Wilcza skrucha (11)

464 63 13
                                    

Luke snuł się smętnie po całym domu, mając tak smutną minę, że gdyby Mike zwracał na niego uwagę, już dawno by się poddał. Jednak on był odpowiedzialnym, upartym Alfą, na którego podobne sztuczki nie działały. Udawał, że wcale nie wzrusza go obraz chłopaka, który kręcił się w jego pobliżu, tylko szukając okazji, aby coś do niego powiedzieć, ale w rzeczywistości zadanie to było dla niego bardzo trudne. Zwłaszcza, kiedy Luke pojawiał się nieco bliżej niż zazwyczaj, wtedy to najbardziej szalały zmysły Clifforda, wyczuwając w powietrzu ten wyjątkowy zapach.

Michael już dawno dopuścił do siebie myśl, że ten zadziorny blondynek jest mu przeznaczony. Czuł to z każdej strony i byłby prawdziwym głupcem, gdyby zlekceważył aż nazbyt wyraźne znaki.

— Mike odezwij się, już naprawdę mi się to nudziło — westchnął ciężko młodszy, pojawiając się w drzwiach kuchni, w której to akurat przebywał Clifford. Michael nawet nie podniósł na niego wzroku, dlatego kąciki ust Omegi opadły bardzo nisko. Był przygnębiony, smutny i jeszcze na domiar złego niemiłosiernie mu się nudziło. Potrzebował czyjegokolwiek towarzystwa, a że Alfa był akurat w pobliżu, to do niego zagadał...

— To co robisz jest bardzo dziecinne — fuknął, podchodząc do blatu i siadając na jego krawędzi. Zaczął powoli machać nogami w powietrzu, próbując zająć tym samego siebie, a być może także poirytować starszego. Kto go tam wie, istniało prawdopodobieństwo, że wybitnie przeszkadza mu siedzenie na blatach i może w końcu zwróci mu uwagę. Hemmings był na tyle zdesperowany, że chwytał każdej sposobności, która ewentualnie mogłaby w jakiś sposób mu pomóc.

Luke tego nie zauważył, ale starszy delikatnie uśmiechnął się pod nosem, kręcąc głową na zachowanie chłopaka. Był tak uroczy i nieznośny zarazem, że Mike zastanawiał się jak wytrzyma z nim pod jednym dachem przez dłuższy czas. Bo nie ulegało wątpliwości, że spędzą razem wiele lat, nawet mimo trudnego startu. Michael był tego bardziej niż pewien, Luke już okazywał pewne zainteresowanie i chęć jego uwagi, więc swoim uporem tylko to wszystko niepotrzebnie przeciągał w czasie. Ale to nic, Clifford miał czas, mógł poczekać.

— Okay. Więc być może sobie przemyślałeś własne zachowanie — starszy splótł ramiona na piersi, oparł się o krawędź blatu i spod uniesionych brwi spojrzał w stronę Omegi. Już i tak uważał, że kara była wystarczająco długa. Ewentualnie następnym razem jeszcze bardziej to przeciągnie.

— Nie miałem czego przemyśleć — fuknął młodszy, nagle będąc wielce obrażonym. Uniósł do góry swój podbródek, spoglądając na starszego nieco z góry. Czuł, że był na wygranej pozycji, bo jeżeli Mike wreszcie się odezwał, oznaczało to, że zwyczajnie mu uległ, a to już krok w dobrą stronę.

— Ach doprawdy? — starszy odepchnął się lekko od blatu, wolno zmierzając w stronę blondyna. — Więc uważasz, że tak brzydkie słownictwo jest w porządku?

Podszedł bardzo blisko niego, opierając swoje dłonie po obu stronach jego ciała, podpierając je na drewnianej powierzchni, na której siedział Luke. Oczywistym było, że mężczyzna starał się go sprowokować, ale sam nie wiedział do czego to wszystko zmierza. Zwyczajnie dał się poprowadzić własnym instynktom, a jego wewnętrzny wilk wyraźnie mu mówił, że musi przybliżyć się do Hemmngsa, więc Mike bez zbędnego narzekania zrobił to.

— Tak właśnie uważam — wypalił od razu niebieskooki, śmiało spoglądając w oczy Alfy. Nie czuł się onieśmielony pod jego spojrzeniem, raczej poczuł się mniejszy i nieco mniej znaczący. Nie było to fajne uczucie, dlatego odchylił się nieco do tyłu, starając się zwiększyć dystans między nimi.

— W takim razie chyba muszę wznowić ci karę — mruknął mężczyzna, z uśmiechem pocierając wargę językiem. Wzruszył lekko ramionami, komunikując młodszemu, że dla niego to wcale nie oznacza zbyt wiele, ani nie będzie to zadanie specjalnie trudne. Ot, parę kolejnych godzin bez odzywania się do Luke'a.

— To nie będzie potrzebne — mruknął niechętnie młodszy, odwracając od zielonookiego wzrok. Nie lubił, kiedy ktoś sprawiał, że tracił odrobinę pewności. Mike miał go w garści, a Luke o tym wiedział.

— Tak myślisz? — szatyn zbliżył się do blondyna tak, że ich twarze znalazły się bardzo blisko siebie. Michael miał wrażenie, że oddech młodszego stał się trochę mniej stabilny, bardziej płytki i urywany. Zmienił się, ale nieznacznie.

— Tak myślę — powiedział cicho chłopiec, spoglądając na swoje kolana. Tak mała odległość nagle stała się dla niego niekomfortowa i chciał jak najszybciej wydostać się z zaistniałej sytuacji.

Clifford bardzo szybko przybliżył się do twarzy chłopaka, a następnie przycisnął swoje usta do czoła blondyna, odciskając na nim delikatny pocałunek. Równie szybko się wyprostował i z zadziornym uśmiechem opuścił pomieszczenie, jeszcze odwracając się na koniec i puszczając w stronę zdezorientowanej Omegi perskie oczko. Skoro Luke chciał pogrywać z nim, czemu on równie dobrze nie mógł grać w drugą stronę?

Luke był bardziej, niż zdziwiony. Przytknął dłoń do parzącego czoła, na którym w dalszym ciągu czuł czerwone usta Alfy. Jak ten przebiegły parszywiec śmiał się do niego zbliżyć? - myślał, marszcząc swój nos w gniewie. Zeskoczył z blatu, niepewnie stając na własnych nogach.

Nie miał pojęcia co się stało z jego ciałem.

— Nienawidzę cię! — krzyknął jeszcze za wychodzącym mężczyzną blondyn, pocierając dłonią rozgrzane i czerwoniutkie policzki.

.

Witam!

Jak się czujecie? Jak tam w szkole? Opowiadajcie, bo się stęskniłam

Tak mi jakoś głupio, że jestem tu ostatnio tak rzadko:/

Do następnego meow

The Boy Who Cried Wolf »Muke« ✔Where stories live. Discover now