37 ⚡ nowy przywódca

930 45 2
                                    

Hogwart zawsze był miejscem, do którego wracałam z największą radością. Tym razem było inaczej. Wracałam tam jedynie ze względu na moich przyjaciół, ale też innych uczniów, którzy na pewno będą potrzebować pomocy w starciach z rodzeństwem Carrow'ów.

Radości brakowało z resztą wszystkim, a spowodowane to było obecnością dementorów, którzy opuścili Azkaban by służyć Czarnemu Panu. Nie powiem, nawet fakt iż potrafiłam wyczarować patronusa jakoś specjalnie nie podnosił mnie na duchu.

Sklepienie Wielkiej Sali pokryte było burzowymi chmurami, które wręcz idealnie pasowały do ogólnego nastroju tego roku.

Westchnęłam głośno stając na początku stołu Gryffindoru i wzrokiem próbowałam odnaleźć kilka znajomych twarzy. Na szczęście ruda czupryna Ginny od razu rzuciła mi się w oczy, więc nie zwlekając ani chwili ruszyłam w jej kierunku. Przez całą drogę, którą musiała pokonać, czułam jednak na sobie spojrzenia innych uczniów. Cóż, najwyraźniej wiadomość o moim pochodzeniu i przynależności do śmierciożerców musiała już się roznieść po uczniowskiej społeczności. To by wyjaśniało dlaczego się tak gapili. Bo raczej nie miałam resztek sosu na twarzy. W końcu kolacja jeszcze się nie zaczęła.

- Co ona tu robi? – bąknął Seamus zrywając się na równe nogi celując we mnie swoją różdżką.

- Naprawdę musimy to robić na oczach całej szkoły? – rzuciłam przyciszonym tonem głosu delikatnym skinięciem głowy wskazując na stół nauczycielski, przy którym Carrow'owie na pewno czekali już, aby móc zaprezentować pokaz swojego okrucieństwa wobec wyrywnych uczniów. – Naprawdę mogę to wszystko wyjaśnić, tylko...

- Riario! Finnigan! – usłyszałam za plecami srogi głos profesor McGonagall.

Obróciłam się z wyraźnym zaskoczeniem na twarzy.

- W związku z nieobecnością panny Granger i pana Weasley'a zostajecie nowymi prefektami Gryffindoru – oznajmiła ze spokojem wręczając nam złote tarcze prefektów. – Mam nadzieję, że będziecie dobrymi opiekunami naszego domu. Zwłaszcza w tak trudnych czasach... - w tym momencie spojrzała na mnie znacząco. – Rozumiemy się?

- Tak jest, pani profesor.

- To żart? – bąknął Seamus patrząc to na mnie, to na McGonagall. – ONA zostaje prefektem?! Przecież to niedorzeczne. Już pani nie pamięta co wydarzyło się pod koniec ubiegłego roku?

- Och, pamiętam doskonale panie Finnigan. Panna Riario ocaliła pana i pana Longbottom'a przed dużo groźniejszym atakiem ze strony śmierciożerców.

Chłopak patrzył na nią jakby z niedowierzaniem, że naprawdę to powiedziała. Ja z kolei poczułam dziwną ulgę. Nie wiedziałam czy takie nastawienie McGonagall do mojej osoby było wynikiem jej osobistych przemyśleń czy może interwencji kogoś z Zakonu Feniksa. W każdym bądź razie byłam jej bardzo wdzięczna za te słowa. Może dzięki temu Seamus'owi pójdzie jakoś łatwiej z wybaczaniem mi tego incydentu.

Nauczycielka spojrzała jeszcze raz na nas znad swoich okularów, dość srogo, aby po chwili odejść bez słowa w kierunku stołu nauczycielskiego przed którym szykowała stanowisko na ceremonię przydziału nowych uczniów.

Siadając spojrzałam na odznakę, na której zaciskałam pięść i mimowolnie się uśmiechnęłam. Skoro dyrektor mianowała mnie prefektem, a co ważniejsze McGonagall się zgodziła, to oznaczało, że miała do mnie zaufanie i wiedziała, że nie będę w stanie wyrządzić podopiecznym domu lwa, czy jakiegokolwiek innego, szkody. Ciekawiło mnie z kolei kto został prefektem w miejsce Dracona. W końcu Pansy nie mogła sama siać postrachu. Szybko jednak udało mi się dowiedzieć, że Malfoy'a zastępuje jego dobry kumpel – Zabini. W sumie ten wybór jakoś mnie nie raził w żaden sposób. Od zawsze żyłam z nim w zgodzie, więc było mi to nawet na rękę.

objęcia śmierci ⚡ hpWhere stories live. Discover now