2 ⚡ kumulacja niespodzianek

4.4K 153 26
                                    

Siedziałam już przy stole czekając na przybycie moich przyjaciół. Dlaczego oni zawsze musieli się tak wlec, że na ucztę przychodzili niemalże jako ostatni – nie licząc pierwszorocznych oczywiście. Ugh, ta samotność zaczęłam doprowadzać mnie już do szaleństwa, więc gdy tylko na horyzoncie pojawili się Seamus z Deanem na mojej twarzy od razu pojawił się szeroki uśmiech.

- Hej Eleanor – rzucił wesoło Thomas.

Czułam jak moje mięśnie się napinają, dłonie zaciskają pięści, a spojrzenie z pogodnego zmienia się na piorunujące. Radosny ton głosu kolegi wcale tak na mnie nie zadziała, a jedynie fakt iż użył mojego pełnego imienia.

Imię odziedziczyłam, jak to bywało często w rodzinach czarodziejów, po zmarłej babci. Była ona podobno bardzo ciepłą i serdeczną kobietą o wielkim sercu, a rodzice ślepo wierzyli, że nadając dziecku jej imię i ono się takie stanie. W gruncie rzeczy ich marzenie się spełniło, bo naprawdę byłam miłym człowiekiem, a przynajmniej starałam się jak tylko mogłam gdyż nie w każdej sytuacji dało się być miłym. Mimo tego że rodzice imieniem byli zachwycenia ja sama nie zostałam jego fanką. W moim odczuciu było ono zbyt poważne jak na mnie, dlatego przy poznawaniu nowych osób od razu uprzedzałam, aby zwracali się do mnie po nazwisku. Jedynymi osobami, które używały, w ewentualności, zdrobnień byli Weasley'owie, Hermiona Granger oraz Harry Potter, ale to w naprawdę wyjątkowych sytuacjach. Chociaż nie, u Hermiony to było na porządku dziennym. Miałam nawet wrażenie, że moje nazwisko wywołuje u niej gęsią skórkę z nieznanych nikomu powodów.

- Siemanko Riario! – powiedział pospiesznie Seamus klepiąc mnie w plecy.

Ta, gentelman jak się patrzy! Pokręciłam z rozbawieniem głową i od razu zapytałam ich jak minęły im wakacje.

- Było całkiem w porządku – odpowiedział od razu Dean posyłając mi ciepły uśmiech, jakby w ramach przeprosin za wcześniejszą gafę. – Trochę podróżowaliśmy razem z rodzicami. Wiesz, jak to z mugolami. Zero magii przez dwa miesiące – westchnął cicho z lekki rozczarowaniem. – Ale to i tak nic w porównaniu z tym co miał Seamus...

Mój wzrok automatycznie przeniósł się na drugiego z gryfonów, siedzącego po mojej lewej stronie. Cała radość w jednej chwili zniknęła z jego twarzy, a wzrok miał utkwiony w blacie stołu. Ta postawa nie świadczyło o niczym dobrym, jednak ciekawość dalej nie dawała za wygraną, więc uporczywie wlepiałam w niego spojrzenie, aż wreszcie postanowił przemówić.

- O mały włos i w ogóle bym nie wrócił – powiedział tak cicho, żebym tylko ja mogła to usłyszeć. – Moja mama oszalała. Mówiła, że nie ma opcji, żebym wrócił do Hogwartu dopóki Dumbledore i Harry tu są. Wszystko przez to co pisali całe lato w „Proroku Codziennym".

- Żartujesz?! – wypaliłam robiąc wielkie oczy. – Przecież to szaleństwo! W „Proroku Codziennym" wypisują same bzdury, przecież wiesz...

- Ale moja mama w nie wierzy – jęknął głośno. – Z resztą nikt z nas tak naprawdę nie wie co wydarzyło się w labiryncie podczas turnieju rok temu. Sam się nawet zacząłem zastanawiać nad...

- Stary! – westchnęłam ciężko. – Możesz sobie myśleć co chcesz, ale ja wierzę w to co mówił Harry i Dumbledore. Wierzę w to, że Sami-Wiecie-Kto wrócił i że czekają nad bardzo ponure i ciężkie czasy.

- To sobie w to wierz! – prychnął robiąc naburmuszoną minę.

Posłałam pytające spojrzenie Deanowi, ale ten machnął tylko ręką, abym się nie przejmowała. Cóż, nie sądziłam, że Finnigan może być aż tak negatywnie nastawiony do gwiazdy naszego domu. Jasne, mnie też czasami ta cała sztuczna i nadmuchana popularność Potter'a doprowadzała do szału, jednak nigdy nie wątpiłam w to co mówił na temat Lorda Voldemorta. Nie był aż takim idiotom, aby zmyślać głupoty w tak poważnej kwestii.

objęcia śmierci ⚡ hpWhere stories live. Discover now