Rozdział 14

10 1 2
                                    

-Dwa dni później-

Sytuacja z Emmą ucichła. Ona się nie wtrącała, a my daliśmy spokój i nawet za dużo z nią nie gadaliśmy.
Mieliśmy strasznie dużo pracy, ponieważ musieliśmy na błysk wysprzątać naszą bazę, bo przyjeżdżała wizytacja. Na szczęście wszystko przebiegło po naszej myśli i do niczego się nie przyczepili.

Byłam akurat u chłopaków. W jednym momencie zgasło światło, a syreny alarmowe zaczęły wydawać dźwięk ostrzegawczy.
-Co jest do diabła?-zdenerwował się Max.
-Atakują nas.-powiadomił nas wchodzący Cztery.
-Kto?-zapytaliśmy niemal równocześnie.
-Erudyci. Zbierajcie się.
-No to będzie się działo.-szyderczo uśmiechnął się Lukas.
Wybiegliśmy na korytarz. Ewakuowaliśmy się w stronę drzwi i wyszliśmy na zewnątrz. Cała armia Erudycji szła szturmem na nas. (Jeny, ich jest chyba dwa razy więcej niż nas.) Złapaliśmy za to co akurat mieliśmy pod ręką. Będziemy tym walczyć, bronić naszej frakcji.
-Słuchajcie. Zapędzamy ich do budynku. Tam stoczymy z nimi walkę. -zakomunikował Cztery.- Chcą wojny to będą ją mieć.
Chłopaki rzucili się na nich i powoli zaciągali ich w stronę naszej bazy. My dziewczyny, razem z Tris miałyśmy za zadanie otworzyć i zamknąć drzwi. Potem do nich dołączymy. 

  Udało się. Obie frakcje w środku. Pora pomóc chłopakom. Zajęłyśmy się dziewczynami z wrogiej frakcji. Dobrze, że są one w Erudycji, bo bić się nie potrafią. Szybko je pokonałyśmy. Dziewczyny trochę się zmęczyły, ale ja nie miałam dosyć. Zobaczyłam, że Thomas męczy się z jednym chłopakiem. Postanowiłam mu pomóc.
Zaczęliśmy razem okładać go pięściami. Dostał za swoje. Po chwili leżał już na podłodze. Pomogłam jeszcze Tobiasowi i Tris pokonać parę osób.
-Niezła jesteś Isa. Naprawdę. Jestem miło zaskoczona.-krzyknęła do mnie moja opiekunka.
-Dzięki, ale do Ciebie jeszcze dużo mi brakuje.-odkrzyknęłam i wróciłam do wcześniejszej czynności, czyli bicia jednego z przywódców Erudytów. Tobias dostrzegł mnie w tłumie.
-Pomogę Ci Isa, bo nie dasz sobie z nim rady.
-Dziękuję.
Uporaliśmy się z nim raz dwa. Rozejrzałam się po arenie. Zauważyłam, że moi przyjaciele biją się z jakąś grupką chłopaków pod ścianą. Wzięłam głęboki oddech i udałam się w ich stronę. Po drodze zgarnęłam Martinę.
-Chłopaki posiłki przyszły.-zaśmiałyśmy się.
-Nie trzeba, chociaż w sumie. Przydacie się.-odparł Jacob.
Dostałyśmy po jednym z przeciwników. Gdy ich zmiotłyśmy, zajęłyśmy się kolejną dwójką. Skończyłam i patrzyłam jak Max ze wściekłością bije jednego z nich, chociaż tamten już się poddał. Nie mogłam na to patrzeć.
-Max. Uspokój się. Pokonałeś go już. Przestań!-krzyczałam.
-Nie wtrącaj się.-nie patrząc na mnie nadal go bił.
-Przecież on już się nawet nie broni. Zostaw go.
-Zamknij się.-Max walnął mnie pięścią w twarz. Uderzyłam się o ścianę i upadłam na podłogę.

-Max POV.-

Chciałem zabić gnoja. Rozmawiałem z kimś, kto cały czas mi przeszkadzał. Nie wytrzymałem i dałem tej osobie z pięści. O kurde przecież to była Isa. Natychmiast przestałem znęcać się nad chłopakiem i zacząłem jej szukać. Siedziała oparta o ścianę kilka metrów przede mną. Co ja najlepszego zrobiłem?! Cholera, jak jej się coś stanie to sobie nie daruję. Podszedłem do niej.
-Isa, nic Ci nie jest? Przepraszam.

