Rozdział 37

381 20 6
                                    

POV Gigi

Obudziłam się dosyć wcześnie jak na wakacje. Wzięłam mój telefon do ręki z chęcią sprawdzenia godziny. Lecz było to niemożliwe, bo zostałam zawalona wiadomościami i powiadomieniami. Zgadnijcie dlaczego? Brawo, Charlie. Ten debil ogłosił nasz związek na Instagramie, Snapie i Twitterze. Zignorowałam wibrujący telefon i podeszłam do szafy. Wybrałam jeansy z dziurami, czarny crop-top z długimi rękawami i naszywką róży. Dzisiaj muszę odwiedzić Charlie'go i wszystko sobie z nim wyjaśnić. Związałam moje włosy w dobierańce od dołu głowy, a z reszty stworzyłam koki. . Psiknęłam się moimi perfumami Rogue od Rihanny. Dostałam je od Charlie'go na urodziny, bo powiedział, że powinno mi się spodobać. A ja cieszyłam się jak debilka, bo - cholera- mam perfumy mojej idolki.  Przygotowana zbiegłam na dół, żeby przygotować sobie śniadanie. Z lodówki wyciągnęłam jogurt naturalny, z półki zabrałam moją mieszankę płatków owsianych, bakalii i suszonych owoców. Po prostu musli. Wsypałam to do jogurtu i szybko zjadłam. Pojemniczek wyrzuciłam, zostawiłam Brie kartkę, informując ją, że idę do mojego chłopaka. Włożyłam na stopy moje czarne creepersy i wyszłam. 

Ruszyłam w stronę domu mojego chłopaka

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Ruszyłam w stronę domu mojego chłopaka. Przechodziłam akurat przez pasy, kiedy poczułam ból z prawej strony mojego ciała.

******

Otworzyłam oczy i równie szybko je zamknęłam. Tak, ta oślepiając biel. Pomrugałam chwilkę i rozejrzałam się po sali. Na prawej ręce miałam bandaż. Trochę bolało. Do sali wszedł lekarz, rozejrzał się i skierował wzrok na mnie. Uśmiechnął się przyjaźnie i do mnie podszedł. Próbowałam to odwzajemnić, ale nie mogłam, bo miałam szwę na policzku. 

- Margaret, jak się czujesz? - zapytał.

- Jakoś, trochę ręka mnie boli - odpowiedziałam.

- Jest skręcona

- Ah, a co się stało?

- Potrąciło cię auto

- Co? I tylko to po nim zostało? - wskazałam na rękę i polik.

- Tak, powinnaś się cieszyć

- Cieszę się, oczywiście

- Na korytarzu siedzi chłopak, chciałby do ciebie wejść - spojrzał za drzwi.

- Um.. niech wejdzie - odpowiedziałam niepewnie, nie wiedząc kto to jest. Zamknęłam oczy i czekałam na chłopaka. 

- Boże, Maggie, przepraszam! - usłyszałam krzyk. Uchyliłam powieki i otworzyłam je szerzej, kiedy zobaczyłam Leondre. 

- Leondre, co ty tu robisz?

- Na początku obiecaj, że mi nic nie zrobisz - usiadł na krzesełku obok mojego szpitalnego łóżka. 

- Obiecuje - westchnęłam.

- Bo.. to ja 

- Co ty?

- Ja cię potrąciłem - zamknął oczy głośno wzdychając.

- Chwila, ty masz prawo jazdy?

- Niee..

- Nie mów, że ukradłeś auto Victorii! - pisnęłam. 

- Okej, nie mówię

- Nie wierzę, Leondre, że ukradłeś matce auto, po to, żeby przyjechać do Londynu

- No przepraszam

- Wybaczam ci, dobrze, że to tylko ja

- Jak tylko ty? Mogło ci się stać coś poważnego! Jestem debilem

- Jesteś, jesteś. Ale gdybyś potrącił jakąś obcą osobę, to miałbyś problemy

- Dziękuje, że jesteś taka.. wyrozumiała - uśmiechnął się.

******

Siedziałam w salonie, oglądając w spokoju Life of Kylie, jedząc lody. Dobrze, że jestem leworęczna. Wszystko było idealnie, gdyby nie to, że ktoś wbiegł do domu z trzaskiem drzwi. Po chwili w salonie na przeciwko był mój chłopak.

- Cześć? - odezwałam się, przerywając ciszę.

- Boże, co ci się stało? - usiadł obok mnie, patrząc mi w oczy.

- Gdy chciałam do ciebie iść, potrącił mnie ktoś, a tym kimś okazał się Leondre, mam zwichniętą rękę i szwę, o tutaj - wskazałam na policzek.

- Leondre?! Od kiedy on ma prawo jazdy?

- Nie ma, zabrała Victorii samochód -wzruszył ramionami. 

- Dobrze, że nic więcej ci się nie stało. A po co chciałaś przyjść?

- A no właśnie. Dlaczego obudziłam się z zaspamionym telefonem, jako OFICJALNA dziewczyna Charlie'go Lenehana, o której wie świat?

- Noo...

 - Dlaczego?

- Bo chciałem, żeby inni wiedzieli, kto jest moim szczęściem - uśmiechnął się słodko.

- Ooo.. jesteś słodki - pocałowałam go w policzek.

- Nie, jestem seksowny 

******

Gdy Charlie już poszedł postanowiłam zrobić sobie coś do jedzenia. Matka Leondre przyjechała tramwajem, przeprosiła za swojego syna, opieprzyła go i przy okazji zabrali Riannę na noc. Kiedy miałam zamiar wstawać z kanapy, mój telefon zadzwonił. Cornelia.

- Bebé?* - zapytałam słysząc płacz po drugiej stronie słuchawki.

- Maragaret, przyjedź do mnie - załkała.

- Jezu, co jest?

- Matt się wyprowadza. I to kurwa do Miami - zapłakała bardziej.

- Już jadę - rozłączyłam się w pośpiechu. 

Czy przez to, się wszystko posypie?

To był dzień pełen zdarzeń, zdecydowanie. 

~*~

Tam, tam, tam! Nareszcie dodałam rozdział. Jej, wszyscy się cieszą xD. Za chwilkę dodał rozdział 'Love On The Web?', więc zapraszam! W mediach Anne Marie - Alarm ♥

Cornelia_xx

you have new messenges| lenehan ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz