Świąteczny dodatek

563 53 51
                                    

*(być może) 5 lat później*

Michael westchnął głośno i ciężko, słysząc krzyki Luke'a od razu po przekroczeniu progu domu. Cały męczący dzień spędził w biurze, a najwyraźniej nawet w mieszkaniu nie mógł zaznać chwili spokoju.

— Jackson zostaw, to dla taty! Będzie mu przykro, że zjadłeś wszystkie pierniczki! — podniesiony głos Omegi dotarł do uszu Alfy, a ten tylko głośno zaśmiał się do siebie, nie mogąc zrozumieć tego, że mężczyzna aż tak usilnie pragnął, aby ich tegoroczne Święta były idealne, że nawet zabraniał ich czteroletniemu maleństwu jeść ciasteczek.

Spokojnie odwiesił swoją kurtkę na wieszak, zdjął buty, a następnie skierował się do kuchni, gdzie najprawdopodobniej urzędowała właśnie jego rodzinka. I tak oto zastał Luke'a w uroczym, czerwonym fartuszku, i z odrobiną mąki na lewym policzku, oraz blond malucha, siedzącego pod stołem, i wcinającego ciastka z lukrem. Mike podszedł do swojego partnera i ucałował jego polik, zaraz ścierając z niego resztki białego proszku, a następnym, co zrobił było kucnięcie na ziemi, i podniesienie jasnego obrusu, który zwisał z blatu.

— Tata! — wykrzyczał chłopiec, zrywając się i na kolanach podchodząc do ojca, aby rzucić się w jego objęcia. Alfa ucałował Jacksona w główkę pokrytą jasnymi loczkami i przytulił go do siebie, uciszając tym samym jego krzyki. Wstał z blondynkiem w ramionach i ponownie zwrócił się przodem do Omegi, podchodząc nieco bliżej. Jeszcze raz pocałował swojego partnera, tym razem w usta, na co dziecko w jego ramionach wydało z siebie dźwięk obrzydzenia.

— Tacie wcale nie będzie przykro, możesz jeść słońce — mruknął do synka, po czym podał mu jednego pierniczka, którego blondyn chętnie chwycił w swoje małe rączki.

— Bo appa powiedział, że nie mogę zjeść wszystkich! — poskarżył się, uroczo wydymając przy tym pulchne policzki. Clifford zaśmiał się i pogładził maluszka po pleckach, kiedy ten zaczął się wiercić.

— Appa pewnie sam chciał je zjeść dziś w nocy — szepnął do niego, wtulając nos w jego pachnące czekoladowym szamponem włosy. Jackson zachichotał, za to jego młodszy tata fuknął, najwyraźniej nieco obrażony.

— To nie prawda, jakbyście wiedzieli o co chodzi, na pewno byście tak nie mówili. Ja tylko chciałem, żeby zostało coś dla taty! — bronił się zaciekle, patrząc na Michaela wzrokiem, który ciskał pioruny. Niby całą wypowiedź kierował do najmłodszego członka rodziny, a jednak brzmiało to tak, jakby tłumaczył się przed starszym Cliffordem. Czuł się zganiony za to, że nie pozwalał dziecku jeść słodyczy.

— Oj już nie denerwuj się, słońce — wymruczał Mike, wciskając w jego policzek jeszcze jednego buziaka, któremu na całe szczęście Omega się nie opierała. — Dziękuję.

— Mikey idź przebierz Jacksona, zaraz będą Kimowie — tym razem to blondyn złożył na jego szorstkim policzku urocze muśnięcie ust, obserwując jak starszy mocniej przyciska dziecko do swojej klatki piersiowej, a następnie znikają na schodach, prowadzących na piętro. Sam wziął się za dopracowywanie potraw, jakie ma zamiar zaserwować na wigilijnej kolacji. Tak się złożyło, że zaprosili Kaia z Cathie, wraz z małym (dużym) dodatkiem i Jackiem oraz brata Kaia z partnerem. Wypadało tak uczynić, ponieważ Luke chciał spędzić Święta w towarzystwie młodszego brata, którym w dalszym ciągu opiekowali się Kimowie, a Min to brat przybranego rodzica Jacka, więc oni również chcieli spędzić ten szczególny dzień wspólnie. Tak ich wigilia rozrosła się z trzech osób, na aż osiem wraz z wcześniej wspomnianym dodatkiem.

Michael gawędził sobie luźno z synem, zdejmując jego dresowe spodenki, aby zaraz na ich miejsce założyć trochę bardziej eleganckie, granatowe spodenki, do których młodszy z ojców uprzednio dobrał mu białą koszulkę i uroczą, czerwoną muszkę w groszki. Mężczyzna ucałował główkę blondynka, przeczesując jego loczki małym grzebykiem, aby odpowiednio je ułożyć. Wziął go w objęcia i ponownie zaczęli kierować się na parter.

The Boy Who Cried Wolf »Muke« ✔Where stories live. Discover now