Rozdział 7

20 1 1
                                    

Obudziliśmy się w dobrych nastrojach. Założyłam ubrania, te co zawsze i związałam włosy w warkocz.
-Inaczej dzisiaj wyglądasz.-zagadnął mnie na korytarzu Max.
-Przez to, że zrobiłam sobie warkocz, a wczoraj widziałeś mnie w rozpuszczonych włosach.-wyjaśniłam.
-No faktycznie. Ale ładna jak wczoraj.
Na twarzy poczułam rumieńce.-Dzięki.
Za chwilę dołączyli inni.
-Co wy na to, żeby wieczorem zrobić sobie małą kameralną imprezkę tylko w naszym gronie?-dał pomysł Lukas.
-Dobry pomysł.-wykrzyknęliśmy jednocześnie.
-W takim razie zapraszamy do naszego pokoju. Przyjdę po was o 20.
Radośni weszliśmy na śniadanie.
-Dzisiaj mamy dla was dość nietypowe zadania. Dla każdej grupy inne.-powiedział Tobias odsłaniając tablicę.
Poszukałam wzrokiem naszej grupy.
Musimy pomóc Altruistom. Zlękłam się. Mam iść do rodzinnej frakcji? Musimy zanieść jedzenie bezfrakcyjnym. Wolałabym zostać tutaj, ale mus to mus.
Ruszyliśmy od razu.  Do siedziby Altriustów nie było daleko, więc na miejscu byliśmy po 10 minutach marszu.
-Witamy. Przyszliśmy pomóc.
-A to wy. Chodźcie.
-Isa jak czujesz się będąc w Twojej dawnej frakcji?-zapytał Max.
-Jakoś się trzymam. Muszę być twarda.-odparłam.
Moja mama pokazałam nam co mamy robić, to znaczy moim przyjaciołom, bo ja jeszcze nie zapomniałam.
Każdy dostał inny rejon frakcji.
Mnie przypadł najgorszy. Wielu bezfrakcyjnych w tym miejscu było niekulturalnych, albo pedofili. Rodzice zawsze mnie ostrzegali i kazali omijać to miejsce, ale pewnie ze względu na Nieustraszoność doszli do wniosku, że dam sobie radę.
Wzięłam potrzebne produkty i ruszyłam w drogę. Po kilku minutach dotarłam w wyznaczone miejsce. Wiało tu chłodem i nie było przyjemnie. Zauważyłam 3 bezfrakcyjnych. Podeszłam do nich.
-Przyniosłam wam jedzenie.
-Dobrze dziecko. Połóż je tutaj.- Ci akurat byli mili.
-Harry, obiad!
-A co mamy dzisiaj?-otworzył pudełko.-O mój ulubiony. Dziękujemy.
Szłam dalej.
-Dzień dobry. Przyniosłam posiłek.
-Wynocha z tym. Znowu przynieśliście jedzenie, które jest nie dobre i człowiek po nim choruje. Nie chcę.-mimo niechęci tego człowieka, zostawiłam mu pokarm.
Zostały mi do rozniesienia 2 pudełka.
Szłam w milczeniu i patrzyłam jak radzą sobie moi przyjaciele. Szło im całkiem nieźle.
Nagle zza jakiegoś budynku wyskoczył mężczyzna.
-Hej piękna. Masz ochotę się zabawić?
-Niee, ja tylko roznoszę jedzenie.
-Oj tam.-złapał mnie za rękę i zaczął zdejmować moją koszulkę.
-Puść, ała to boli. Ratunku!-zaczęłam krzyczeć, ale potem przypomniałam sobie lekcje samoobrony mojego ojca. Szybko wyrwałam się z rąk faceta i zaczęłam to walić pięściami i kopać.

-Max POV.-
Usłyszałem wołanie o pomoc. To była Isa. Byłem w pobliżu, więc nie mogłem jej tak zostawić. Zacząłem biec w tamtą stronę. Gdy dotarłem na miejsce Isabella siedziała na mężczyźnie i biła go jak najęta.
Musiałem ją odciągnąć.
-Ej Isa spokojnie. Już jestem z Tobą.

-Isabella POV.-
Poczułam jak ktoś łapie mnie w pasie i odciąga od pedofila. To był Max,poznałam po zapachu(ehh te męskie perfumy...).
-Ej Isa spokojnie. Już jestem z Tobą.
Odwróciłam się w jego stronę i mocno się w niego wtuliłam. O tak, tego mi było trzeba. Po policzkach zaczęły płynąć mi łzy.
-Cii Mała. Możesz się wypłakać jak chcesz.
Jeszcze chwilkę tak postaliśmy. Potem udaliśmy się w drogę powrotną. Facet uciekł jak tylko zobaczył Maxa.
-Zrobił Ci coś?-zapytał jak trochę się otrząsnęłam.
-Nie zdążył.-zaśmiałam się lekko.
-Uff, ale powiem Ci szczerze, że boję się Ciebie, bo nieźle bijesz.
-Dzięki, ale spokojnie. Nie musisz się raczej mnie obawiać.

O 20 do Jamy wszedł Luke.
-To co? Idziemy?
-Jasne.
Wow. Ten ich pokój jest genialny. Ale straszny bałagan. No trudno.
-Więc siadajcie i czujcie się jak u siebie.
Podczas całego wieczoru poznaliśmy się bardziej niż trochę. Wiemy już o sobie prawie wszystko, jesteśmy bardzo dobrymi przyjaciółmi. Gadamy już jak starzy znajomi. Siedzieliśmy do jakiejś pierwszej. Wróciłam do Jamy, wzięłam szybki prysznic i rzuciłam się na łóżko.

-Nie, zostaw mnie. Puść!-Otworzyłam oczy.
-Isa, wszystko okej?-Jacob siedział koło mnie i obejmował mnie ramieniem.
-Ta-tak. Po prostu miałam straszny sen. Ale już jest okej. Połóż się jeszcze. Dobranoc Jacob.
-Dobranoc Isabello.
-----------------------------------------------------------
642 słowa. No zadziało się. Komentujcie, gwiazdkujcie i polecajcie.

Divergent- A new history Where stories live. Discover now