• Prolog•

716 6 0
                                    

Witam wszystkich w moim nowym opowiadaniu
••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••

Siedziałem na wykładzie, słychając profesora, który strasznie zanudzał. Koło mnie siedział mój przyjaciel Adam. Przyjaźniliśmy się od kiedy pamiętam. Zapisywałem notatki z ogromnej tablicy, gdy poczułem wibracje w kieszeni moich spodni. Ostrożnie wyciągnąłem telefon i okazało się, że była to Rosalia. Była ona moją dziewczyną od czterech lat i spodziewaliśmy się dziecka. Do tej pory pamiętam jak do ręki wręczyła mi test ciążowy z dwiema kreskami. Byłem taki szczęśliwy, że aż się popłakałem. Po narodzinach naszego dziecka mam zamiar się oświadczyć Rosali i razem planować przyszłość naszą i naszego dziecka. Odblokowałem telefon i przeczytałem wiadomość od mojej dziewczyny.

Rosi ♡
RODZĘ.PRZYJEŻDŻAJ SZYBKO DO SZPITALA.

Już od dłuższego czasu oczekiwałem narodzin naszej malutkiej kruszynki. Jednak gdy się okazało, że to teraz byłem roztrzęsiony, przestraszony, a za razem szczęśliwy. Szybko spakowałem swoje książki i zeszyty do plecaka i bez słowa opuściłem wykład. Biegnąc do samochodu miałem uśmiech na twarzy. Jadąc do szpitala złamałem pełno przepisów, ale w tym momenie Rosi i nasze dziecko byli najważniejsi. Po kilku minutach dotarłem do szpitala. Wbiegłem do recepcji.
- Dzień dobry, szukam mojej dziewczyny w ciąży. Rosalia Fox, przed chwilą została tutaj przywiezona. Gdzie ona jest? - zapytałem prawie płacząc.
- Oddział ginekologiczno-położniczy jest na drugim piętrze. Następnie skręci pan w prawo i na końcu korytarza jest porodówka. - powiedziała pielęgniarka.
Szybkim krokiem udałem się w stronę windy, a następnie sali porodowej. Usiadłem na krzesełku i czekałem w akompaniamencie płaczu i krzyków niemowląt. Mijała już druga godzina, lecz z nikt nie wychodził. Po kilku minutach zauważyłem pielęgniarkę.
- Przepraszam, co z moją dziewczyną? Nazywa się Rosalia Fox.- zapytałem.
- Poród jeszcze trwa. Przepraszam, ale muszę już iść - powiedziała i odeszła.
Dwie godziny później z sali porodowej wyszedł lekarz.
- Co z nią i dzieckiem? - zapytałem zaniepokojony.
- Gratulacje, ma pan córkę - powiedział uśmiechając się i odszedł.
Dzisiejszego dnia nie wpuścili mnie, ani do Rosi, ani do córki. Zrezygnowany opuściłem szpital.

***

Około godziny ósmej rano opuściłem moje mieszkanie i pojechałem do mojej przyszłej rodziny. Ja cudownie to brzmi. Odnalazłem pielęgniarkę i skierowałem się z nią do sali z inkubatorami. Wziąłem jeden z moją malutką kruszynką i skierowaliśmy się w stronę sali, w której leżała Rosi. Przekroczyliśmy próg pokoju, jednak był on pusty. Napisałem SMS do Rosi, ale nie odczytała. Kilka minut później przyszła inna pielęgniarka i powiadomiła mnie, że Rosi wypisała się na własne życzenie i powiedziała, że to ja będe odwiedzał i opiekował się naszym dzieckiem w szpitalu. Byłem załamany. Czy ona odeszła na zawsze? Kilkukrotnie próbowałem się do niej dodzwonić, ale nie odbierała. Kilka dni później wróciłem z MOJĄ już córką do domu. Nazywała się Amy Styles. Mimo, że straciłem połowę mnie, pojawiła się druga, która ją zastąpiła.

•••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••

Mamy epilog ♡
Co tam u was słychać?
Mam nadzieję, że moje opowiadanie się spodoba.
Gwiazdki i komentarze mile widziane :)
Do następnego, buźka :*

Perfect Father || h.s Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz