5 ⚡ fatalne skutki głupiej piosenki

2.5K 115 19
                                    

Kolejne dni nauki były okropne! Umbridge denerwowała wszystkich! Jak ona w ogóle mogła uważać, że magia w praktyce nie jest na tyle istotna, aby nauczać jej podczas zajęć? Zwłaszcza teraz, gdy po raz kolejny miały nadejść mroczne i ciężkie czasy. Przecież młodzież też ma prawo się bronić! Z tego co Zakon zdołał się dowiedzieć podobno Ministerstwo obawiało się, że Dumbledore za ich plecami buduje armię. Dlatego też nauka obrony przed czarną magią miała być nauczana jedynie w teorii, a wszystko przez strach.

Harry musiał przejść przez szlaban u Dolores, podczas którego musiał się wycierpieć swoje. Otóż ta stara wariatka kazała przepisywać mu zdanie, które podczas pisania pojawiało się na jego dłoni. Musiał przepisywać je używając zamiast atramentu własnej krwi. To przecież niedorzeczne! Potter nie chciał jednak informować o tym McGonagall twierdząc, że nie ma ona na landrynkę najmniejszego wpływu, a Dumbledore'owi nie chciał o tym mówić, bo jak uważał ten i tak miał wystarczająco dużo na głowie.

Draco zaczął, z każdą kolejną lekcją, doprowadzać mnie do większego szaleństwa. Podczas, gdy Dolores kazała czytać nam kolejne rozdziały, po których byłam jeszcze głupsza niż wcześniej, mój sąsiad z ławki zaczynał poważnie naruszać moją przestrzeń osobistą. Podczas niektórych zajęć miałam nawet wrażenie, że specjalnie skraca dystans jakby liczył na to, że moje nastawienie nagle się zmieni i będzie mógł robić ze mną co chce. Kilkukrotnie nawet pochwalił mój wygląd i zapach perfum, co zamiast miłego uczucia ciepła wywoływało czyste przerażenie.

Jedyną pozytywną informacją minionych dni był fakt iż Ron dostał się do drużyny gryfonów, na pozycję obrońcy! Cóż, Angelina mówiła, że gwiazdą to on nie jest, ale lepszych od niego nie było. Ale to była poufna informacja, do której Ronald nie miał dostępu. Byłam z niego bardzo dumna! Nie dość, że został prefektem to jeszcze dołączył do drużyny. To zdecydowanie był rok jego sukcesów!

A co do GD, to mieliśmy wciąż problemy ze znalezieniem miejsca do ćwiczeń. Jakoś nikt nie miał pomysłu na odpowiednie miejsce, a drzwi, które pojawiły się przede mną kilka dni wcześniej nigdy więcej nie pozwoliły się odkryć, a przechodziłam tamtędy kilkukrotnie. Może pojawiały się jedynie po 5 rano?

Snape przechadzał się pomiędzy naszymi kociołkami komentując poszczególnych gryfonów. Przechodząc obok Hermiony tylko prychnął pod nosem zerkając na jej kociołek, ale nic nie powiedział. Prawda była taka, że nie miał się do czego przyczepić. Za to, gdy tylko dotarł do kociołka Harry'ego... Widziałam jak przez sekundę na twarzy nauczyciela pojawia się uśmiech tryumfu. Każdy doskonale wiedział, że Severus Snape uwielbiał kompromitować gryfonów, a Harry'ego przede wszystkim. A robił to z jeszcze większą przyjemnością na oczach ślizgonów, z którymi znów mieliśmy wspólnie lekcje eliksirów.

- Potter - syknął profesor piorunując mojego przyjaciela spojrzeniem. - Powiedz mi jaką konsystencje na tym etapie powinien mieć wywar?

- Luźną - szepnął chłopak wlepiając wzrok w swój kociołek.

- A twój przypomina zaprawę murarską - bąknął i wyjąwszy różdżkę powiedział - Chłoszczyść - a kociołek Pottera opustoszał.

Z satysfakcją wyrysowaną na twarzy nauczyciel przeszedł na stronę lochu, po której swoje wywary ważyli ślizgoni. Mój wzrok wędrował za Snape'm do czasu, aż natrafił na kociołek Draco Malfoy'a. Nawet nie spojrzał do jego kociołka! To nie było fair, wiadomo, ale ta sytuacja zdarzała się co lekcje od pięciu lat. Podczas, gdy opiekun domu węża przeszedł do innych swoich podopiecznych spojrzenie Dracona napotkało moje. Na jego twarzy zagościło dziwne zaskoczenie, które szybko przerodziło się w zadziorny uśmiech. I z czego on się niby tak cieszył?

objęcia śmierci ⚡ hpWhere stories live. Discover now