– Połóż się – jęczy Louis i akurat kiedy Harry ma wyłączyć światło i się położyć, zostaje uderzony przez ból, który opanowuje jego cały brzuch, rozchodząc się przez uda i biodra. Stęka i to powoduje, że Louis prawie wyskakuje z łóżka.

    – Co? Co się dzieje? – pyta gorączkowo, przenosząc dłonie na twarz Harry'ego, kiedy chłopak marszczy nos, gdy dyskomfort opuszcza jego ciało tak szybko, jak się pojawił. – Hazz, czy ty właśnie dostałeś skurczu? Wszystko w porządku?

    – Nie wiem – kwili brunet, szybko wyciągając rękę i chwytając dłoń Louisa ze strachu. Louis, wciąż zaspany I bez żadnego pomysłu, co powinien teraz zrobić, wstaje szybko i wybiega z pokoju, zostawiając trzęsącego się Harry'ego samego.

    – Mamo – szepcze Louis, pukając w ramię kobiety i próbując nie obudzić Dana. – Mamo, proszę, obudź się.

    – O co chodzi, Lou? – sapie Jay, siadając z westchnieniem, włączając małą lampkę i przejeżdżając palcami przez włosy Dana, kiedy ten burczy przez sen.

    – M-myślę, że Harry miał skurcz – odpowiada, podkreślając swoje słowa i Jay unosi brwi.

    – I zostawiłeś go samego w pokoju? – pyta, wstając z łóżka i zakładając szlafrok. Louis nic nie mówi i kobieta wyłącza światło, wychodząc z pokoju i mamrocząc coś o tym, jak udało jej się wychować tak durnego syna.

    – Harry, kochanie. – Wyraz twarzy Jay łagodnieje, kiedy wchodzi do pokoju Louisa (i Harry'ego), widząc bruneta przytulającego się do poduszki szatyna i płaczącego. – Głębokie oddechy, wszystko jest w porządku, skarbie.

    – Nie jestem gotowy – kwili Harry, ocierając oczy, kiedy kobieta siada obok niego na łóżku i owija swoje ramiona wokół jego ciała, dodając mu otuchy w sposób, jaki jest znany jedynie matkom. Louis zagryza z niepokojem wargi, gdy Harry płacze w ramiona Jay, kiedy ta pociera jego plecy, bujając go w przód i tył.

    – Oh, Harry – grucha Jay, sygnalizując swojemu synowi, żeby podszedł do niej i pomógł jej w uspokojeniu bruneta. Niebieskooki powoli podchodzi do łóżka, siadając obok Harry'ego i głaszcząc jego udo. – Harry kochanie, chcesz usłyszeć o tym, jak rodziłam Louisa?

    Harry pociąga nosem i wyciera oczy.

    – Tak.

    – Byłam zupełnie sama – tłumaczy Jay, jakby mówiła do jednej z jej młodszych córek. – I kiedy zaczęłam dostawać skurczy byłam całkowicie przerażona, ponieważ nie było nikogo, kto by mi pomógł. Więc poradziłam sobie sama. I zobacz, co zyskałam. – Kobieta wyciąga dłoń, by pogłaskać policzek Louisa kciukiem, na co chłopak rumieni się i uśmiecha.

    – A kiedy Louis się rodził – kontynuuje Jay, pocierając plecy Harry'ego. – Każdy ból był tego warty, ponieważ miałam tego ślicznego, małego chłopca, który wyrósł na niesamowitego, młodego mężczyznę i gwarantuję ci, że będziesz się czuł w ten sam sposób, kochanie.

    – Co jeśli nie jestem gotowy? – szlocha Harry.

    – Byłam w twoim wieku, kiedy pojawił się Louis – zwraca uwagę Jay. – I zdawałam sobie to samo pytanie w kółko i w kółko przez całe dziewięć miesięcy ciąży. Ale uświadomiłam sobie, że kocham dzieci tak mocno, że przeszłam przez to jeszcze kolejne cztery razy. I myślę, że okazałam się być całkiem dobrą matką.

    – To prawda – odpowiadają równocześnie Harry z Louisem. Brunet chichocze. Jay uśmiecha się i całuje czubek jego głowy.

    – A teraz, wracając do twoich skurczy – mruczy Jay. – Właśnie dostałeś je po raz pierwszy? – Harry kiwa głową. – Dobrze, z racji tego, że jest to twoje pierwsze dziecko, poród będzie pewnie dość długi. – Zielonooki jęczy. – Przykro mi, kochanie, ale może okazać się, że pojedziemy do szpitala dopiero jutro.

There Goes My Life || Larry [tłumaczenie PL]Where stories live. Discover now