Wilcza gorączka (12)

494 65 42
                                    

Chyba każdy spodziewał się, że to kiedyś nastąpi. Nawet najbardziej zainteresowany, choć on miał nadzieję, że tym razem gorączka jakoś magicznym sposobem o nim zapomni i da mu spokój, tym razem go omijając.

Tak się oczywiście nie stało i pewnego, pięknego, i bardzo słonecznego dnia Luke wstał z łóżka cały spocony, z dziwnym, aczkolwiek bardzo znajomym uczuciem w dole swojego brzucha. Pisnął cicho, dociskając rączki do swojego krocza, które zaczęło tak nieprzyjemnie mocno pulsować, że myślał, że zaraz go coś rozsadzi. Czuł, jak jego członek nieco puchnie, będąc mocno przyciskanym przez jego dłonie.

Nie wiedział, że nie był pierwszym, który dowiedział się o swojej gorączce, gdyż za ścianą znajdował się pewien Alfa, który coraz ciężej oddychał, czując zapach, który wydzielała Omega. On czuł go już od dobrych paru godzin, kiedy Hemmings jeszcze słodko spał, a ta specyficzna dolegliwość dopiero zaczynała go atakować. Michael starał się równomiernie, ale równocześnie płytko oddychać, aby nie pozwolić zbyt dużej ilości woni dostać się do jego dróg oddechowych i dać im sobą zawładnąć. Był samcem Alfa watahy i już nieraz zdarzało mu się wyczuwać Omegi w gorączce, ale jeszcze nigdy nie była to jego Bratnia Dusza. Nie był to tak słodki zapach, który kusił go niezmiernie mocno.

Clifford słyszał, że chłopiec się przebudził po jego cichych jękach i piskach oraz po szeleście kołdry. Wiedział, że musi mu być ciężko, oraz że sam powinien odpowiednio o niego zadbać, aby, między innymi nie dopuścić do odwodnienia z powodu nadmiernej potliwości w takim stanie. Wiedział, że chłopak będzie rozgrzany i wymęczony.

Przełknął ślinę zdecydowanie zbyt głośno i ciężko, otrzepał swoje dłonie, starając przywrócić się do stanu używalności, i na bardzo drętwych nogach ruszył do kuchni, skąd wziął szklankę, i butelkę ze zwykłą, niegazowaną wodą. Odetchnął jeszcze parę razy, chcąc mieć pewność, że ma nad sobą stuprocentową kontrolę, co w zaistniałej sytuacji było rzeczą naprawdę ciężką do wykonania. Michael miał wrażenie, że serce zaraz wyskoczy mu z piersi.

Ruszył wzdłuż korytarza, szybko znajdując się pod odpowiednimi drzwiami. Musiał przyznać, że trochę obawiał się tego, co może tam zastać. Nie chciał, aby Omega poczuła się niekomfortowo, bo przecież Luke był jeszcze bardzo młody i może nie życzył sobie, aby Mike był przy nim w takiej sytuacji.

Z głośnym świstem powietrza wydychanym przez czerwone wargi zbliżył drżącą dłoń do powierzchni drzwi i zapukał, raz, ale za to głośno, i zdecydowanie. Nie oczekiwał odpowiedzi, chciał tylko zakomunikować, że ma zamiar wejść i kiedy już to zrobił, uchylił drzwi odgradzające go od Hemmingsa, i wkroczył do środka. Wiedział, że będzie trudno, ale że aż tak?

Pierwszym, co najbardziej go uderzyło był wszechobecny, najpiękniejszy na świecie zapach, który wydzielała Omega. Już normalnie był prześliczny, a wzmożony przez gorączkę stawał się niemalże nie do odparcia. Wydawało mu się, jakby woń otulała go z każdej strony, ciągnąc wgłąb pomieszczenia do osoby, która ją wydzielała. Zachęcała go do zrobienia czegoś, czego z pewnością by później żałował.

Ale Michael był silniejszy, niż podejrzewał.

