Wilczy sposób (2)

640 70 23
                                    

Michael był z siebie bardziej niż dumny, tego dnia zdobył około dwudziestu nowych członków do swojej wciąż rozrastającej się watahy oraz piękną Omegę. Nie mógł inaczej określić chłopca, był zwyczajnie pięknie oraz było w nim coś, co intrygowało i przyciągało Clifforda cały czas, choć on starał się nie dawać tego po sobie poznać. Był bardzo opanowaną i rozważną osobą, a ten dziwny wypad wcale nie był jego pomysłem.

W ich watasze od pokoleń panował taki zwyczaj, że samiec Alfa parę miesięcy po objęciu swojego stanowiska powinien udać się w oddalone tereny i zwyczajnie napaść inne stado, aby uprowadzić jedną Omegę, najlepiej potomka Alfy tamtej watahy, zabić resztę rodziny oraz zagarnąć członków stada. Może brzmiało to nieco brutalnie i niewiarygodnie, ale Cliffordowie już od dziesiątek lat utrzymują swoją pozycję Alfy przekazując ją z pokolenia na pokolenie, a taka metoda pomaga utrzymać im siłę. Ich grupa powiększa się nieustannie, a władza cały czas pozostaje niezwyciężona. To prawda, mężczyzna odstąpił trochę od reguły, ponieważ to ponad roczne szczenie nie powinno ujść z życiem, ale on nie był potworem, a samo dziecko nie było niczemu winne. W międzyczasie wpadł na dość dobry, w samym zamyśle, pomysł, aby oddać szczenie jednej ze swoich Bet, Kai'owi, który już od dobrych paru lat stara się ze swoją partnerką o szczenię, bez skutku. Miał ochotę nawet uśmiechnąć się na widok Kima trzymającego małe szczenię w pysku za futerko na karku tak delikatnie, jakby mały zrobiony był co najmniej ze szkła. Szczeniak wymachiwał łapkami, jakby wcale nie przeszkadzało mu, że jest niesiony w szczękach obcego wilka na równie nieznane terytorium. On jako jedyny świetnie się bawił, co jakiś czas liżąc i przygryzając wilka. Mike wiedział, że malec będzie miał u nich dobrze, więc zbytnio nie zaprzątał sobie nim głowy. Bezgranicznie ufał swoim Betom.

Większy problem stanowiła jego nowa Omega, która z pewnością nie miała zamiaru współpracować. Chłopiec, już w postaci wilka, zapierał się przednimi oraz tylnymi łapkami, nie dając popychać się do przodu przez dwie Bety. Alfa westchnął ciężko i opuścił braci Kim, aby zaraz znaleźć się obok Ashtona i Caluma, którzy za całych sił starali się przekonać jasnego wilczka do marszu. Miał bardzo przyjemne, jaskrawe umaszczenie, być może nawet odrobinę łagodniejsze niż jego włoski, które przecież wpadały bardziej w złoto, a niżeli w miód, jak jego futro. Niebieskie tęczówki łypały groźnie na wszystko wokół, jednak młody Hemmings nie warczał, tylko czujnie obserwował otoczenie, zdawać by się mogło, że szukając jakiegokolwiek wyjścia. Co jakiś czas zerkał także w stronę Kaia, a raczej na szczenie w jego pysku. Niby nie wydawało się, aby jego braciszkowi coś dolegało, ale poczuwał się do obowiązku, aby kontrolować jego stan. Nie chciał, żeby stało mu się cokolwiek.

Michael przystanął przy nich i przekrzywił głowę, spoglądając na chłopaka, który także zerknął na niego z pogardą łatwo wyczuwalną w oczach. Dopiero w tamtym momencie Omega ukazała swoje kły i zawarczała nisko, schylając swój łeb ku ziemi. Jego uszy ułożone zostały płasko po głowie, a oczy pozostały zmrużone. Brunet wystawił swój język za zewnątrz, próbując w jakiś sposób zakomunikować chłopcu, że nie ma złych zamiarów. Alfa zbliżył się do niego, a kiedy zauważył, że Omega nie ma zamiaru go atakować, a jedynie nastraszyć i udowodnić, że ma wolę walki, złapał go delikatnie za ucho i pociągnął do przodu, a chłopiec o dziwo uległ mu i już po chwili znaleźli się u boku dwóch Bet na przodzie. Mike puścił Omegę, pozwalając jej stać obok Kaia i być jak najbliżej szczenięcia. Warknął na niego ostrzegawczo, kiedy wilk próbował lekko odebrać drugiemu swojego brata. Wiedział, że gdyby Hemmings odzyskał szczenie, uciekłby tak prędko, jak tylko by zdołał, a tak, to na miejscu trzymał go przynajmniej mały, jasny wilczek w szczękach Jongina.

Hemmings całą dalszą podróż spędził w miarę spokojnie, cały czas kontrolując stan małego, który ani trochę nie wyglądał na niezadowolonego środkiem swojego transportu. Być może trochę śliny z pyska wilka dostało się na jego grzbiet, ale młody zdawał się tym wcale nie przejmować.

Kiedy powoli docierali na teren watahy, jasny wilk przybliżył się do boku starszego Kima, wtulając się w jego futro. Czuł się tak w pewien sposób znacznie bezpieczniej. Potrafił zaobserwować, z jaką troską zajmował się on jego bratem, dlatego stwierdził, że może mu, choć w najmniejszym stopniu zaufać i być może i nim Beta dobrze się zajmie. Nie przejmował się dziwnymi spojrzeniami, jakie wysyłali mu inni członkowie watahy, tylko powolutku kroczył, przyciskając się do boku Kaia.

Czuł nawet, że jest obserwowany przez potężną alfę, która rozmiarami przewyższała go niemal dwukrotnie. Miał ochotę zacząć piszczeć, kiedy wchodzili na teren, który pachniał tak jakoś dziwnie inaczej od tego, co chłopiec znał na co dzień. Był przerażony jak mało kiedy.

w rozdziale nic się nie działo, ale musiał być ;-;

zapomniałam w poprzednim rozdziale wspomnieć, że jak inne prace, tą także betuje kochana OlivMalik Dziękuję Ci lov

nie przyzwyczajajcie się do tak częstych aktualek, ponieważ mój biolchem już mnie nienawidzi i jest hard. tak oto straciłam życie

przepraszam też za to, że nie odpisałam na prawie żaden komentarz pod rozdziałem, ale nie mam czasu na kompletnie nic. może w weekend się znajdzie i wtedy popatrzę co tam napisaliście.

kocham mocniutko

do następnego meow

The Boy Who Cried Wolf »Muke« ✔Where stories live. Discover now