Rozdział 19

9 1 2
                                    

Obudziliśmy się w świetnych humorach. Od rana żartowaliśmy, śmialiśmy się. Zapowiadał się fajny dzień jednak taki nie był. Około 14.00 w całej siedzibie rozległ się dźwięk syren alarmowych.
-Co się dzieje do cholery jasnej?-pytał rozzłoszczony Jacob, bo właśnie nakładał sobie obiad na talerz. (Ehh.. głodny facet to zły facet.😂😂)
-Atakują nas! Broń w pełnej gotowości. I żadnej paniki. Zachowajcie spokój.-powiadomił nas Cztery.
-Kto nas atakuje?-zapytał Thomas.
-Erudycja, a któż by inny.-odparła Tris.
Znowu? Dlaczego Ci ludzie nas nie lubią?
W pośpiechu poszliśmy do Jamy po potrzebne rzeczy.

Pięć minut później byliśmy już na arenie. Erudycja wlewała się wszystkimi drzwiami i oknami.
-Po co oni to robią? Czym im zawiniliśmy?-spytałam stojącą obok mnie Tris.
-Robią to po to, aby mieć więcej ludzi po ich stronie. A czym im zawiniliśmy to nikt nie wie. Może po prostu widzą w nas zagrożenie i chcą nas wyeliminować, ale nie uda im się to. A i jeszcze jedno Isabello. Uważajcie na nich, bo zapewne mają przy sobie serum, to o którym Ci opowiadaliśmy.
-Dobrze. Dzięki za informacje.-odpowiedziałam i pędem pobiegłam do przyjaciół.

Walka trwała. Najpierw w ruch poszły nasze pięści. Gdy Erudytom zabrakło siły, aby bić się z nami pięściami przerzuciliśmy się na broń. W ruch poszły pistolety. (Ehh, jak dobrze, że istnieje takie coś jak trening. Wow.. chyba pierwszy raz to doceniłam.)
Nasi wrogowie walczą jednak lepiej niż nam się wydawało. Świetnie obchodzą się z bronią. Nagle mój pistolet przestał strzelać.
-Fuck, brak amunicji. Czemu w takim momencie?-zaklęłam pod nosem.
-Isa, łap.-zauważyłam, że Max rzucił coś w moją stronę. Całe opakowanie naboi.
-Dzięki.-odkrzyknęłam.
Szybko załadowałam pociski i wróciłam do walki. Nigdy nie podejrzewałam, że kiedyś będę potrafiła strzelać z pistoletu, czy wogóle posługiwać się jakąkolwiek bronią. A tu proszę bardzo dobrze mi to idzie.
W pewnej chwili moje całe życie przeleciało mi przed oczami. Ktoś coś do mnie mówił, a ja słuchając go nie zauważyłam lecącego w moją stronę pocisku.
-Isa!! Schyl się!-wykrzyczała moja przyjaciółka. Byłam jej wdzięczna, bo gdyby nie ona mogłabym już nie żyć.
-Marti. Dzięki. Mogło być już po mnie.
Nagle zauważyłam kilku Erudytów trzymających w dłoniach jakiś flakonik. To pewnie serum. Zobaczymy co z nim zrobią.
Okazało się, że to nie była zwykła fiolka. Na jej końcu włożona była igła, którą wbijali w skórę ludzi z mojej frakcji. Nie mogłam na to patrzeć.
-Tris. Tak nie można, przecież nasi cierpią.
-Isa, nic nie możemy na to poradzić, ale Tori w swoim gabinecie ma antidotum, więc potem im pomożemy. Na razie nic nie zrobimy.
Musi być jakiś sposób, aby ich ochronić. Podbiegłam do moich przyjaciół.
-Słuchajcie. Trzymajcie się jak najdalej od ludzi, którzy mają serum. Omijajcie ich szerokim łukiem, bo musimy trzymać się w normalnym stanie.-zakomunikowałam.
W tej samej chwili w pobliżu zauważyłam Maxa, który był w niebezpieczeństwie. Przecież on nie jest odporny na działanie serum. Nie zostawię go tak. Muszę mu pomóc.
-Max!! Uważaj.- krzyczałam. Bez skutku. Erudyta z flakonikiem wypełnionym płynem zbliżał się do niego.
Zaczęłam biec.
-Padnij!!!-krzyknęłam głośniej przewracając go na podłogę. Przez chwilę leżałam na nim, ale potem ogarnęłam się i wstałam osłaniając to swoim ciałem.
-Chcesz mu to wstrzyknąć to najpierw wstrzyknij mnie.-powiedziałam do chłopaka trzymajacego serum.
-Uciekaj Max!-dałam mu znak, aby się ratował.
-Ale Isa, nie zostawię Cię.-chciał ze mną dyskutować.
-Spokojnie. Zaufaj mi. Wiem co robię. Nic mi się nie stanie. Biegnij do Lukasa i reszty.
Maksik wykonał rozkaz.
Erudyta stał wpatrzony we mnie jak w obrazek po czym schował serum do kieszeni i odszedł. (No wiem, że jestem ładna, ale bez przesady. A może jestem groźna? Nie. Pewnie chodziło mu o to, że nie mógł tego zrobić tak pięknej dziewczynie.) (ehh ta skromność 😂dop.aut.)
Większość wrogów zaczęła odwrót do swojej siedziby. Zostało jeszcze kilku zawziętych, którzy nadal chcieli walczyć, lecz gdy ich przywódca dał im znak, aby się wycofali, zrobili obrót o 180 stopni i wymaszerowali z powrotem do siebie.
-Co Ty mu zrobiłaś, że nic Ci nie zrobił?-Jacob z Lukasem nie mogli nie zapytać.
-Chyba oczarowałam go swoim urokiem osobistym.-zaśmiałam się.
-Isa możemy pogadać?-wyszeptał Max.
-Jasne. To chodź. Pójdziesz ze mną po antidotum i po drodze pogadamy. Tylko powiem Tris.