Następne było łóżko, albo raczej to, co się na nim znajdowało. A mianowicie całkowicie nagi chłopiec, którego lśniące od potu ciało uwikłane było delikatnie w lekkiej pościeli. Dzienne promienie słońca bardzo przyjemnie igrały na jego bladej skórze, podobnie zresztą, jak w jego miodowych kosmykach, obecnych dookoła chłopięcej głowy, na miękkiej poduszce. Gra światła sprawiała, że cały obraz przybrał dla Alfy wręcz mistyczną otoczkę. Wśród bieli łóżka prezentował się tak pięknie, że Mike aż zaniemówił, zatrzymał się na środku pokoju i nie potrafił ruszyć się nawet o krok. Wprowadzony został w swego rodzaju trans, jego klatka piersiowa unosiła się miarowo, co chwilę niekontrolowanie przyspieszając, kiedy wydawało mu się, że nie zdoła się powstrzymać.

Do tego dochodziły również lśniące błękitem i podnieceniem tęczówki, które od razu zostały wlepione w Alfę, który niespodziewanie wtargnął na teren Luke'a. Chłopiec, nie wyglądający już w oczach Mike'a jak dziecko, miał tak rozmazane i niewyraźne spojrzenie, że nie wtajemniczona osoba mogłaby śmiało powiedzieć, że znajduje się pod wpływem środków odurzających, lecz stan Hemmingsa był czymś o wiele mocniejszym i trudniejszym do zatrzymania.

Michael poruszył niespokojnie zaciśniętymi na przedmiotach dłońmi, a następnie postąpił w głąb pomieszczenia, pokonując wewnętrzną blokadę resztkami sił, oraz przechodząc obok łóżka, na którym w bezruchu leżał nagi chłopiec, wlepiając w niego swoje oczy. Mike oddychał najbardziej płytko, jak tylko był w stanie, dopuszczając do siebie jak najmniejszą ilość bodźców wysyłanych przez Hemmingsa. Odłożył szklankę na etażerkę, aby odkręcić butelkę z wodą, przygotowując ją chłopakowi do picia.

— Mam dla ciebie coś do picia — powiedział, a jego głos niebezpiecznie zadrżał. Nie mógł nijak poradzić na to, że jego ciało odbierało rzeczywistość nieco inaczej. Jego ciało krzyczało "bierz go", kiedy umysł błagał, aby mężczyzna pohamował swoje zwierzęce instynkty.

Wysunął butelkę w stronę Luke'a, który bardzo szybkim ruchem pochwycił ją i zaraz przyssał się do niej, wypijając na raz prawie całą zawartość. Przymknął oczy, odchylając swoją głowę do tyłu, w dalszym ciągu ciesząc się małym wytchnieniem w postaci chłodnej cieczy, która w minimalnym stopniu zdołała ostudzić jego organizm. Oczywiście na bardzo ulotną chwilę, ale w takich sytuacjach liczy się każda pojedyncza sekunda. Chłopak cierpiał i potrzebował czegoś tak bardzo mocno, że to było aż cieleśnie odczuwalne. Nie jego winą było, że na tym polegała wilcza natura i nie mógł jej się oprzeć.

Starszy przełknął ciężko ślinę, obserwując przełyk wraz z poruszającym się jabłkiem adama na odsłoniętej szyi Omegi. Widok ten był dla niego tak kuszący, że musiał mocno zaciskać swoje dłonie wbijając lekko wysunięte, ostre pazury w wewnętrzną część dłoni. Potrzebował naprawdę pilnie wydostać się z tego pomieszczenia. Nie chciał zrobić czegoś wbrew sobie, wbrew Luke'owi oraz wbrew obowiązującym zasadom.

Najpierw połączenie, potem wspólna noc.

Przymknął oczy, starając się wymazać sprzed oczu ten przepiękny, jakże uzależniający obraz. Kiedy myślał już, że cokolwiek ma pod kontrolą okazało się, że tak naprawdę nie jest w stanie przewidzieć zachowania swojej wewnętrznej Alfy. A sprawcą tego był tylko cichutki, bardzo słaby i delikatny szept, wydobywający się z kuszących, pokrytych iskrzącą się w świetle śliną.

— Pomóż mi...  

.

Czy jest ktoś przez przypadek właśnie w Warszawie na oor? 

Szukam przyjaciół:)

Do następnego meow

The Boy Who Cried Wolf »Muke« ✔Where stories live. Discover now