45 ⚡ dobro zawsze wygrywa

987 54 9
                                    

Siedzieliśmy wszyscy w Wielkiej Sali. To kto jest z jakiego domu nie miało najmniejszego znaczenia. W tamtym momencie byliśmy jedną, wielką, wspierającą się rodziną. Wspólnie przeżywaliśmy nasze straty i modliliśmy się za Harry'ego, w którego rękach leżała przyszłość naszego rodzaju.

- Myślicie, że mu się uda? – odezwała się szeptem Hermiona przerywając głuchą ciszą panującą w grupie, w której siedzieliśmy.

Składała się ona z Wooda, Granger, mnie oraz rodziny Weasley'ów. Nawet Charlie zdążył już dotrzeć do zamku. Trochę zajęła mu podróż z Rumunii, jednak chyba mimo wszystko cieszył się, że może być z rodziną. Jeśli w ogóle w takiej chwili mogłam mówić o radości. Nasze serca były raczej przepełnione bólem, żalem i strachem. Nawet jeśli przez chwilę cieszyliśmy się, że nie wszyscy poświeciliśmy swoje życia dla lepszego dobra, to jednak te negatywne emocje były silniejsze.

- Ja w niego wierzę – mruknął Artur Weasley przytulając do siebie mocniej żonę.

Mimowolnie uśmiechnęłam się do niego blado. W moich oczach był on bowiem ojcem idealnym, a razem z Molly tworzyli perfekcyjne małżeństwo. Żałowałam, że mi nigdy nie było dane wychować się w takiej rodzinie jak ich; pełnej miłości, wzajemnego szacunku i wsparcia. Weasley'owie pokazali mi, że rodzina, to najważniejsza wartość, o jaką należy walczyć. Może właśnie dlatego zarówno dla mnie jak i dla Harry'ego praktycznie się nią stali. Potter nie miał nikogo, a ja pomimo posiadania matki i ojca i tak czułam się jak wyrzutek. U tej rodziny znaleźliśmy to czego pragnęliśmy przez całe życie. Zrozumienie.

Oliver widząc smutek wkradający się powoli na moją twarz przytulił mnie mocniej. W duchu po raz kolejny już dziękowałam jego babci za dolewanie wody ze Szklanego Jeziora do ich napoi, dzięki czemu moje zaklęcie zostało złamane. Gdyby nie ona, to nie wiem jak w tych emocjach wyjaśniłabym mu prawdę. A tak przynajmniej miałam to z głowy i mogłam swobodnie wtulać się w jego ramiona oczekując na wieści o ostatecznym wyniku wojny.

Na odpowiedź kto wygrał czekaliśmy aż do świtu. Kiedy niektórzy powoli zasypiali z zewnątrz zaczął dochodzić głośny i miarowy odgłos marszu. Zaintrygowani poderwaliśmy się z miejsc i pospieszyliśmy na dziedziniec, aby dowiedzieć się co takiego wywołuje ten hałas.

Ku zaskoczeniu wszystkich z przeciwnej strony nadchodzili śmierciożercy, na czele ze swoim przywódcą. Przystanęłam z Woodem u boku Seamusa i Katie. Ściskałam mocno dłoń mojego ukochanego wpatrując się w postać Hagrida, który trzymał w swoich ramionach ciało Harry'ego. Ten widok oznaczał tylko jedno. Przegraliśmy.

- Harry Potter nie żyje! – ryknął Voldemort zatrzymując się w odległości jakiś pięciu metrów od naszej grupy. W odpowiedzi śmierciożercy wybuchli głośnym, choć krótkim śmiechem. – Chłopak nie żyje! – powtórzył ostro obrzucając nas pogardliwym spojrzeniem. – Od dzisiaj więc, to ja będę osobą, której będziecie oddawali cześć. I tylko ja! – czarnoksiężnika zrobił kilka kroków w naszym kierunku po czym dodał oschle. – Najwyższy czas, żeby się określić! Możecie się do nas przyłączyć lub zginąć.

Przeszedł mnie zimny dreszcz. Wzrok ulokowałam w twarzach moich rodziców, którzy stali w pierwszym rzędzie popleczników Czarnego Pana. Ojciec wyglądał na zupełnie spokojnego. W sumie nie powinno mnie to dziwić, ponieważ sam uznał, że gdy nadejdzie czas podejmę odpowiednią decyzję. Czyżby właśnie tę chwilę miał na myśli wypowiadając te słowa? Z kolei matka była istnym kłąbkiem nerwów. Widziałam jak jej kłykcie bieleją już przy zaciskaniu dłoni w pieści, a szczęka prawie niewidocznie drży. Pewnie gdyby nie ojciec u jej boku, to już dawno by tam zemdlała z nadmiaru emocji.

Całą uwagę jednak już po chwili postanowili ukraść Malfoy'owie, którzy przerwali panującą na dziedzińcu ciszę wołając swojego jedynego syna. Dziękowałam wtedy w duchu Bogu, że moi rodzice nie wpadli na taki pomysł. Najwyraźniej ojciec miał trochę oleju w głowie. Chociaż może po prostu bał się upokorzenia na oczach tych wszystkich ludzi zgromadzonych przed zamkiem. Tak, opcja druga wydawała być się bardziej prawdopodobna.

objęcia śmierci ⚡ hpWhere stories live. Discover now