-Isabella POV.-

Ocknęłam się. Max klęczał obok mnie. Dotarło do mnie co się stało. Szybko się podniosłam.
-Zostaw mnie!-krzyknęłam i wybiegłam z areny.
Jak on mógł mi to zrobić? Dlaczego mnie uderzył? Nie chcę go widzieć. Wpadłam jak z procy do łazienki. Spojrzałam w lustro. Fuu..to wygląda strasznie. Nie pokażę się tak. Mój polik był fioletowy.
Usłyszałam otwieranie drzwi. Zobaczyłam Martinę.
-Isa, jesteś cała?-zapytała.-Rany, Max Cię tak urządził?
-On a kto? Przyniesiesz mi coś zimnego? Tylko szybko.
Bolało jak nie wiem. Strasznie piekło, a do tego jeszcze spuchło. Nie wybaczę mu tego.
-Isa pokaż to.-koło mnie była już Tris z butelką z zamrażarki.-Nie wygląda to dobrze. Kto Ci to zrobił?
-Max.-odparłam i przyłożyłam sobie butelkę.
-Nasz Max?-pytała dalej.
-Tak. Martina, widziałaś to. Opowiedz jak było. Ja nie dam rady. A i zostawcie mnie samą, proszę.
Dziewczyny spełniły moją prośbę i wyszły z łazienki.

-Max POV.-

Zauważyłem Martinę i Tris. Pewnie były z Isabellą.
-Marti, gdzie Isa? Wszystko z nią dobrze?
-Oj Max nieźle ją urządziłeś. Ale tak wszytko z nią okej. Jest w łazience, ale...
-Dzięki.-popędziłem w stronę łazienki.
Wchodzę na własną odpowiedzialność do damskiej. Dobra, raz się żyje.
-Isa, o dżizas..Przepraszam. Ja.. Nie chciałem..
-Odwal się.-jej dłoń wylądowała na moim policzku.
Wybiegła z łazienki.
-Isa.. zaczekaj.
Oberwałem z liścia. I słusznie. Należało mi się. Wziąłem dużo lodu i pobiegłem za nią.
Dogoniłem ją przy drzwiach wyjściowych.
-Zaczekaj, daj mi się wytłumaczyć. Isa.
Zwolniła tempo, ale nadal szła przed siebie.
Postanowiłem iść za nią i tłumaczyć jej zaistniałą sytuację.
-Byłem wkurzony. Poniosło mnie. Nie wiedziałem, że to Ty. Przysięgam, byłem tak zdenerwowany, że nie rozpoznawałem osób po głosie. Przepraszam, Isa. Wybacz mi. Wiem, że jestem idiotą, ale cholera, gdybym wiedział, że to Ty to bym Ci tego nie zrobił. Nie uderzyłbym dziewczyny, nigdy. Isa! Proszę, powiedz coś.

-Isabella POV.-

Chciałam być sama, ale oczywiście on musiał za mną iść. Wysłuchałam tego, co miał mi do powiedzenia. Wierzę mu, bo cholernie mi na nim zależy i nie chcę go stracić, ale nie jest mi łatwo mu wybaczyć.
Zatrzymałam się i odwróciłam się w jego stronę. Popatrzyłam w jego oczy. Muszę mu wybaczyć, nie mogę gniewać się o coś, co zrobił nieświadomie, nie mogę tego zrobić osobie, którą kocham.
-Isa, naprawdę przepraszam. Pokaż to. Jeju jak to wygląda. Trzymaj, przyłóż sobie.
-Max, ja..
-Cii, nic nie mów. Zrozumiem jeśli nie będziesz chciała mnie znać, ale pozwól mi chociaż ten ostatni raz Cię pocałować.-zbliżył swoje wargi do moich i zaczął delikatnie całować.
-Ałć..-wyszeptałam.
-Boli? Przepraszam.-przyłożył mi do policzka lód.
-Tak, ale to nic. Max. Przeprosiny przyjęte. Wybaczam Ci. Wiem, że zrobiłeś to niechcący. Całuj mnie jeszcze.
-Jak się cieszę. Jasne księżniczko, Twój Niegrzeczny chłopiec spełnia zachciankę.-znowu zagłębiliśmy się w delikatnym pocałunku.
-Chodź. Wracamy. Ale pozwolisz, że naprawię to co zepsułem? Moje dzieło?
-Pewnie. A pokaż moje? No ładne. Też je naprawię. Czyńmy swoją powinność.-wzięłam trochę lodu i przyłożyłam do jego polika. Max zrobił to samo. Zaśmialiśmy się.
-Nigdy więcej Cię nie skrzywdzę Maleństwo. Obiecuję.-usłyszałam szept Maxa.
-----------------------------------------------------------
1006 słów. Znów długo, ale ten rozdział całkowicie mnie pochłonął. Nie mogłam przestać go pisać. Mam nadzieję, że się podoba.

Divergent- A new history Where stories live. Discover now