Wyszliśmy z areny.
-Dziękuję za uratowanie mi życia. Ale nie bałaś się, że on coś Ci zrobi?
-Oj Maksik. Ma się te swoje sposoby.
-Ale Iska, przecież mógł Cię tak samo trafić jak mnie. Więc dlaczego mnie obroniłaś?
-Przyjaciół nie zostawia się w potrzebie Max.
-Wydaje mi się, że chodzi o coś innego. Cos ukrywasz prawda? I nie mów, że nie. Widzę to w Twoich oczach.
-Chciałabym Ci powiedzieć, ale nie mogę Max. Przepraszam.
-No dobra. Może jeszcze kiedyś się dowiem.-Max posmutniał, ale nie mogę mu wyznać, nie teraz, że jestem Niezgodna.
Doszliśmy do salonu Tori.
-Cześć. Przyszliśmy po antidotum na serum Erudytów. Podobno Ty je masz.
-Witajcie. Jasne dzieciaki. Poczekajcie. Zaraz wam dam. A ile chcecie?
-Oj sporo.-rzekł Max.
-Dam wam dwadzieścia fiolek. Każda  to jedna dawka. To powinno wystarczyć. Tylko błagam niech ktoś potem przyniesie puste flakoniki.
-Jasne o to możesz być spokojna. Dziękujemy.
-Przyjdziecie do nas?-zapytał.
-Jasne. Za pół godziny?
-Okej.-zatrzymaliśmy się przy Jamie.-To do zobaczenia Isa.
-Cześć.-rzekłam i przytuliłam go na do widzenia.

Na określoną godzinę stawiliśmy się pod pokojem Maxa i Lukasa.
-Wejdźcie. Na co czekacie.-ponagliłam Jacoba i Thomasa.
Chłopaki wparowali do środka jak burza.
-O to już minęło 30 minut? No spoko. Siadajcie.-powiedział przystojniejszy z chłopaków. (Czyli Max, Isa może dla kogoś to ten drugi jest przystojniejszy dop.aut.)
-Wogóle Isabello to mam pytanie. Co Cię skłoniło do obrony Maxa. Skąd wiedziałaś, że Erudyta Cię niezaatakuje?-poruszył ten temat Luke.
-Ma się swoje sposoby.-odprałam, ale moim przyjaciołom nie spodobała się ta odpowiedź i patrzyli na mnie znacząco.
-Jeju nie powinnam nikomu o tym mówić, ale dobra. Wam powiem,(Bo wywieracie na mnie presję)bo potem nie dacie mi spokoju i będziecie mi wiercić dziurę w brzuchu. Ale ta informacja ma nie wyjść poza mury tego pomieszczenia. Jasne? Nikomu ani słowa.
Przytaknęli.
-Jestem odporna na serum.
-Czyli, co to znaczy.
-Jestem Niezgodna. Wiecie kto to taki?
-Tak. Ja coś tam słyszałem.-odparł Max.-Tylko nie rozumiem dlaczego nikomu nie możesz o tym powiedzieć.
-Ja za bardzo też nie wiem dlaczego. Jestem wyjątkowa i mam wiele przywilejów, ale Niezgodnych jest bardzo mało.
-Czyli będziesz takim naszym ratownikiem?-zaśmiał się Luke.
-No trochę tak. Wiecie co. Ulżyło mi, gdy wam powiedziałam. Poczułam się bezpieczniej, bo wie o tym ktoś jeszcze, a nie tylko ja.
-Iska. Nam zawsze możesz powierzyć swoje tajemnice. My nikomu nie powiemy. I ta rozmowa zostanie między nami. Słowo honoru.-wszyscy położyli dłoń na sercu.
Tacy przyjaciele to skarb.
-----------------------------------------------------------
1112 słów. Dziękuję wszystkim, którzy to czytają. Zbliżamy się do rozdziału 20, a w nim niespodzianka, którą może być też punktem kulminacyjnym. Do następnego😘😘😘

Divergent- A new history Where stories live. Discover now