Wilczy ból (6)

545 65 54
                                    

Luke spokojnie wgramolił się pod puszysty kocyk i oparł swoje ciało na kilku poduszkach. Przebywał właśnie we własnym łóżku w pokoju, który już nie cuchnął aż tak bardzo, jak za pierwszym razem, kiedy w nim był. I możliwe, że pewien odsetek woni Michaela wciąż w nim pozostawał, ale Luke nie chciał przyznawać się przed sobą, że wcale mu to nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie, całkiem mu to odpowiadało.

Zaczął nucić pod nosem jakąś dziwną melodyjkę, której nawet wcześniej nie słyszał, tylko leżąc i wpatrując się w biały sufit. To nie tak, że czuł się dobrze. Było mu tak bardzo nieswojo, smutno, samotnie i ogólnie źle, ale w pobliżu nie było nikogo, kto mógłby mu pomóc. Chłopiec był zagubiony oraz przygnębiony poprzez wizję śmierci jego rodziców, jednak mimo wszystko starał się tego po sobie nie pokazywać. Starał się być silny.

Michael w tym czasie brał odprężający prysznic, który powoli chylił się ku końcowi. Powoli opuścił kabinę prysznicową, wycierając się czerwonym ręcznikiem, który następnie odwiesił na jego miejsce, zaraz obok białego, przesiąkniętego zapachem Hemmingsa. Młodszy już dawno się wykąpał i prawdopodobnie już zasnął, dlatego Clifford szybko naciągnął na siebie bieliznę i dresy, w których zwykł sypiać, a następnie opuścił łazienkę.

Swobodnym krokiem udał się w stronę sypialni, gdzie przebywała już młodsza Omega. Delikatnie uchylił drzwi i bardzo zdziwił się, kiedy ujrzał, że w pomieszczeniu wciąż pali się światło, a chłopak nie śpi. Zrobił parę kroków w głąb pomieszczenia, po czym zamknął za sobą drzwi. Swoimi ruchami wyrwał blondyna ze stanu zamyślenia. Niebieskooki spojrzał na niego nieco przestraszony jego nagłym pojawieniem się. Nie za bardzo zwracał uwagę na otaczający go świat, dlatego mógł tylko podejrzewać, od jak długiego czasu starszy znajdował się z nim w jednym pomieszczeniu.

— Śpisz na kanapie — oznajmił szybko, zanim Clifford miałby choć szansę na podejście do łóżka. Siedemnastolatek chwycił w dłoń kocyk i jedną, ale za to najmniejszą z możliwych, poduszkę, i rzucił cały komplet w stronę zdezorientowanego Alfy.

Przez chwilę mierzyli się twardymi spojrzeniami, a żaden z nich nich nie poległ i nie spuścił wzroku. Michael pochylił się i podniósł z ziemi poduszkę wraz z cienkim okryciem, których niestety nie udało mu się uchronić od upadku.

— Słucham? — przemówił wreszcie, kiedy cisza między nimi stała się zbyt ciężka do zniesienia. Wepchnął przedmioty pod swoją pachę, przyciskając je ramieniem do swojego ciała. Trzeba przyznać, że był to dość żałosny widok, kiedy dorosły mężczyzna stał pośrodku pokoju, który dotychczas był tylko jego, patrząc z niemą prośbą w oczach na drugiego chłopca. Wyglądało to żałośnie, ale jednocześnie uroczo.

— Słyszałeś. Śpisz na kanapie — powtórzył, unosząc swój podbródek. Michael mógłby przysiąc, że jego głos na malusieńki moment się załamał, jednak mimika Hemmingsa nijak na to nie wskazywała, dlatego postanowił to przemilczeć. Jeszcze raz spojrzał w jego stronę, chcąc się upewnić, że w ostatniej chwili nie zmienił zdania i powoli wycofał się z pokoju.

Bardzo powoli ułożył swoje posłanie na sofie w salonie. Tak bardzo nie uśmiechała mu się wizja niespania w swoim łóżku, że przez bardzo długi czas nie udało mu się nawet zmrużyć oka. Leżał na twardej powierzchni, zastawiając się co do cholery zrobił nie tak. Jego ojciec nigdy mu nie wspominał, żeby miał na początku problemy z jego matką, która przecież była Omegą w takiej samej sytuacji co Luke. Bardzo prawdopodobne, że chłopiec potrzebował tylko chwilkę czasu i mnóstwa cierpliwości, a Clifford był pewny, że jest w stanie mu to zagwarantować.

To był dopiero pierwszy dzień, a problemy już były kosmicznie wielkie.

Po jakimś czasie usłyszał bardzo dziwne dźwięki, najpewniej pochodzące właśnie z jego sypialni. Nie mógł powiedzieć, że się nie przestraszył w chwili, gdy szybko podskoczył w miejscu, wstał z posłania i popędził w stronę odpowiedniego pomieszczenia.

Szybko złapał za klamkę i uchylił drzwi. Zapach chłopca wręcz w niego uderzył, odurzając go na parę zgubnych sekund. Nie był w stanie przez kilka chwil racjonalnie myśleć, nadmierna ilość zapachu jego Bratniej Duszy nie dawała mu spokoju. Kiedy otrząsnął się z letargu, ujrzał skuloną postać na samym środku małżeńskiego łóżka.

Niepewnie skierował się w jego stronę, przysiadając na samym brzegu łoża. Nie miał bladego pojęcia co powinien oraz co wypadałoby mu zrobić, ale wtedy przypomniał sobie radę Kaia i najzwyczajniej w świecie pozwolił działać własnym instynktom. Wyciągnął przed siebie rękę i lekko pogładził czubek głowy chłopca. Ten, na jego zupełnie niespodziewany ruch aż podskoczył w miejscu, przerywając na moment swój szloch. Spojrzał na niego w kompletnych ciemnościach. Wilczy wzrok Alfy pozwolił mu jednak dostrzec lśniące łzy na jego policzkach. Tak bardzo zabolał go ten widok oraz to, co uczynił Luke w ułamku sekundy.

Odskoczył od niego jak najdalej, lądując na drugiej krawędzi łóżka.

— Wyjdź.

Tak więc Michael zrobił. Prędko opuścił pomieszczenie, będąc za bardzo przerażony całą sytuacją, aby móc stuprocentowo spokojnie oddychać. Osunął się po ścianie dzielącej go od młodszego, łapiąc swoją głowę między dłonie. Przesiedział tak całą noc, wsłuchując się w szloch łamiący jego serce, który ustał dopiero nad ranem, gdy prawdopodobnie zbyt wyczerpany chłopiec wreszcie zdołał zasnąć.

.

plz niech ktoś zabierze poniedziałek

nie chcę do szkoły tak bardzoooooo

jedyne co mnie trzyma przy życiu to jutrzejszy kombek BTS i to, że jutro nie mam chemii i wf

do następnego meow

The Boy Who Cried Wolf »Muke« ✔Where stories live. Discover now