłopaków tutaj obecnych?
Kiwnęła głową na tak, a jej ręka sięgała po butelkę. Zatrzymałam ją jednak.
-Czekaj. Prawidłowa część wyzwania. Jeśli tak to zrób to. Pocałuj go.
Martina westchnęła głośno. Odwróciła się w stronę Lukasa i dała mu słodkiego buziaka w policzek.
A jednak coś jest na rzeczy. Chłopak udawał zszokowanego. Pograliśmy jeszcze chwilę, ale chłopakom się znudziło i zaczęli się wydurniać. Ja miałam więc czas, by porozmawiać z przyjaciółką.
-Marti, powiedz mi, tylko szczerze. Podoba Ci się Luke?
-Jeju Isa. Tak i to bardzo, ale jakoś nie wiem czy czuję się gotowa na jakiś poważniejszy związek. Widzę jego zaloty i podejścia, ale boję się.
-Martinko Skarbie. Nie ma się czego bać. Skoro go pocałowałaś, mimo tego, że tylko w policzek, to już jakiś postęp. Zastanów się nad tym. A teraz chodźmy do nich.
W pewnym momencie Martina poszła do toalety. Ja w tym czasie opowiedziałam o wszystkim Lukasowi. Chłopak był w siódmym niebie i przyrzekł mi, że będzie o nią walczył.
-----------------------------------------------------------
731 słów. Kończę już tę książkę. Pojawią się jeszcze dwa rozdziały. Dziękuję za to, że czytacie.
Przepraszam, że dodaję tak późno, ale cały tydzień byłam chora i nie miałam kiedy napisać. Do nastepnego😘

Divergent- A new history Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon