18 ⚡ kłopoty to nasze drugie imię

1.5K 70 1
                                    

McGnagall powoli wracała do siebie, chociaż pani Pomfrey zajęło kilka dni aby przywrócić ją do życia. Wieści o wydarzeniach minionego dnia bardzo szybko obiegły całą szkołę. To co zrobiła Dolores Umbridge spotkało się z wielkim oburzeniem wśród nauczycieli, którzy mieli do niej jeszcze bardziej sceptyczne nastawienie, ale przede wszystkim spowodowało paraliż i rosnącą nienawiść do nowej dyrektorki wśród uczniów. Co ciekawe doszły mnie głosy, że nawet niektórzy ślizganiu uznali iż zaatakowanie nauczycielki transmutacji to szczyt wszystkiego.

W międzyczasie bliźniacy postanowili trochę rozładować napięcie i zagrać Umbridge na nosie. Urządzili więc wielki pokaz fajerwerków, których nowa dyrektorka w żaden sposób nie mogła się pozbyć. Tak więc niebo całą noc błyszczało od pięknych barw. Osobiście uważałam, że profesor Flitwick z łatwością mógłby się ich pozbyć, jednak jakoś się do tego nie palił.

Ktoś mógłby pomyśleć: co za idioci, podłożyli się Umbridge, a ona na pewno się na nich za to zemści. Figa z makiem! Owszem, był to pewien rodzaj kary dla Dolores za okropne traktowanie uczniów i tyrańskie rządy, ale przede wszystkim było to pożegnanie bliźniaków z Hogwartem.

Po tym wydarzeniu w szkole panowała tak gęsta i napięta atmosfera, że można by ją ciąć nożem. Nawet moje ulubione ciasto marchewkowe nie smakowało tak dobrze jak zawsze. Ale nie tylko ja nie miałam apetytu. Jeśli Ron ślęczał nad swoim talerzem pełnym ulubionych smakołyków i prawie niczego nie ruszał, to musiało być naprawdę źle.

- Dzień dobry - zawołała radośnie Ginny siadając obok Hermiony. - Gdzie Harry?

W głosie dziewczyny wyczułam zmartwienie nieobecnością naszego przyjaciela. W sumie sama dopiero wtedy zauważyłam, że nie ma go z nami, co wydawało się być dość dziwne. Ronald twierdził jednak, że nie zauważył niczego dziwnego i nie powinniśmy się tym przejmować. Jednak w raz z momentem powrotu do dormitorium przekonaliśmy się, że wcale nie jest tak pięknie jak zakładaliśmy.

Potter siedział w starym fotelu, w rogu pokoju wspólnego, ze zmartwieniem wymalowanym na twarzy. Przez chwilę miałam nawet wrażenie, że w jego oczach mogłam dostrzec obłęd. Już dawno nie widziałam go w takim stanie. Wyglądał jakby dopiero co zobaczył śmierć.

- On ma Łapę - wydyszał po chwili podnosząc na nas swoje przerażone spojrzenie.

- Jesteś pewien, Harry? - zapytałam niepewnie szukając wzrokiem pomocy u naszych przyjaciół.

- WIDZIAŁEM TO! - wrzasnął zaciskając dłonie w pięści. - Widziałem go w tym samym miejscu co pana Weasley'a.

- To może być tylko sztuczka - szepnęła Hermiona. - Może Voldemort specjalnie wkradł się do twojej świadomości i pokazał ci ten obraz, żeby zwabić cię do Ministerstwa.

- Nie powinniśmy podejmować żadnych ruchów bez wcześniejszego upewnienia się, że to naprawdę się dzieje - rzuciłam ostro. - Jeśli chcesz się tam wybrać by go ratować, zrozumiem. Ale nie możesz tego zrobić bez upewnienia się, że ten sen, wizja, cokolwiek, że to była prawda.

- Jasne - zgodził się natychmiast Potter. - Ale jak twoim zdaniem mam to sprawdzić? Nie mogę wysłać sowy, bo Umbridge sprawdza każdy list.

- Ale możemy skorzystać z sieci fiuu - wtrącił nagle Ron.

- Jasne, ale wszystkie kominki są pod nadzorem - skrzywiła się Hermiona.

- Wszystkie poza tym należącym do Umbridge - dodałam natychmiast uśmiechając się tryumfalnie.

- I jak niby zamierzasz się tam dostać bez jej wiedzy?! - jęknęła Granger piorunując mnie spojrzeniem. - Musimy znaleźć inny sposób!

- Czegokolwiek nie wymyślisz, kominek Umbridge będzie najlepszym wyjściem - przyznał z wyraźnym rozżaleniem w głosie Potter.

objęcia śmierci ⚡ hpWhere stories live. Discover now