ix. parties [1]

2.3K 157 56
                                    























┏━━━━━━━━━┓

( chapter nine . . . parties, one)
( elizabeth's pov)

┗━━━━━━━━━┛



































"millie powinna na nas tam czekać" poinformowałam wyatta, anę i chosena. jechaliśmy właśnie w aucie tego ostatniego. chłopak miał już prawo jazdy, bo był starszy o rok.

"skąd masz taką pewność?" wyatt, który siedział z tyłu obok mnie, zapytał. spojrzałam na niego i westchnęłam.

"nikt nie może mi się oprzeć wyatt. pogódź się z tym" uśmiechnęłam się, a ten uderzył mnie lekko w ramię. po chwili jednak się zaśmiał i spojrzał za okno.

"czyli ktoś nowy dołączy do naszej paczki?" brunet za kierownicą, zapytał.

"a kto powiedział, że do niej należysz?" dostałam kolejne uderzenie w ramię od blondyna. "ała! ja tylko żartowałam!" zaśmiałam się, co zrobiła po chwili i ana. "ty się nie śmiej. to można uznać za znęcanie się nad kobietą"

"ty jesteś kobietą? wow. serio?" brunetka odpowiedziała, a ja westchnęłam.

"wiesz, jak każda z tego rodzaju - co miesiąc dostaje w prezencie czerwoną maź tam na dole. więc uważam się za kobiete"

"nie popisuj się tak!" wyatt już po raz trzeci mnie uderzył i tym razem mu oddałam.

"jeszcze raz mnie zbijesz, to dostaniesz w zęby" zagroziłam mu, a on podniósł ręce w geście obronnym. po chwili jednak się zaśmialiśmy.

"jesteśmy" chosen wyłączył auto i po chwili każdy z nas z niego wyszedł. "niezły dom" brunet skomentował dom jacka. sama, patrząc na to jaki jest wielki, byłam zdziwiona. kolorowe światła wyłaniały się z zza okien i aż tutaj można było usłyszeć lecącą w domu muzykę.

"możecie już wejść, ja poszukam millie" ana pokiwała głową i razem z chłopakami poszli w stronę wejścia. ja zaczęłam szukać dziewczyny.

po chwili, gdy już myślałam, że jej nie ma, znalazłam ją siedzącą pare metrów dalej od domu na samotnej ławcę. miała na sobie różową sukienkę i białe botki. podeszłam bliżej.

"hej, piękna. nie wybierasz się na imprezę?" zapytałam się jej, przez co podniosła głowę do góry. uśmiechnęła się lekko, po czym poprawiła swoje włosy.

"jeszcze nigdy nie byłam na takiej dużej imprezie" wyznała i wstała z ławki.

"ja też, ale jakoś damy radę. mówie ci" uśmiechnęłam się w jej stronę. "chodźmy do środka. czekają na nas moi przyjaciele" złapałam ją za rękę i ruszyłyśmy w stronę domu.

puściłam rękę millie, gdy byłyśmy już przed drzwiami budynku. otworzyłam drzwi i weszłyśmy do środka. w przedpokoju było dużo ludzi i byłam w stu procentach pewna, że większość tych osób nie jest nawet z naszej szkoły. również pachniało tutaj potem i papierosami, co trochę mnie obrzydziło.

"millie?" spojrzałam za siebie. "chodź za mną" powiedziałam głośno, gdy udało zwrócić mi się jej uwagę. postanowiłam, że najpierw znajdziemy przynajmniej anę i potem zaczniemy coś pić.

"do dupy!" usłyszałam jeden znajomy głoś i odwróciłam się w jego stronę. zobaczyłam tam wyatta, więc ruszyłam w tamtą stronę. parę razy patrzyłam za siebie, żeby millie mnie nie zgubiła.

"wyatt!" krzyknęłam do niego, a ten mnie zauważył. w ręce trzymał kubek, ale nie był on pełny, bo jego zawartość właśnie wchłaniała się w jego koszulę. "piękna robota" zaśmiałam się i poczułam jak ktoś kładzie mi rękę na ramieniu. była to millie, więc się nie przejęłam.

"ludzie nie potrafią tu chodzić" blondyn podszedł bliżej nas i westchnął. "hej, jestem wyatt" podał wolną rękę w stronę mills.

"millie" chwyciła jego rękę i lekko nią potrząsnęła.

"gdzie jest reszta?" zapytałam, gdy ci przestali się witać. wyatt spojrzał na mnie, po czym zaczął się rozglądać.

"możliwe jest to, że poszli się całować" wzruszył ramionami i wypił coś z kubka. czyli coś tam jeszcze było. "ale nie mam pojęcia. zgubiłem ich, jak tylko wszedłem" dodał po chwili. pokiwałam głową. "millie, chcesz coś do picia?" wyatt zapytał się jej, mnie ignorując totalnie. szatynka pokiwała głową i chwyciła rękę wyatta, który wystawił ją moment wcześniej. uśmiechnęłam się pod nosem, po czym westchnęłam. przynajmniej ktoś będzie dzisiaj robił coś miłego.

odwróciłam się za siebie i zobaczyłam jeszcze więcej nastolatków tańczących do głośnej muzyki. postanowiłam też sobie zabrać coś do picia, więc poszłam do kuchni, gdzie przed chwilą weszli wyatt i millie.

jednak gdy weszłam do pomieszczenia nie znalazłam żandego z nich. nie przejęłam się tym za bardzo i po prostu wzięłam jeden z, miałam taką nadzieję, czystych kubków. nalałam sobie do niego piwa.

"lizzy!" usłyszałam gdzieś za sobą. upiłam łyk piwa i się odwróciłam. zobaczyłam przed sobą jacka. uśmiechnęłam się do niego lekko, co odwzajemnił. "chodź z nami grać" zaproponował.

"w co takigo?" zapytałam, ponownie upijając łyk.

"butelke! chodź, będzie fajnie" zabrał mnie za rękę, przez co wymamrotałam cichę 'm'kay'.










































ma dwie części, bo chciałam, żeby coś się stało na tej imprezie fajnego kkkk
w każdym opowiadniu tak jest, ale ups???

btw wy jesteście tacy szybcy, że ajahdhxbajdbxebehbx

(kiedy chcecie drugą część tego rozdziału? i nie liczy się odpowiedź "dzisiaj" i "teraz" lol)

MADE UP! WOLFHARDWhere stories live. Discover now